4. Through Ana's eyes

2.5K 119 3
                                    

To co się działo zaczęło przechodzić wszelkie pojęcie. Od zawsze denerwował mnie sposób w jaki Ministerstwo próbowało wtrącać się w życie czarodziei; odkąd pamiętam byłam im na przekór. Co prawda moja cicha walka skupiała się raczej na dużej pracy włożonej w naukę, bo wierzcie mi lub nie, w naszym świecie protesty nie były czymś tak częstym jak u mugoli. Od zawsze ich świat mnie fascynował; pomimo tego, że nie mają żadnych umiejętności którymi wykazujemy się my, to jakoś wiodą swoje życia i to w całkiem przyjemny sposób. To znaczy chyba. Nie chcę teraz wracać pamięcią do swoich mugolskich przyjaciół.
W każdym razie nowa nauczycielka OPCMu doprowadzała mnie do białej gorączki. Maya miała z nią lekcje jako pierwsza i nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziała. Stwierdziłam, że trochę podkoloryzowała, jak to jej się czasami zdarzało, ale na swojej pierwszej lekcji szybko zorientowałam się, że miała rację. Nauka tego przedmiotu bez praktyki?! To było tak idiotyczne, że miałam ochotę wyjść z klasy. Ale wiedziałam, że nie przystoi. Profesor Flitwick ma na głowie poważniejsze problemy niż moje niezadowolenie z ministerialnego programu.

Przeżyłam lekcje z Różową Landryną, bo taki kryptonim zaczął jej przysługiwać, ale każdy kolejny tydzień był coraz gorszy. Nie dość, że zrujnowała jeden z ciekawszych przedmiotów to jeszcze zaczęła wpychać nos w stowarzyszenia uczniowskie! W Hogwarcie zaczęły panować coraz bardziej idiotyczne zasady i biurokracja, która sprawiała że ukochana szkoła stawała się męczarnią. Jedynie zajęcia prowadzone przez nauczycieli, takie jak dodatkowe zielarstwo z profesor Sprout czy eliksiry dla zaawansowanych ze Snapem nie zostały kategorycznie wycofane. Bałam się o wyniki swoich egzaminów, dlatego zależało mi na tych dodatkowych lekcjach.

- Dobrze że nie zakazała nam wypadów do Hogsmeade. - mruknęłam do Bay, kiedy szłyśmy tam w jedną z sobót. Sama wyprawa do pobliskiego miasteczka nie była jednak naszym jedynym celem. Ale o tym właściwym woleliśmy na razie nie rozmawiać głośno. Na początku poszłyśmy do Miodowego Królestwa, żeby zabić czas a przy okazji kupić kilka słodyczy. Korzystając z okazji odwiedziłam również jeden z moich ulubionych sklepów (co dla całej reszty od dawna zdawało się dziwne), czyli u Dervisha i Bangesa, gdzie kupowałam większość składników potrzebnych na eliksiry i zielarstwo.

Wychodząc, udałam się już do Świńskiego Łba, pod którym czekało na mnie kilka osób z naszej paczki. Andrew i Bay rozmawiali ze sobą, jednak po wszystkich było widać, że nieco niepokoją się o jakiekolwiek podejrzenia;
Krótko po tym, wszyscy weszliśmy do środka, zajmując słabo oświetlone stoły na antresoli. Cały przybytek budził raczej mieszane uczucia. Było tam ciemno, zimno i jakoś tak... Mrocznie. Zupełnie nie tak jak w Trzech Miotłach. Ale to było chyba naszym celem.
Za barem rezydował jakże inny od Madame Rosmerty mężczyzna, wysoki, chudy, o siwych, prawie białych włosach i długiej brodzie, w okularach. W jakiś sposób przypominał mi kogoś, ale nie zastanawiałam się nad tym głębiej.
Kiedy wszyscy byli już na miejscach, a pomiędzy naszą paczką zobaczyłam twarze choćby Mike'a czy Chestera, ze swojego miejsca wstał niepewnie nie kto inny, a... Harry Potter.

Taaak, trochę mnie denerwował ale w sumie nigdy nie uważałam go za złego człowieka. Chłopak miał przechlapane w życiu! Z pewnością nie zasługiwał na dodatkowe złorzeczenie, a ja sama nie bawiłam się w takie akcje.
Zgadzałam się z poglądami Harry'ego, Hermiony czy nawet Rona, a więc pojawiłam się na spotkaniu, tak jak sporo innych Krukonów, Gryfonów i Puchonów. Brak było chociaż jednej twarzy z Domu Węża.
Żałowałam, że Maya nie stwierdziła, iż taka sprawa jest ważniejsza niż podziały między domami. No cóż. Było mi przykro, ale skupiłam się na tym, co mówił wychowanek domu Godryka.

"Widzicie, co nasza nowa nauczycielka wyprawia ze szkołą.... "
Wszyscy zdawali się mieć to samo zdanie.
".... wpadliśmy na pomysł, aby...."
Zaczęłam się zastanawiać, czy ujdzie mam to na sucho. W końcu miało to formę nielegalnego stowarzyszenia uczniowskiego! Czułam nerwy, ale również podekscytowanie. Wiedziałam, że tak trzeba.
"....będziemy uczyć się zaklęć, w praktycznym tego słowa znaczeniu. Kiedy Voldemort powrócił, nikt nie jest już bezpieczny, a nawet jeśli Ministerstwo chce to zatuszować, my nie możemy o tym zapomnieć."
Przemowę Pottera zakończył ochoczy okrzyk zgromadzonych, który wyrażał aprobatę.

Kilka dni po tym wydarzeniu, w popołudnie które nie było aż tak zawalone zadaniami, udałam się do Sowiarni. Chciałam wysłać list do moich rodziców, opisać im, co właściwie dzieje się w Hogwarcie, może trochę ponarzekać?
Moja malutka sówka imieniem Bon siedziała niezbyt wysoko, od razu ją rozpoznałam. Była trochę niezdarna, ale naprawdę kochana. Zagwizdałam na nią, a ta zleciała na dół, zajmując miejsce na mojej wyciągniętej ręce, o mało nie zabijając się po drodze. Zaśmiałam się cicho, głaszcząc ją po główce, bo młodziutkie zwierzątko stałe mnie rozbawia odkąd je kupiłam.

- Co ty tu masz, hmm?

Miała przywiązany list do nóżki. Dlaczego nie przyniosła mi go tak jak zwykle, na Wielką Salę? Zmarszczyłam brwi, odwiązując papier i biorąc go w ręce. Podejrzewałam, że coś jej się po prostu pomyliło, nie pierwszy raz. Westchnęłam, pozwalając zwierzęciu odlecieć z powrotem, a sama zajęłam się czytaniem listu.
Szybko zorientowałam się, że był od rodziców. Na początku byłam nieco zmartwiona, ale z każdym kolejnym zdaniem uśmiech na mojej twarzy robił się coraz szerszy. Nie mogłam w to uwierzyć!
Wybiegłam z Sowiarni w poszukiwaniu Bay lub Mayi, aby powiedzieć im o tym, że mój młodszy brat, Tom, od przyszłego miesiąca będzie się uczył w Hogwarcie, bo rodzice oprzytomnieli ze swoim pomysłem na temat szkoły w środkowej Europie! Trzymałam kciuki za to, aby trafił do mojego domu, chociaż podejrzewałam że może go czekać Slytherin. Zbiegłam więc po schodach, kierując się do wieży w której znajdował się pokój wspólny Ravenclaw. Dzień okazał się jednak świetny!

Darker // with Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz