Tajemnica

457 50 3
                                    

Czas leciał, a on nie miał pojęcia co robić. Przeszukał cały dom, wypytał każdą napotkaną osobę jednak na darmo- wszyscy pochłonięci byli opróżnianiem czerwonych kubeczków, nie zwracali uwagi na nic poza nimi. Wkurzony wyszedł przed dom by zaczerpnąć świeżego powietrza. Chłodna noc owiała jego rozgrzane ciało dając chwilę do namysłu. Przysiadł na najniższym schodku i przymknął powieki starając się odkopać w myślach najbliższe miejsca do których mogła się udać. Na pieszo wszędzie jest daleko.. Otworzył szeroko oczy, a jego wzrok padł na miejsce w którym niespełna dwie godziny temu zaparkował motor …chyba, że ma czym podróżować.

Zerwał się na równe nogi i podbiegł do pierwszego lepszego samochodu łudząc się by był otwarty. Na jego szczęście w stacyjce znajdowały się kluczyki. Wsiadł do maszyny i odpalił ją nie zawracając sobie głowy pytaniem właściciela o zgodę. Plaża, kawiarnia, moje mieszkanie.. Próbował wyliczyć w myślach wszystkie miejsca do których mogła się udać. Jej telefon dalej był nieaktywny, ulubione alejki świeciły pustkami. Krążył po ciemnych ulicach czując rosnący w sobie gniew i frustracje. Było też coś innego. Powoli paraliżował go strach. O nią.

Jej drobne ciało drżało z zimna. Dzisiejsza noc była wyjątkowo chłodna, a jej strój ani trochę nie przystosowany do takiej pogody. Nie wiedziała ile leży już przy krawędzi klifu. Godzinę, dwie? Czas w tym miejscu się zatrzymał.

W dłoni trzymała wyłączony telefon. Głos rozsądku podpowiadał jej by zadzwoniła do chłopaka, poprosiła by przyjechał i wytłumaczyła, dlaczego zachowała się w taki a nie inny sposób. Jednak jej serce dalej płakało. Wspomnienia wracały z podwójną siłą wywołując w niej wszystkie najgorsze uczucia. Ze łzami w oczach włączyła komórkę i wybrała jego numer czując, że rozpada się na kawałki.

Ciche brzęczenie telefonu wyrwało go z myśli. Zjechał na pobocze, wygrzebał telefon z kieszeni i oniemiał. Julia..

-Halo?

-Luke?- Zachrypnięty głos dziewczyny złapał go za serce. Z całych sił starał się nie rozbeczeć jak małe dziecko. Walnął dłonią o kierownicę przywracając się do rzeczywistości.

-Gdzie jesteś?

-Pomóż mi..proszę- Przez słuchawkę słyszał jak cicho szlocha. Czuł rosnącą w gardle gulę.

-GDZIE JESTEŚ

-Klif

Cisza.

Telefon wylądował na tylnym siedzeniu. Pisk opon obudził kilku mieszkańców osiedla. Niezadowolone wrzaski zostawił w tyle mając przed oczami brązowooki cel. W duchu modlił się by była cała i zdrowa. Doskonale pamiętał noc, kiedy podzieliła się z nim swoją tragedią, nigdy tego nie zapomni. Coś w środku podpowiadało mu, że czeka go dziś powtórka. Westchnął głośno i skręcił na leśny parking. Szybkim krokiem przeszedł dzielące go od niej dwa kilometry. Chłodne powietrze uderzało go w twarz, wytrącając ze zmęczonych oczu pojedyncze łzy. Kilka metrów przed ostatnimi drzewami zauważył porzucony motor. Jego serce zaczęło szybciej bić, a nogi same poniosły go w kierunku leżącej na ziemi postaci.

Silne ramiona otoczyły jej zimne ciało, potrząsały nią delikatnie. Słodki głos wołał do niej po imieniu, jednak nie była w stanie mu odpowiedzieć. Arktyczne oczy wpatrzone w nią z przerażeniem, a zarazem ulgą śledziły każdy jej drobny ruch. Próbowała się podnieść, pokazać, że jest silna. Po kilku godzinach ciągłego leżenia jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Wylądowała na chłopaku i przez krótką chwilę zapomniała o wszystkim. Z jej zaschniętego gardła wydobył się głuchy śmiech. Przerażony Luke posadził ją obok, objął jej drobną twarz dłońmi i przyjrzał się uważnie.

Smoke Clouds ✔Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu