epilogue // *some things last*

350 39 35
                                    

Ostatnia koperta z wczorajszą datą. Pod palcami czuję tłoczony papier listowny. Zawartość musi być wyjątkowa. Domyślam się co tam może być, ale nie chcę tego widzieć. W końcu rozrywam perłową kopertę i wyciągam kartkę.

Najkochańsza Sophie,

Możesz myśleć, że jestem skończonym idiotą przypominając o sobie po pięciu latach od naszego rozstania. Po co piszę ten ostatni wpis, list? Chcę tylko powiedzieć, że nigdy nie przestałem Cię kochać. Nawet wtedy kiedy myślałaś, że już nic do Ciebie nie czuję. Myliłaś się. Chciałem oszczędzić Ci cierpień. Wiem, i tak cierpiałaś. Myślałem, że odcinając się od Ciebie pozwolę oszczędzić Ci straty z powodu mojej choroby. Nie chciałem też, żebyś widziała jak z każdym dniem słabnę coraz bardziej. Jako mężczyzna, uważałem, że muszę być cały czas silny, że muszę być dla Ciebie oparciem non stop. Nie chciałem być dla Ciebie ciężarem z powodu tego pieprzonego raczyska. Teraz, kiedy zostało mi już niewiele czasu, zrozumiałem jedną ważną rzecz? To nie Ty potrzebowałaś oparcia. To ja go potrzebowałem. To ja byłem tą słabszą połową. Gdybym nie zrezygnował z Ciebie tak wcześnie, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Każdy Twój uśmiech, każde Twoje spojrzenie sprawiało, że chciało mi się żyć. Wiem, uciekanie sprzed ołtarza było złą decyzją. Teraz wiem, że najgorszą. Nic już nie zmieni. Już jest za późno. Umieram. Byłaś małym promyczkiem, rozświetlającym każdy dzień, kiedy byliśmy razem. Możesz myśleć, że zrezygnowałem z Ciebie, kiedy odchodziłem, że zapomniałem. Co to, to nie! Przez dokładnie (...) dni myślałem o Tobie. Myślę o Tobie teraz i będę myślał do końca moich dni.

Poprosiłem Hayboecka, żeby się Tobą zaopiekował, kiedy mnie zabraknie. Wiem, że skutecznie. Wiem, że jesteście teraz razem, że spodziewacie się dziecka. Jestem szczęśliwy, że układasz sobie, życie beze mnie, że znalazłaś szczęście.

Wiedz, że kochałem Cię od tego pamiętnego Sylwestra, kocham nadal i zawsze kochał będę,

Twój Gregor xx

Znalazłam szczęście? Nigdy przenigdy z nikim nie będę tak szczęśliwa, jak byłam z Gregorem. Fakt, kocham Michiego, ale to Gregor był, jest i zawsze będzie miłością mojego życia. Czuję jak łzy spływają mi jedna za drugą po policzkach.

- Sophie? - Michael podbiega do mnie i siada na podłodze tuż koło mnie. Pokazuję mu ten ostatni list. Kiedy go czyta, widzę jak smutnieje. Zdaje sobie sprawę, że nigdy nie zastąpi mi miłości Gregora, ale dba o mnie, zawsze był przy mnie, na dobre i na złe i zostanie tak długo jak tylko będzie musiał. Czytanie przerywa mu dźwięk telefonu. Mówi coś, ale przez mój szloch nic do mnie nie dociera. Po chwili widzę jak bardzo blednie na twarzy. Mocno mnie obejmuje i gładzi moje ramię.

- Co się stało? - pytam drżącym głosem i odsuwam się od narzeczonego. - Michi! Mów wreszcie.

Mężczyzna łapie mnie za rękę i kiedy próbuje coś powiedzieć łamie mu się głos. Widzę, że jest to coś ważnego, ale boi mi się powiedzieć. Spodziewam się najgorszego, więc patrzę mu w oczy nic nie mówiąc.

- Soph, przepraszam. Muszę...

- Mów! - nakazuję piskliwym głosem.

- Gregor zmarł dziś w nocy.







jestem gotowa na lincz, przyjmę go na klatę :')

też wylałam morze łez pisząc ten rozdział

w sumie płakałam sobie pisząc całe to opowiadanie i jako że jest moim małym pisarskim debiucikiem, to będzie w moim serduszku na zawsze i mam nadzieję, że Wam się podobało jako całość

dziękuję Wam za docenianie każdego rozdziału w postaci komentarzy, wyświetleń i gwiazdek, jestem Wam za to bardzo wdzięczna xx

jeśli to opowiadanie Wam się podobało, to zostańcie ze mną na dłużej, aktualnie w toku jest opowiadanie o D-A Tande i chyba nie będzie tak smutne jak to :') postaram się

do zobaczenia w kolejnych opowiadaniach

N. 

🔒daisies, chocolate & cigarettes // G. SchlierenzauerWhere stories live. Discover now