Rozdział 6

10.4K 328 11
                                    

Andrew

Wczoraj byłem z Pipą u lekarza, powoli oswajałem się z myślą, że dziecko jest być może moje. Pipą chciała wyciągnąć ode mnie pieniądze twierdząc, że chce zacząć urządzać pokój dla dziecka, ale nie byłem co do tego przekonany. Postanowiłem, że zlecę to mojej asystententce.
Wieczorem zadzwoniłem do Antonio, był wściekły gdy powiedziałem mu o wszystkim.
Przez 20 minut wysluchiwałem jego krzyków że jak mogłem zrobić dziecko przypadkowej lasce.
Teraz zostali mi tylko rodzice.
Nie lubiłem jeździć do Shokan, nie podobało mi się tamto miejsce, ale nie miałem wyboru.
Napisałem do mojej asystentki.

JA: Zorganizuj mi jutro lot do Shokan.

Po chwili odpisała.

KATE HARRIS: Już wszystko załatwiam. Ma Pan lot o 10.

Świetnie chociaż trochę się wyśpie, bo nie idę jutro do pracy.

Odłożyłem telefon na szklany stół, jednak wziąłem go spowrotem bo dostałem nową wiadomość.

PIPA: Może masz ochotę zjeść ze mną kolacje?

Ona chyba oszalała.

JA: Chyba jasno się wczoraj wyraziłem, że łączy nas tylko dziecko. NIC WIĘCEJ!!

Głupia baba, mam nadzieję, że teraz to do niej dotrze.

PIPA: Nie bądź taki nie miły, pamiętasz jak nam było dobrze?

JA: Masz rację, było dobrze. BYŁO! Ale nie licz na nic więcej.

PIPA: Niedługo możesz tego pożałować. Pamiętaj, że noszę twoje dziecko.

JA: To się niedługo okażem

PIPA: Ty draniu!!

Odłożyłem telefon i poszedłem pod prysznic, wziąłem zimny prysznic, uwielbiałem to.

Nagi wyszedłem z łazienki i przygotowałem sobie coś do zjedzenia. Rzadko chodziłem ubrany po domu. Wziąłem jeszcze piwo i udałem się do mojego gabinetu. Musiałem jeszcze trochę popracować.

***

Byłem już w samolocie, rodzice nie wiedzą, że dzisiaj ich odwiedzę. Pewnie będą zaskoczeni.
Niedługo miałem lądować.
-Panie Riviera samochód dla Pana będzie czekał na lotnisku-powiedziała do mnie stewardessa trzepocząc długimi rzęsami.
-Dziękuję, możesz odejść-
Popatrzyła na mnie gniewie, pewnie miała ochotę na małą zabawę, ale nie miałem na to czasu. Odeszła kręcąc biodrami, pewnie myslała, że za nią pobiegne i pewnie bym to zrobił, ale pilot ogłosił, że podchodzimy do lądowania.

***

Na lotnisku czekał na mnie nowy Land Rover. Wyrzuciłem z kieszeni numer, który wcisnęła mi przy wyjściu stewardessa.
Ruszyłem w drogę do Shokan, na szczęście nie miałem daleko.

****

Emily

Miałam dość, Matt od rana do mnie wydzwaniał. Nawet Indią przy śniadaniu zauważyła, że coś jest nie tak, ale udało mi się wykręcić od rozmowy z nią. Teraz siedziałam na ławce przed motelem, koło mnie kręcił się Max, który co chwilę przynosił mi piłkę żebym mu rzucała.
Na podjazd wiechał jakiś samochód, nie znam się na nich, ale wyglądał na drogi. Po chwili ktoś z niego wyszedł. Mężczyzna, cholernie przystoiny mężczyzna, nie widziałam jego twarzy bo miał okulary. Był umieśniony, co podkreślała odcisła koszulka. Jego włosy były ciemne, prawie czarne. Szedł w stronę wejścia, gdy nagle wybiegła Indią i rzuciła się w jego ramiona, wydawała się taka malutka przy nim.
-Andrew synu jak dobrze cię widzieć, chodź musisz zobaczyć tatę- ciągnęła go do wejścia. On tylko rzucił na mnie okiem i poszedł za nią, ale wcześniej ściągnął swoje okulary. Miałam wrażenie, że gdzieś już go widziałam, ale mogłam się mylić, bo niby gdzie miałam go spotkać.

