13

2.2K 125 23
                                    

Przyznam szczerze, że byłam ciekawa pierwszych zajęć z eliksirów.
O dziwo było wyjątkowo mało ludzi, razem najwyżej dwadzieścia osób, a przecież w tym roku grupa była złożona z przedstawicieli wszystkich czterech domów. Ale oczywiście, jak na złość zebrała się większa liczba osób których - w związku z ostatnimi wydarzeniami - starałam się unikać w szczególności... Sanders, Shawn, Durst, Dave, Malfoy, Zabini no i na dodatek Rudas. Pięknie.
W sali warzyły się już jakieś eliksiry o przeróżnych ostrych zapachach.

- A więc, moi drodzy, a więc - rozpoczął lekcję profesor Slughorn. - wyjmijcie teraz swoje wagi, zestawy ingrediencji i nie zapomnijcie o waszych egzemplarzach Eliksirów dla zaawansowanych... - zabrzmiało to trochę jak lokowanie produktu.

- Proszę pana! - Potter się zgłosił.

- O co chodzi, mój chłopcze? - wcale nie faworyzowanie.

- Nie mam ani podręcznika, ani wagi, w ogóle niczego... Ron też... nie wiedzieliśmy, że będziemy mogli zaliczać owutemy... - szkoda, że to się zmieniło.

- Ach tak, profesor McGonagall mi wspomniała... Nie martw się, drogi chłopcze, niczym się nie przejmuj. Dzisiaj możecie brać ingrediencje z naszego podręcznego magazynku, jakieś wagi też się znajdą, no i mamy tu zapasik starych książek, to wam na pewno wystarczy, zanim napiszecie do Esów i Floresów. - wcale nie faworyzowanie. - No więc, moi drodzy - powiedział, gdy Gryfoni wrócili na swoje miejsca z zastępczymi przyborami. - przygotowałem wam kilka eliksirów, żebyście mogli rzucić na nie okiem tak z ciekawości, no wiecie. Pod koniec semestru powinniście już sami uwarzyć tego rodzaju magiczne eliksiry. Nawet jeśli nikt z was czegoś takiego jeszcze nie warzył, to powinniście już o nich słyszeć. Czy ktoś może mi powiedzieć, co to jest? - wskazał na kociołek stojący najbliżej naszego (Ślizgonów) stołu. Uniosłam się nieco, aby zobaczyć co jest w środku kociołka. Znajdowała się tam przezroczysta ciecz wyglądająca jak zwykła, gotująca się woda. Kto by pomyślał, że Hermiona od razu podniesie rękę, zanim ktokolwiek zdąży chociażby mrugnąć...

- To veritaserum, bezbarwny, pozbawiony zapachu eliksir. Ten, kto go wypije, musi mówić prawdę. - odpowiedziała.

- Bardzo dobrze, bardzo dobrze! A teraz ten - tym razem wskazał kociołek stojący tuż przed nosem Simona. - dobrze wszystkim znany... Wymieniony ostatnio w ulotkach ministerstwa... Kto może...

- To eliksir wielosokowy, panie profesorze. - odpowiedziała znowu Hermiona, zanim Slughorn skończył pytanie. W kociołku była gęsta bulgocząca i niezbyt przyjemnie pachnąca substancja.

- Znakomicie, znakomicie! - nietrudno było wyczytać zadowolenie z twarzy nauczyciela. - A teraz ten tutaj... Tak, moja droga? - zapytał lekko spłoszony już Slughorn.

- To amortencja! - czyżby Granger? Nie no, niemożliwe.

- Tak jest. Aż głupio pytać - rzekł Slughorn. - ale pewnie wiesz, jakie jest jej działanie?

- To najsilniejszy eliksir miłosny na świecie!

- Zgadza się! Rozpoznałaś go, jak sądzę, po tym szczególnym, przypominającym macicę perłową połysku?

- I po parze zawijającej się w charakterystyczne spirale. - dodała Gryfonka. - Natomiast jego zapach każdy odczuwa inaczej, w zależności od tego, co kogo najbardziej pociąga. Ja czuję woń świeżo skoszonej trawy, nowego pergaminu i... - nagle urwała, rumieniąc się lekko.

- ...i bułgarskiego byczka. - dodałam pod nosem. Nie spodziewałam się, że ktoś to usłyszy, ale najwyraźnien się miliłam, bo wszyscy Ślizgoni zaśmiali się cicho. Na szczęście ani do Hermiony, ani profesora to nie dotarło, bo Slughorn właśnie pytał się o jej godność.

Darker // with Draco MalfoyOnde histórias criam vida. Descubra agora