16

2K 110 5
                                    

Niby zwykły niedzielny wieczór w pokoju wspólnym Slytherinu, aż tu nagle z buta wjeżdżają na temat świąt... Tacy weseli, że w tych "trudnych czasach" będą mogli spędzić czas z rodziną - fajnie, ale tylko dla nich. Słuchając rozmów kilkunastu podekscytowanych zbliżającymi się świętami, uzmysłowiłam sobie, że ja nigdzie się nie wybieram. Byłabym szaleńcem, biegnąc w ramiona bliskich, udając, że wszystko jest w porządku i kłamiąc prosto w oczy. Oczywiście mogłabym im powiedzieć prawdę, ale zdecydowanie nie jestem na to gotowa, nie teraz, a nawet jeśli... niszczyć atmosferę Bożego Narodzenia takimi informacjami? "Cześć kochani, zmusili mnie do bycia śmierciożercą, ale nie martwcie się, świętujmy!" Taaa...
Głosy Ślizgonów dochodziły do mnie jakby zza ściany... To będą moje pierwsze święta bez rodziny, pierwszy raz zostanę w Hogwarcie - całkiem przygnębiające. Nie chciałam dłużej słuchać tego tematu. Wstałam.

- Ja już pójdę. - mruknęłam do swoich towarzyszy i udałam się do dormitorium po MP3. Szybko opuściłam lochy i zaszyłam się na jednym z półpięter. Ukryłam się we wnęce za gobelinem i usiadłam, opierając się o niego i tępo wpatrując się w wielkie okno. Nie płakałam, to zaczynało mnie już nudzić. Po prostu siedziałam sobie, słuchając muzyki i patrząc w dal, poszukując nawet nie wiem czego.

Ślęczałam tam przez długi czas, licząc na to, że w końcu znuży mnie nic nierobienie i ciemność za oknem, ale nic z tego. Z rytmu wybiła mnie dopiero dłoń, którą poczułam na ramieniu. Odskoczyłam jak oparzona.

- Hermiona? - ochłonęłam, kiedy spostrzegłam, kto mnie zaczepił. Ściągnęłam słuchawki z uszu.

- We własnej osobie - odpadła z lekkim uśmiechem. - Co Ty tu robisz? Jest z godzinę po ciszy nocnej. - dziewczyna zapytała, marszcząc nos.

- Chyba kontempluję... A Ty? Obchód? - muszę przyznać, że dawno nie rozmawiałam z Gryfonką. - Sama? Bez rudego przygłupa? - dziewczyna naburmuszyła się na wspomnienie o chłopaku. - Coś nie tak? Czyżby Złota Trójca się rozpadała? - Hermiona potrząsnęła przecząco głową, po czym przysiadła się do mnie.

- Jeszcze nie...

- Co? - tylko sobie zażartowałam, a tu się okazuje, że coś jest na rzeczy, wow.

- Pomiędzy Harrym a mną jest wszystko w porządku, to samo tyczy się Ronalda i Harry'ego - to "Ronalda" jak na moje ucho zabrzmiało dosyć kąśliwie.

- Czyli tylko z waszą dwójką coś jest nie halo? - zapytałam.

- Taaak, ale co ja Ci będę opowiadać...

- Dawaj! - zachęcałam dziewczynę. - Zajmij moje myśli czymś innym. - dodałam, przewracając oczami.

- Czyli nie mnie jedyną coś dręczy? - uśmiechnęła się smutno.

- Dokładnie, ale u mnie to pikuś. - skłamałam. Gryfonka spojrzała na mnie pytająco. - Denerwuję się pierwszymi świętami spędzonymi w Hogwarcie - wyjawiłam półprawdę. - Więc chętnie wysłucham kogoś innego.

- A zachowasz to dla siebie? - kiwnęłam twierdząco głową. - Świetnie - odetchnęła z ulgą. - Nie mogę rozmawiać o tym z nikim z mojego... bliższego kręgu - spojrzała w podłogę. Zrobiła krótką przerwę, po czym wystrzeliła jak z procy: - Ron jest z Lavender - faktycznie, jak tak sobie o tym pomyślę to gdzieś mignęli mi, trzymając się za ręce. - i jestem zła, znaczy nie, że on mi się jakoś podoba, no ale jestem zazdrosna. - mówiąc to, zrobiła się czerwona niczym burak. Jak mogłam nie zauważyć takiej sensacji?! Pewnie dlatego, że jestem zajęta izolowaniem się, ha. Hermionie się podoba Weasley! Bo co do tego nie mam żadnych zastrzeżeń. Może sobie zaprzeczać ile chce, ale te dwa zdania powiedziała w taki sposób, że wszystko jest wiadome. Znam to uczucie...

Darker // with Draco MalfoyWhere stories live. Discover now