****

Andrew

Rodzice byli szczęśliwi, że do nich przyjechałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak mi ich brakowało.
-Więc synu kiedy przedstawisz nam naszą synową? - zapytał ojciec.
Wiedziałem, że będą dążyć ten temat.
-A wy kiedy sprzedacie ten motel? - wiedziałem, że to ich ucieszy.
-Już wiele razy mówiliśmy ci, że nigdy tego nie zrobimy, kochamy to miejsce-
Nie wiem co oni tu widzą, pełno drzew nic więcej.
-Jak ci idzie w pracy? - zapytali jednocześnie
-Bardzo dobrze, firma ciągle się rozwija-
-To świetnie, wychowalismy mądrego mężczyznę-oboje zaczęli się uśmiechać.
-Idź z tatą do jadalni, zaraz powinien być gotowy obiad-
Zrobiliśmy tak jak mówiła, było już tam kilka osób. Małe dzieci biegły między stolikmi i orzekrzykiwały się. Nienawidziłem tego.
-Chodź synu, tam jest wolny stolik-zajęliśmy miejsca, po chwili mama przyniosła obiad.
-Smacznego chłopcy-
Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, że prawdopodobnie zostanę ojcem, nie wiedziałem jak zareaguje, choć znając ich będą wniebowzięci.
-Muszę wam coś powiedzieć-popatrzyli na mnie w skupieniu, ale mama po chwili popatrzyła na kogoś kto wszedł do jadalni.
-Emily pozwól do nas-krzyknęła machając.
Pewnie znów będzie próbowała mnie z kimś wyswatać, a ja nie po to tu jestem.
Spojrzałem na kobietę, która podeszła i zakrztusilem się wodą, którą popijałem.
To ona, nie mogę w to uwierzyć. Tak długo ją szukałem, gdy wyszła z mojego pokoju hotelowego w Neapolu dwa lata temu. To był najlepszy seks w moim życiu, próbowałem ją szukać, ale na darmo. Wygladała na dużo szczuplejszą, ale i tak była oszałamiająca, jej rude włosy były wspaniałe, pamiętam jak za nie ciągnąłem wypełniając ją. Ona patrzyła na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy, może też mnie poznała.
Dopiero mama przerwała ciszę
-Emily poznaj naszego syna Andrew- wstałem i wyciągnąłem rękę w jej stronę, z lekkim wahaniem ją przyjęła, wziąłem jej dłoń do ust i złożyłem na niej pocałunek na co zadziała i od razu ją zabrała.
-Miło mi, jestem Andrew Riviera-
Po chwili prawie wyszeptała.
-Emily-
Emily, Emily więc to tak ma na imię ta piękność, nie wydaje się taka odważna jak była w moim pokoju.
Z wrażenia aż zapomniałem, że miałem coś do powiedzenia.

*****

Emily

Z ogródka weszłam od razu do jadalni, Indią zauważyła mnie i zawołała do stolika. Podeszłam bliżej i dopiero go rozpoznałam. Spędziliśmy razem noc dwa lata temu w Neapolu, cudowną noc. Nie mogłam uwierzyć, że to on jest synem Lucjusza i Indi.
Andrew, pasowało do niego to imię.
Chciałam wrócić do swojego pokoju.
-Wybaczcie, ale źle się poczułam, pójdę do siebie-
Czułam jego wzrok na sobie, ale nie popatrzyłam na niego.
Szybkim krokiem z tamtąt wyszłam, mam nadzieję, że więcej na niego nie wpadnę.
Noc z nim była wspaniała, był taki dominujący. Pamiętam, że dużo czasu minęło zanim o nim zapomniałam.
Nie mogłam teraz o tym myśleć, bo będę miała ochotę na powtórkę, a nie chce teraz wchodzić w żadne relacje z facetami bo to tylko problemy.
Mój telefon znów zaczął dzwonić
MATT

Miałam go dość.

JA: Daj mi spokój dupku!!

Zablokowałam jego numer, może to coś pomoże.

W walizki wyciągnęłam album z rodzinnymi zdjęciami i poszłam na balkon. Wszystkie wspomnienia z dzieciństwa zaczęły do mnie wracać, a po mojej twarzy spływały łzy, starałam się je wycierać, ale ciągle pojawiały się nowe.

##
##

Nieznajomi✔️[Two Souls II]Where stories live. Discover now