13

306 29 1
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 



Obudziłem się po ósmej. 

Na dworze dalej padał deszcz, ale to już nie była moja wina. Chociaż tak się czułem. Nie miałem siły ani chęci na nic. Nawet wstać z łóżka mi się nie chciało. Dlatego leżałem już tak od dwudziestu minut. Po prostu leżałem i wsłuchiwałem się w ciszę. Myślałem, że może Luke lub Ashton przyjdą do mnie, ale chyba pojechali do pracy. Wcale bym się nie zdziwił, w końcu jest poniedziałek. Oni funkcjonują normalnie czego ja niezbyt potrafię zrobić. 

Gdy popatrzyłem znowu na zegarek była dwunasta czterdzieści trzy. Nie wiem gdzie mi ten czas uciekł, ale wcale go nie potrzebowałem. Nie dziś. Miałem ochotę zostać cały dzień w łóżku i najlepiej wcale się niczym nie przejmować. Chociaż może tak naprawdę nie miałem czym? Tego nie wiedziałem. Nie chciałem zbyt szybko się o tym dowiadywać. Bałem się tego i chciałbym odwlec to w czasie jak najdłużej. Ale chyba powinienem dać sobie limit. Limit czasowy do kiedy muszę się uspokoić, ogarnąć i wreszcie iść do tej szkoły. Wreszcie muszę zmierzyć się z życiem i ludźmi. 

A więc Mike do kiedy tego czasu potrzebujesz?... Do piątku? Niedzieli? Poniedziałku? 

Chyba tak będzie dobrze. W następny poniedziałek pójdę do szkoły. I nie będzie się działo to co tym razem. Będę spokojniejszy i bardziej chętny. 

Poproszę Ashtona by pokazał mi szkołę. Z daleka, ale chce ją zobaczyć. Chce wiedzieć, gdzie będę spędzał połowę swojego dnia. I może jak zobaczę kilku ludzi to będę w stanie ocenić jacy są? Choć ludzie ukrywają się pod maskami to może uda mi się dostrzec choć jedną osobę, która była by w stanie mi pomóc. Chociaż pewnie nawet nie będzie o tym wiedzieć. 

Może nawet jutro go poproszę? O ile będzie miał czas. Nie wiem też o której kończy. Nie mówił mi, a nie wiem czy ma jedne godziny czy wraca kiedy chce? Zapomniałem cokolwiek o tym spytać. Będę musiał to nadrobić.... 


Kilka minut przed szesnastą wstałem z łóżka. Czułem głód tak wielki, że mógłbym zjeść budyń, jajecznicę, frytki, gofry i jeszcze kilka kanapek. Tak byłem mega głodny i musiałem to nadrobić. Jednak nadal nie chciało mi się nic. A co za tym szło nie chciało mi się stroić. Dlatego ściągnąłem piżamę, która składała się z starej o dwa rozmiary za dużej bluzki z jakimiś chińskimi napisami i krótkich spodenek, i rzuciłem na łóżko. Założyłem szare majtki, które ładnie pasowały do mojego tyłka. Do tego założyłem szare dresy, trochę ciemniejsza szarą bluzkę z nadrukiem kawałków pizzy i napisem na środku " NO DRAMA ". Jednak było mi zimno, więc wziąłem jeszcze czarną bluzę. Założyłem ją na siebie, schodząc po schodach. 


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Będąc na ostatniej prostej zauważyłem jakąś starsza kobietę krzątającą się w salonie. Nie wiedziałem kto to i co tu robi. Przez chwilę stałem na schodach, obserwując się jak najbardziej mogłem. Wreszcie ruszyłem do przodu. Stanąłem od razu w wejściu i patrzyłem na kobietę.

- Witaj Mike. Zaraz zrobię ci.... śniadanie?- Nawet nie odwróciła się do mnie.- Nie musisz się martwić, wiem że nie rozmawiasz. 

Nadal nie wiedziałem kto to, a ona wiedziała jak mam na imię i że nie gadam. Kobieto kim jesteś? 

- Może naleśniki? Chociaż już raczej obiad powinien być. To może zamówimy chińszczyznę? Mam ochotę na sajgonki.- Kobieta odwróciła się do mnie. Miałem wrażenie, że ją czymś zdziwiłem.- Jak Mike? Może być? 

Pokiwałem głową, bo nie wiedziałem co innego mam zrobić. 

- W takim razie idę po telefon.- Odsunąłem się od wejścia tak by mogła przejść obok mnie. Jednak dalej nie wiedziałem co to za kobieta i co tu robi. Czułem się dziwnie z myślą, że tyle o mnie wie. Słyszałem jak rozmawia na przedpokoju, dlatego przeszedłem szybko do kuchni. Nalałem sobie soku do szklanki i wypiłem jednym duszkiem. Dalej się zastanawiałem o co chodzi, gdy zauważyłem kartkę na lodówce. Podszedłem do niej i wziąłem kartkę do ręki. 



Mike! 

Musimy coś załatwić w firmie, nie chciałem cie budzić i Luke mi też zabronił. Dlatego piszę tą kartkę. Mam nadzieje, że już lepiej się czujesz i nie denerwujesz tak. Zjedz pożywne śniadanie i obiad bo nie wiem czy na niego wrócimy. Nie czekaj jak coś. 

I uważaj jak coś. Moja mama ma wpaść na dzień może dwa. Nie bój się jej, ale jest dziwna. Nie słuchaj jej głupich gadań i błagam za nic nie pozwól jej wypić nic z mojego barku. 

Porozmawiamy wieczorem o ile nie będziesz spać 

Ash & Luke 



- Zobaczyłeś karcioszkę?- Podskoczyłem na głos mamy Ashtona.- Kochaneczku nie bój się mnie tak. 

Jej śmiech był dziwny. Jak Ashtona. To na pewno była rodzina. Odwiesiłem kartkę na lodówkę i popatrzyłem na nią. Cały czas się uśmiechała, co było trochę dziwne. 

- Zamówiłam nam obiad, a te dwa geje same sobie coś zamówią albo zrobią. Skończyła się dobra mamusia. Teraz będę dobrą babcią. Albo mogę być twoją koleżanka. Cokolwiek. No ale też możesz i mówić po imieniu.- Mamie Ashtona włączył się słowotok. Ledwo go rozumiałem, ale coraz lepiej się czułem w jej towarzystwie. I powiedziała, że może być moją babcią. A co za tym idzie nie ma problemu z tym, że jestem adoptowany. 

- A tak w ogóle Mike to jestem Anne Marie Irwin.- Anne wystawiła do mnie rękę. Zaciąłem się na chwilę przez jej słowotok, ale szybko podałem jej rękę. Ona od razu przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła. Ashton taki nie jest jednak.... 








To jest chyba najdłuższy rozdział tu :') 

Dobranoc/Dzień dobry <3 

M.<3 


P.S. ZAPRASZAM WAS NA INNE MOJE OPOWIADANIA!!! <3 

INNE DZIECKO... Where stories live. Discover now