Błękit

802 65 5
                                    

Dawno nie spała tak dobrze. Wstając z lichego materaca który pieszczotliwie nazywała łóżkiem, poczuła się wyjątkowo spokojnie. Wzięła szybki prysznic, wskoczyła w wygodne spodnie i koszulkę, poczym zeszła cicho po schodach. Z salonu dochodziły ciche dźwięki porannego teleturnieju. To był dobry znak. Starając się zachować jak najnaturalniejszą twarz weszła do pokoju jak gdyby nigdy nic.

-Dzień dobry mamo, jak się spało?

Kobieta po kilkunastu sekundach podniosła głowę i spojrzała w kierunku córki rzucając jej niepewne spojrzenie. Kolejne sekundy zajęło jej zastanowienie kim owa osoba jest, dopiero później co do niej powiedziała. Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć jednakże w ostatniej chwili jakby się rozmyśliła i zamarła.

-Brałaś leki? –Dziewczyna zajrzała do specjalnego opakowania i z głośnym westchnieniem podała matce tabletki oraz szklankę wody. Usiadła na brudnej podłodze tuż obok kanapy cicho czekając aż lekarstwa zaczną działaś. Średniego wieku kobieta zaczęła odzyskiwać panowanie nad własnym ciałem oraz umysłem. Rzuciła dziewczynie spojrzenie pełne wdzięczności, po czym nieśmiało się uśmiechnęła.

-Dzień dobry.

-Jesteś głodna?

Matka kiwnęła głową i jednym ruchem ręki pokazałaby pomogła jej wstać. Kilkanaście minut później siedziały przy kuchennym stole i zajadały się chlebem z marmoladą oraz gorzką kawą. W takich chwilach cieszyła się ze wszystkiego co ma, a nawet z tego czego nie ma. Było jej dobrze w rodzinnych czterech ścianach, z trzeźwo myślącą matką i ojcem wiecznie w pracy. Gdy była mniejsza uwielbiała czekać aż wróci by rzucić się mu na szyję i usłyszeć jedno zmęczone, ale przepełnione miłością dobranoc. Nie słyszała go już od wieków.

Włożyła brudne naczynia do umywalki starając się skupić na wykonywanej czynności. Leki spełniły swoje zadanie, mama opowiadała jej o ostatnim odcinku jednego z jej ulubionych hiszpańskich seriali. Gdy skończyła oznajmiła jej, że za chwilę zaczyna się kolejny teleturniej którego nie może przegapić. Kiwnęła jej głową żeby szła i się nią nie przejmowała po czym zakręciła kurek z wodą i wyszła przed dom. Jedyne o czym teraz marzyła to cisza i spokój. Usiadła na pobliskim kamieniu, który kilka lat temu tata postawił dla niej by miała swój własny kamień jak w jednej z książeczek dla dzieci. Wtedy wydawał się być większy.

Jednakże jego funkcja nigdy się nie zmieniła. Od pierwszego dnia siadała na nim i marzyła. Zawsze w tym samym miejscu, zawsze o czym innym. W dniu szesnastych urodzin postanowiła, że gdziekolwiek się przeprowadzi weźmie go ze sobą chociażby miało ją to słono kosztować. Myśląc o tym teraz wybuchała śmiechem jednak świadomość posiadania go przy sobie uspokajała ją. Ot jej małe miejsce na świecie, którego nikt nigdy jej nie odbierze. To był jeden z najlepszych dwóch prezentów jakie otrzymała. Drugi podarunek spoczywał w kieszeni jej spodni czekając aż go wydobędzie i znów pogrąży się w otchłani świetnie dobranej muzyki. Do przesłuchania całej playlisty zostały jej dwie piosenki. Wyciągnęła małe urządzenie, włożyła słuchawki do uszu i ponownie wsłuchała się w tekst.

What if I say I'm not like the others?

What if I say I'm not just another one of your plays?

 

Z uśmiechem na ustach oparła głowę o ramię i przymknęła powieki. Nie zdawała sobie sprawy, że cicho podśpiewuje wraz z wokalistą oraz kiwa się w rytm dobrze znanej jej piosenki. Gdy utwór się skończył poczuła lekkie rozczarowanie, ale również i ekscytację, ponieważ nadchodziła upragniona ostatnia piosenka.

No one knows what it's like

To be the bad man

To be the sad man

Behind blue eyes

Przed jej oczami pojawił się widok nieznajomego chłopaka nieśmiało uśmiechającego się do niej. Jednakże jej cała uwaga skupiała się na jego nieziemsko błękitnych oczach. Błękitne… Otworzyła oczy i spojrzała na odtwarzacz poczym cicho jęknęła. Błękitne oczy, błękitny odtwarzacz, dwie niewiadome.

Podkuliła nogi, oparła głowę na kolanach. Ponownie zatonęła w swoim wspomnieniu z piosenką w uszach oraz dziwną teorią.

Dawno nie czuł się tak podekscytowany. Cały poranek poświecił na przygotowanie się, chciał zrobić jak najlepsze wrażenie. Bał się, że go nie rozpozna w końcu minęło już trochę czasu. On jednak nie zapomniał. Starannie ułożył włosy, wyperfumował się, wygrzebał najczystszą koszulkę. Nawet przyłapał się na nuceniu jednej z ulubionych piosenek o miłości! Wszystko wydawało się takie proste. Dotarcie do „Cynamonu” zajęło mu kilka minut. Zaparkował motor tam gdzie zwykle po czym ruszył w kierunku kawiarni. Bądź sobą powtarzał w myślach. Z wielkim uśmiechem na ustach wszedł do środka. Mały dzwoneczek nad drzwiami oznajmił jego przybycie. Nie patrząc przed siebie podszedł do blatu. Gdy podniósł wzrok poczuł jak zaczyna rodzić się w nim gniew i rozczarowanie. Nim młody barista zdążył wypowiedzieć jakiekolwiek słowo Luke wybiegł z kawiarni starając się nie wybuchnąć przy ludziach. Znów spierdolił. Znów. 

Smoke Clouds ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora