31

222 20 6
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 



Obudziło mnie natarczywe dzwonienie budzika, od którego głowa bolała. Pierwszy raz go użyłem i właśnie taki był skutek tego. Za oknem dopiero wstawało słońce, a ja już nie spałem. Ale miałem pretekst. Musiałem odrobić lekcje, które wczoraj nie zrobiłem. Tylko dlatego wstałem o piątej. W każdym innym przypadku spałbym dalej i nawet nie myślał, żeby się budzić. 

Jednak nie mogłem sobie pozwolić by już drugiego dnia były ze mną kłopoty. Dlatego siedziałem przy biurku i robiłem pierwsze zadanie z matematyki. Nie było złe. Odpowiedzi były podane, trzeba było tylko wskazać, która z nich jest poprawna. Miałem nadzieję, że uda mi się zrobić to na tyle szybko by jeszcze przespać się. 

Mogłem z ręką na sercu powiedzieć, że nienawidzę wstawania przed 9 rano. Czyli co za tym idzie nienawidzę wstawania do szkoły prawie tak bardzo jak tego, że nie mogę się odzywać. Jednak przyzwyczajenie robi swoje. Po prostu robię to bo tak trzeba i tak ludzie robią. Da się żyć. Trzeba żyć. Trzeba być. I trzeba mieć coś co pozwala ci cieszyć się życiem. Ja jeszcze nie do końca to znalazłem. Ale na to też przyjdzie pora. 

Ostatnie zadanie z matematyki skończyłem równo o szóstej. Godzinę zajęło mi, zanim zrozumiałem o co chodzi w temacie. A na początku wydawał się taki łatwy. Ale to nie moja wina, że wychodziły mi inne wyniki niż w odpowiedziach. To wina matematyki. 

Chciałem się wziąć za dokończenie zadania z biologii, które swoją drogą zacząłem już w szkole, ale usłyszałem hałas. Coś jakby łamanie się drewna czy czegoś podobnego. Nie byłem pewien co to było i gdzie to było. Jednak wstałem od biurka i popatrzyłem przez okno. Prawie od razu zauważyłem Hooda leżącego w ogrodzie z kawałkiem płotu w ręce. Śmiał się i przytulał do deski. Miałem go dość, a tak naprawdę dopiero go poznałem. 

Założyłem bluzę i po cichu zszedłem na dół. Przez salon wyszedłem na ogród i zobaczyłem jak Hood stara się oderwać do końca deskę. Szybko podbiegłem do niego i złapałem za rękę by tego nie robił. 

- Nie śpisz księżniczko.- Hood zaśmiał się pocałował mnie. Szybko go odepchnąłem od siebie i cofnąłem o krok. Machinalnie tak naprawdę wytarłem usta i pokręciłem głową. 

- Oj wybacz.- Znowu zaśmiał się i oparł o płot.- Miałem z tym poczekać do pierwszej randki, ale wyglądasz zbyt pociągająco. 

Pokręciłem głową i pokazałem ręką na połamaną deskę. 

- A o to się nie martw. Twoi tatuśkowie mają na tyle pieniędzy, że to naprawią. 

Nie mogłem go słuchać. Nie rozumiałem jego postępowania. A tym bardziej nie rozumiałem tego, że znowu jest naćpany. Czy on kiedykolwiek jest czysty? Tego nie wiem, ale chyba też nie chciałem wiedzieć. 

- Oj nie mów, że to cię ruszyło. Przecież to tylko prawda. 

Podszedłem do Hooda na tyle blisko, że mógłbym policzyć jego rzęsy. Jednak ja tylko patrzyłem mu w oczy. Nie widziałem w nich nic. Znowu były puste. 

- Podoba mi się to księżniczko.- Poczułem jego ręce na moich biodrach. Od razu przeszedł mnie dreszcz, ale wcale nie był przyjemny. Wiedziałem, ze teraz czas na jedyną obronę. Po prostu musiałem zrobić coś co staram się nigdy nie robić. Rozejrzałem się dookoła aby upewnić się, że nikt nie patrzy. Chociaż patrząc na godzinę to raczej jeszcze wszyscy spali. Tym lepiej. 

- Dobranoc Hood.- Szepnąłem i w tym samym momencie ciało Hooda opadło bezwładnie na ziemię. Skupiłem się i przeniosłem go przez dziurę na drugą stronę. Wyszedłem za nim. Szedłem tak długo, aż nie znalazłem przystanku. Ułożyłem go na ławce i nie oglądając się zacząłem wracać. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale może tak życie tego chłopaka się zmieni. Przed wejście do domu wytarłem rękawem bluzy krew, która dalej leciała mi z nosa. Mam nadzieję, że Ashton i Luke jeszcze śpią i mnie nie zobaczą tak... 





----------------------------------------------------------- 

Nie wiem czy piać coś jeszcze czy nie 


Dzień dobry/Dobranoc <3 

M. <3 


P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ! 

INNE DZIECKO... Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora