Rozdział 38

393 20 4
                                    

Niespodziewanie usłyszała szczekanie jakiegoś psiaka.
Był to delikatny, ale i zaniepokojony szczek (wgl, skoro pies robi chał chał to czemu szczeka a nie chałka ?).

Zza rogu wybiegł mały piesek w skórzanej, czerwonej kurteczce.

-Harley! - krzyknął.

- Co do diabła? Czemu ten pies zna moje imię i w dodatku potrafi je wypowiedź?

-To ja, Stary. Nie pamiętasz mnie? - zapytał smutnym głosem.

- Nie kojarzę. A powinnam? - byłam zdziwiona. Jaki Stary?

- Naprawdę mnie nie pamiętasz? Tam w Auredonie się poznaliśmy. Ty, Evie, Mal, Jay, Lonnie i Carlos. Byliśmy nie rozłączni. Tylko my się rozumieliśmy. Właśnie, może wiesz co z nimi? - chwilunia. Evie? Mal? Carlos?

-Moment. Opowiedz mi coś o nich.

-Evie to ta z granatowymi włosami. Uwielbiam mode. Na jej pogrzebie byliśmy jeszcze wszyscy... - zaczął.

- Na jej pogrzebie? JESZCZE wszyscy? - byłam zdziwiona.

- No nie pamiętasz co się tam stało ? Tam w Auredonie. Na naszą szóstkę spadał taka jakby klątwa. - wytłumaczył mi.

***

Poprosiłam starego o to, żeby mi to wszystko dokładnie opowiedział. Po jakimś czasie zaczęło mi coś światać.

-Czekaj, Evie to była to z niebieskim włosami, lubiła szyć. Prawda?

-Pamiętasz ją! Chociaż w sumie z Evie i Carlosem trzymałaś się najbardziej.

-Czekaj Carlos to nie był mój chłopak przypadkiem?

- Był... . A pamiętasz może co z nim? - zapytał z jak nadzieją.

- Sorki, ale nie pamiętam prawie nic. Pamiętam z tamtąd tylko to, że popełniłam samobójstwo.

Pies zaczął machać głową na wszystkie strony.

- Chodź za mną! - krzyknął z entuzjazmem.

Jak prosił, tak też zrobiłam.

***

Pies zaprowadził mnie do jakiejś rudery z napisem "Potępiona chatka Evie".

Zaprowadził mnie do środka. Wszytko było w granatowych odcieniach, jak na Evie przystało.

-Harley! - usłyszałam dwa pieski i jeden niski głos.

Zza rogu wybiegła Evie, jakąś fioletowo włosa dziewczyna i jakiś chłopaka ze śmieszną czapką.

-Sorki, ale kojarzę tylko Evie. Waszej dwójki nie. - wszyscy spojrzeniu na siebie jednoznacznie, a nie miałam pojęcia o co im chodzi.

Zaprowadzili mnie w dosyć znane mi miejsce.

Zaczęli śpiewać i tańczyć.

-Moment! - krzyknęłam i się do nich dołączyłam.

- Pamiętam! Evie, Mal, Jay, Stary i ... Carlos. - zrobiliśmy smutne miny.

***

-Na Boga zapomniałem. Evie! Dla Harley nie odebrano ciała, zrobiła to sama!

Wszyscy oniemieli.

Bez słowa pobiegli do swojej kryjówki.

- Wytłumaczy mi kto o co chodzi?

-Mal. - powiedział Evie grzebiąc w szafkach.

- To tak. Jak tam, w Auredonie ktoś zamordowała Evie, pojawiła się tutaj, tak jak każdy z nas później. Objawiła nam się ćma. Mówiła, że cię zna...

-Tak, kojarzę. Jak przyjechałem do Auredonu to widziałam taka ćmę. Była jakaś dziwna.

- Wracając. Mówiła, że na tę wyspę trafiają tylko zmarli potępieni. Możemy stąd wrócić, ale tylko jak będziemy wszyscy razem i połączymy siły. Zamordowani mają odebrane ciała na tamtym świecie, więc nie mogą się tam objawić. Jedynie osoby które życie odebrały sobie samemu. Tam jak ty. Evie szuka sposobu jak zrobić, żebyś mogła się tam objawić i powiedzieć dla Carlosa, że musi odebrać sobie życie dla dobra naszej całej szóstki. - stworzyła zrozumiały monolog.

-Rozumiem.

- Jest! - wrzasnęła Evie.

- Mal, będziesz potrzebna. - podawała dla fioletowo wlosej kartkę z zaklęciem.

- Umarła dusza, a ciało zostało. Ukaż się tam, bo ciąż nas za mało.

W mgnieniu oka zaczęłam znikać z tamtąd, a pojawiałam się na jakiejś ławce otoczona różami.

//////////

Wracam! Proszę, nie bijecie. Wiem, że nie było mnie z pół roku, ale w między czasie pisze jeszcze dwie książki i mam mało czasu przez naukę. Podobało się? Obiecuję, że teraz rozdziały będzie co jakieś max. 5 dni.

❤️❤️❤️🥀🥀🥀

"We're rotten to the core" • Descendants • Where stories live. Discover now