28

219 15 0
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 



Jak wróciliśmy do domu Ashtona nie było. Tylko kartka wisząca na lodówce. Luke wziął ją i przeczytał szybko. Chciałem mu spojrzeć przez ramię, ale w tym samym momencie porwał ją. Popatrzyłem na niego zdziwiony. 

- To nic ważnego.- Wymusił uśmiech i wyrzucił strzępki do kubła. Odetchnął i wyszedł z kuchni. Poczekałem aż jego kroki się uciszą i wyciągnąłem kartkę z kubła. Ułożyłem ją na podłodze tak by jakkolwiek dało się przeczytać co na niej było. 


Musiałem pojechać do biura. Niech Michael nie wychodzi z domu. 

Wszystko zostawiam. 


Tylko tyle. Nie wiedziałem co zostawia w domu i czemu mam nie wychodzić. Przecież nawet gdybym miał to niby gdzie? 

Wyrzuciłem szybko kartki do śmietnika i umyłem ręce. Grzebanie w śmieciach nie jest higieniczne. Gdy już wycierałem ręce do kuchni wrócił Luke. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Ale już bez wymuszania. Też się do niego uśmiechnąłem i usiadłem na krześle. 

- Jesteś głodny?- Luke otworzył lodówkę i zaczął ją przeszukiwać. Patrzyłem na niego, kręcąc głową. Nadal byłem najedzony po tym co zjadłem w szkole. A poza tym nie chciałem jeść tak dużo. 

Luke popatrzył na mnie i skrzywił się. Chyba nie wiedział jak się zachować. Ale czemu to nie mam pojęcia. Nie zachowywał się tak jak rano. Nie uśmiechał się i nie mówił jak nakręcony. Nie był spokojny, tylko strasznie spięty. Nie rozumiałem. 

- Może...- Zaczął, lecz zaciął się. Rozejrzał się po kuchni i wreszcie popatrzył na mnie. Przyglądałem się mu cały czas. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Problem był tylko w tym, że nie wiedziałem co dokładnie. 

- Może obejrzymy film? 

Pokręciłem powoli głową. Chyba powinienem być dla niego miły w takim momencie ale nie chciałem siedzieć z nim i się zastanawiać o co chodzi. Czemu się tak zachowuje. Czemu Ashtona nie ma w domu. I czemu mam nie wychodzić z domu. Dlatego wziąłem zeszyt i szybko napisałem trzy wyrazy. 


Idę zrobić zadania 


Podałem zeszyt Luke'owi i wstałem z krzesła. Przeczytał i wydawało mi się, że odetchnął. 

- Jasne.- Pokiwał głową i odłożył zeszyt na parapet.- Nie będę ci przeszkadzać. 

Tym razem ja wymusiłem uśmiech. Wyszedłem z kuchni i wziąłem plecak, który wcześniej zostawiłem koło schodów. 

Prawie wbiegłem na samą górę i zamknąłem się w swoim pokoju. Rzuciłem plecak na łóżko i popatrzyłem przez okno. Niebo było fioletowe, czego wcześniej nie zauważyłem. Nie było żadnej chmury, żaden ptak nie latał. Była całkowita cisza. A ja byłem ciekawy o co tu chodzi. Dlatego otworzyłem okno i poczułem zapach tak słodki, że aż mulący. Powstrzymałem odruch wymiotny i usiadłem na parapecie, przerzucając nogi na zewnątrz. Dalej wpatrywałem się w niebo i wdychałem zapach. 

Miałem wrażenie, że z każdą chwilą niebo robi się bardziej fioletowe, a zapach był coraz gorszy. Teraz przypominał spalone włosy. Zaczęło mi się od tego kręcić w głowie. Nie byłem w stanie utrzymać się ramy okna. Dlatego chciałem wrócić do pokoju. 

Moje nogi były ciężkie jakby ktoś założył mi buty z betonu. W głowie miałem całkowitą pustkę. Czułem się po prostu jak naćpany. Chociaż nigdy nawet nie próbowałem żadnych używek. 

Nagle zapach się zmienił. Czułem teraz lody truskawkowe i gumę balonową. Znowu zrobiło mi się niedobrze. Zacząłem się bujać. Machinalnie, przez co nie panowałem nad tym. Przechyliłem się lekko do przodu i mocniej do tyłu w zacząłem spadać. Po chwili całe plecy mnie bolały i jedyne co widziałem to ciemność. 






----------------------------------- 

Jak sobie przypomnę o co mi chodziło to napiszę, bo totalnie nie pamiętam jak zaczęłam pisać ten rozdział... 


Dobranoc/Dzień dobry <3 

M. <3 


P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ 

INNE DZIECKO... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz