22. What happened?

4K 367 106
                                    

Kiedy wróciłem do domu od razu oznajmiłem, że jadę do Seoulu, bo Kook jest w szpitalu. Moi rodzice powiedzieli, że w żadnym wypadku nie puszczą mnie samego w takim stanie i tym oto sposobem całą czwórką byliśmy w drodze do stolicy. Patrzyłem tępo w okno, droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Z tego co mówił Si-hyung Jungkooka pobił jego własny ojciec. Po raz kolejny. Podobno nie miał żadnych urazów wewnętrznych, ale jeszcze go nie wybudzili. Byłem tak cholernie przerażony. Na samą myśl, że coś mu się stało, a mnie nie było przy nim po raz kolejny do moich oczu napłynęły łzy.

- Jiminie nie płacz. Wszystko będzie dobrze, tak? - powiedziała moja siostra, a ja pokiwałem głową i wytarłem mokre policzki.

Po czasie jaki wydawał się wiecznością podjechaliśmy w końcu prosto pod szpital. Było już dość późno, ale miałem nadzieję, że jeszcze mnie wpuszczą.

- Gdzie leży Jeon Jungkook? - zapytałem recepcjonistki, kiedy wbiegłem do szpitala.

- Jest pan?

- Chłopakiem! - powiedziałem szybko.

- W takim razie nie mogę udzielić panu takiej informacji. - oznajmiła kobieta, a ja wplątałem palce we włosy i pociągnąłem za ich końce. Warknąłem sfrustrowany. - Proszę przyjść jutro w godzinach odwiedzin. - myślałem, że zaraz się tam popłaczę.

- Proszę mi tylko powiedzieć, czy on będzie okej? - zapytałem błagalnym tonem, a w moich oczach zbierały się łzy. - Proszę. - kobieta spojrzała na mnie sceptycznie, ale po chwili westchnęła.

- Jungkook jutro rano ma zostać wybudzony. Nie musisz się o nic martwić. Jest pod dobrą opieką i nie ma żadnych urazów wewnętrznych co jest najważniejsze. - powiedziała, a mi ulżyło.

- Dzięki Bogu i dziękuję pani bardzo. - ukłoniłem się kobiecie, po czym skierowałem się na parking, gdzie czekali na mnie rodzice z siostrą. Wróciłem z Lee do mojego mieszkania, a rodzice pojechali na noc do hotelu. Nie mogłem spać, co było oczywiste. Mimo słów recepcjonistki, nie mogłem mieć pewności co do stanu chłopaka.

Następnego ranka wstałem dość wcześnie. Poszedłem wziąć prysznic, po czym ubrałem się i uszykowałem do wyjścia. Zostawiłem ciągle śpiącej Lee karteczkę, że pojechałem do szpitala, a następnie tam właśnie się udałem. Możliwość odwiedzin zaczynała się dopiero za godzinę, ale na szczęście udało mi się przebłagać pana w recepcji, żeby wpuścił mnie do Kooka zaraz po jego przebudzeniu.

- Jungkookie! - krzyknąłem, kiedy po przebudzeniu i badaniach potwierdziło się, że wszystko jest z nim w porządku wpadłem do sali chłopaka, który uśmiechnął się na mój widok. Od razu przytuliłem się do niego na co syknął z bólu.

- Mam poobijane żebra. - wyjaśnił krzywiąc się lekko.

- Przepraszam. - od razu usiadłem obok niego i złapałem jego dłoń, po czym pocałowałem ją.

- Buziaki przyjmuję tutaj. - zrobił dzióbek, a ja zachichotałem, po czym ująłem jego twarz i pocałowałem go lekko uważając na rozciętą wargę. - Jeszcze. - jęknął, kiedy chciałem się odsunąć. Złożyłem jeszcze jednego buziaka na jego ustach, po czym usiadłem na krzesełku obok łóżka. Tak cholernie mi ulżyło, kiedy zobaczyłem ten znajomy uśmiech.

- Co tam się wydarzyło? - zapytałem ponownie chwytając jego rękę. Nie chciałem go puszczać, bo bałem się, że znowu coś się stanie.

- Ojciec. Był wyjątkowo najebany. Pojechaliśmy z mamą do domu, po resztę rzeczy, i myśleliśmy, że go nie będzie, ale kiedy rzucił się na nią nie mogłem na to pozwolić. - westchnął ciężko, a ja pogłaskałem jego dłoń. - W każdym razie zrobią mi dzisiaj obdukcje i pójdzie siedzieć.

Dance? Yes. Love? Next. ~Jikook/Kookmin~Where stories live. Discover now