10. Disappearance.

4.9K 383 145
                                    

Rano obudziłem się wcześniej niż Jungkook więc wstałem z łóżka, wykonałem poranną toaletę i poszedłem zrobić nam śniadanie. Stwierdziłem, że omlety są dobrym pomysłem, więc włączyłem sobie po cichu muzykę, żeby przypadkiem nie obudzić mojego gościa i zacząłem tańczyć po kuchni do "Take shelter" w międzyczasie przygotowując masę na omlet. Byłem właśnie w trakcie wywijania biodrami, bo ręce miałem zajęte nalewaniem jajek z dodatkami na patelnię, kiedy usłyszałem za plecami śmiech. Momentalnie zaprzestałem mojego tańca, czując ciepło w policzkach. Odwróciłem się żeby zobaczyć poczochranego Jungkooka, który opierał się o framugę.

- Nie krępuj się, kręcisz tyłkiem lepiej niż większość dziewczyn w Korei. - zaśmiał się, przez co prawdopodobnie moja twarz była teraz w kolorze buraka. Zaczął iść w moją stronę aż w końcu był na tyle blisko, że mogłem poczuć jego gorący, pachnący miętą oddech na swojej twarzy. Odwróciłem lekko głowę wstydząc się jego intensywnego spojrzenia, jednak on ujął mój podbródek i skłonił do ponownego skierowania wzroku na niego. Uśmiechnął się zaraz przygryzając dolną wargę. Spojrzał na moje usta i połączył je z tymi jego. Nasze pocałunki nie stresowały mnie już jak na samym początku, kiedy najpierw się całowaliśmy, a potem tego żałowałem, bo uważałem to za złe. Pogodziłem się ze słabością do ust chłopaka. Stanąłem więc na palcach, żeby pogłębić pocałunek i ułożyłem dłonie na jego karku. Chłopak podniósł mnie tak, żebym usiadł na blacie, a jego ręce błądziły po dolnej części moich pleców, czasami zahaczając o pośladki. Nasza pieszczota zapewne trwałaby dłużej, gdyby nie zapach spalenizny dochodzący do moich nozdrzy.

- Aigoo! - odepchnąłem chłopaka od siebie, zeskoczyłem z blatu i podbiegłem do patelni na której omlet bardziej przypominał węgiel niż cokolwiek innego. - Nie rozpraszaj mnie jak gotuję, chyba że chcesz to jeść. - machnąłem patelnią, a on się zaśmiał otwierając mi drzwiczki pod zlewem, gdzie znajdował się kosz do którego wrzuciłem danie.

Otworzyłem okno żeby wywietrzyć zapach spalenizny i po raz kolejny nalałem masę na patelnię mając zamiar tym razem lepiej jej pilnować. Nie musiałem długo czekać, bo zaraz poczułem usta chłopaka na mojej szyi i choć to było naprawdę przyjemne to jawnie robił mi na złość. Odepchnąłem go od siebie tyłkiem, a on zachichotał i w końcu usiadł sobie spokojnie i pozwolił mi pracować.

Po zjedzonym śniadaniu stwierdziliśmy, że obejrzymy film, jednak zanim zdążylibyśmy to zrobić, do Kooka zadzwonił telefon.

- Co tam Jeonghwa? Co!? - wyraźnie zacisnął szczękę i zaraz poderwał się z kanapy na której siedzieliśmy. - Zaraz tam będę, nie płacz skarbie. - powiedział troskliwym głosem, którego jeszcze u niego nie słyszałem. Założył buty, po czym schował telefon do tylnej kieszeni spodni. - Muszę iść Jimin, pa.

Stałem jeszcze chwilę patrząc na drzwi i zastanawiając co się właściwie wydarzyło. Poczułem dziwne uczucie w brzuchu myśląc o tym jak ważna musiała być ta osoba, że tak szybko do niej pobiegł. Westchnąłem i usiadłem na kanapie. Zadzwoniłem do Tae i zaprosiłem go do siebie potrzebując się zwierzyć jednak ani jemu nie chciało się przyjść do mnie, ani mi do niego więc stwierdziliśmy po prostu, że porozmawiamy przez Skype. Nasza przyjaźń z tym głupkiem była dla mnie naprawdę ważna. Ceniłem jego zdanie jak nikogo innego i ufałem mu w stu procentach. Potrzebowałem takiej osoby, której zawsze mógłbym powiedzieć wszystko co mnie martwi. Nawet nie musiał nic mówić, wystarczyło że wysłuchał moich problemów, a mi już było lepiej.

- Jimin, czy ty jesteś zazdrosny o Kooka? - zapytał, kiedy opowiedziałem mu całą historię wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka pomijając kilka szczegółów z podziękowania po koncercie.

- Tae przestań, mówiłem że to tylko zabawa. Koniec tematu. - powiedziałem nie chcąc o tym rozmawiać, ale zacząłem się nad tym zastanawiać, co chłopak od razu zauważył.

- Pomyśl o tym Jimin. Prawie go nie znasz, a już zaczynasz się angażować. To jest do dupy. - pouczał mnie, a mnie zaczynało to wkurzać, bo wyraźnie dałem mu do zrozumienia, że to nie jest czas na tego typu rozmowę szczególnie, że jestem zdenerwowany tym całym wyjściem Kooka bez słowa.

- Czy to nie hipokryzja z ust osoby, która właściwie jest z Sugą, mimo że też go prawie nie zna? - zapytałem kąśliwie i wiem, że trafiłem w czuły punkt, bo chłopak często nad tym ubolewa, ale nadciągnął moją cierpliwość.

- My przynajmniej umiemy rozmawiać normalnie, a nie tylko obmacujemy się po kątach jak głupi. - odgryzł się, a mnie to naprawdę uderzyło, bo nie spodziewałem się, że Tae będzie mnie oceniał.

- Zakończmy tą rozmowę zanim oboje powiemy jeszcze więcej. - powiedziałem, a zanim nacisnąłem czerwoną słuchawkę mogłem usłyszeć jeszcze "Jimin prze--"

Wiem, że chłopak miał rację, a to denerwowało mnie nawet bardziej. Zaczynałem mieć coś jak.. słaby punkt? Jeśli chodzi o Jungkooka. Nie wiem jak do tego doszło i wiem, że to głupie i jeszcze pokłóciłem się przez to z Tae, który nawet nie chciał źle.

- Ugh! - warknąłem sfrustrowany tym, że wczoraj było tak pięknie, a dzisiaj już musiało się zepsuć.

---

W poniedziałek poszedłem na zajęcia zupełnie nie w humorze. Po tej niemiłej niedzieli nie wiedziałem jak mam się zachowywać w stosunku do Tae. Nawet to nagłe wyjście Kooka nie martwiło mnie tak jak nasza pierwsza kłótnia. Podszedłem już pod budynek, w którym mieściła się nasza sala treningowa, gdzie zobaczyłem Tae chodzącego w tą i z powrotem przed drzwiami. Ścisnęło mnie w brzuchu na myśl o tym spotkaniu, jednak gdy tylko chłopak mnie zobaczył podbiegł do mnie i wskoczył mi na ręce owijając nogi wokół mojego ciała i przyklejając się jak koala.

- Przepraszam Jiminie! - krzyknął mi do ucha tonem, jakby miał się zaraz rozpłakać. - Nie chciałem się kłócić, ale się o ciebie martwię.

- Też cię przepraszam. To było głupie. - Pogłaskałem go po plecach i kamień spadł mi z serca, bo tak bardzo bałem się, że chłopak będzie mnie unikał, a na szczęście mimo tego że byłem chamem chłopak nie był na mnie zły, a jeszcze czuł się winny.

- Możesz już zejść koalo. - zaśmiałem się i Tae to właśnie zrobił wtórując mi.

Tak szybko jak mój humor trochę się poprawił, tak szybko się zepsuł. Kiedy wszedłem do sali treningowej i nie było tam Kooka naprawdę się zmartwiłem. Si-hyung powiedział nam, że brunet jest w rodzinnym domu, a że jest chory to mógł tam dłużej zostać. Byłem prawie pewien, że jego nieobecność miała coś wspólnego z tym dziwnym telefonem, ale musiałem narazie o tym za bardzo nie myśleć starając się skupić na tańcu.

W przerwie obiadowej od razu napisałem do Kooka co się dzieje, ale odpowiedź mówiącą, że jest chory dostałem dopiero wieczorem. Następnego dnia chłopaka znowu nie było na treningu. Dzisiaj jednak już nie mogłem nic z tym zrobić, bo nie chciałem być zbyt nachalny codziennie go męcząc wiadomościami. Siedziałem na przerwie i obracałem w dłoniach telefon. Tae ciągle mi mówił, że na pewno wszystko jest dobrze, ale ja nie mogłem w to uwierzyć, szczególnie mając w głowie to, że jego rodzice to alkoholicy więc właściwie nie wiadomo co tam się dzieje. Same czarne myśli przechodziły przez moją głowę tworząc najgorsze scenariusze. Nie wytrzymałem i otworzyłem okienko rozmów z Kookiem.

Jimin: I jak się czujesz?

Napisałem do chłopaka, ale odpowiedzi nie dostałem. Późnym wieczorem, kiedy po zajęciach wróciłem do domu, umyłem się i leżałem w łóżku przeglądając jakąś książkę, na której nie mogłem się skupić usłyszałem pukanie do drzwi. Zmarszczyłem brwi widząc na zegarku godzinę dwudziestą trzecią. Wstałem z łóżka i udałem się do przedpokoju żeby sprawdzić przez judasz kogo anieli niosą i widok który zobaczyłem zaparł mi dech w piersi. Od razu otworzyłem drzwi, kiedy zobaczyłem Jungkooka, którego część ust i brodę zdobiła zaschnięta już krew, a sine, napuchnięte oko aż wolało o pomoc.

- Mogę wejść?

~•°•~•°•~•°•~•°•~

Turururu Polsat. Przepraszam, ale nie miałam czasu napisać dalszej części dzisiaj, postaram się to zrobić jak najszybciej.

Dance? Yes. Love? Next. ~Jikook/Kookmin~Where stories live. Discover now