3 // *so wasted on you*

401 38 5
                                    

do czytania polecam: Angus&Julia Stone - All the colours





Salzburg, Austria, 21 I 2012

Stoję przed galerią sztuki, gdzie tego wieczoru masz wystawę swoich fotografii. Widzę przez szklane ściany Ciebie w towarzystwie garstki elegancko ubranych ludzi, w tym Michaela Hayboecka, który mnie tu zaprosił bez Twojej wiedzy. Jechałem tu pieprzone dwie godziny. Mówił, że na pewno ucieszysz się jeśli tu przyjadę.

Palę papierosa i przez głowę przechodzi mi myśl, że tu nie pasuję. Zrezygnowany wracam do środka i podaję szatniarce drewienko z numerem wieszaka, na którym wisi moja kurtka. Nagle czuję na moim ramieniu czyjąś dłoń. Odwracam się i widzę Twoją zakłopotaną twarz.

- Dziękuję, że przyszedłeś, ale... - mówisz, lecz po chwili obcy mi mężczyzna obejmuje Cię w pasie i całuje w czubek głowy.

- Kochanie, przedstawisz mi swojego znajomego? - podkreśla ostatnie słowo i na usta ciemnowłosego wpełza zawadiacki uśmiech, a Tobie rzednie mina i mam wrażenie, że nie jesteś zadowolona z jego obecności tutaj - Tobias.

Witam się z Twoim, jak mniemam chłopakiem i wyczuwam między nami negatywne spięcie.

- Emmm, Gregor, to mój... - zastygasz na chwilę.

- Narzeczony. - kończy za Ciebie Tobias, a ja zaciskam pięść. - A Ty jesteś Gregor, jeśli dobrze słyszałem.

- Miło Cię było poznać, Tobiasie. Niestety muszę już wracać. Dobranoc, Sophie. - zabieram kurtkę z lady i ruszam w stronę wyjścia. Zauważam jak szklą Ci się oczy, ale staram się to zignorować. Wybiegasz za mną przed oszklony budynek galerii i widząc, że trzymam kluczyki od mojego samochodu mówisz, że mam tam na Ciebie zaczekać. Po chwili Twój narzeczony szarpie Cię za ramię. Mam ochotę mu przywalić, ale powstrzymuję się i idę prosto do pojazdu stojącego nieopodal. Obserwuję całą sytuację przez szybę auta. Kłócicie się. On wymachuje rękami, a Ty w końcu ściągasz pierścionek z palca i wbijasz go w otwartą dłoń mężczyzny. Wracasz do budynku, żegnasz się z Michaelem i gośćmi, po czym zabierasz kurtkę i torebkę z szatni. Do mojego samochodu wręcz wbiegasz.

- Jedź stąd. Proszę, jedź stąd. - zatrzaskujesz drzwi i wycierasz łzę spływającą z Twojego policzka. - Fritschgasse 1A, poproszę.

Jedziemy do Twojego mieszkania w milczeniu, boję się pytać o cokolwiek. Dojeżdżam pod wskazany adres i zatrzymuję pojazd na pobliskim parkingu.

- Dziękuję. - szepczesz, zarzucając odzienie na ramiona i po chwili wysiadasz z auta. Robisz kilka kroków po czym odwracasz się na pięcie i wracasz do samochodu.

- Nie chciałbyś może wpaść do mnie na chwilę? - delikatny uśmiech w końcu wita na twojej zaczerwienionej od płaczu twarzy.

- Z miłą chęcią. - wyjmuję kluczyki ze stacyjki i ruszam w stronę nowoczesnego bloku, w którym mieszkasz.

Trzęsącymi dłońmi wyciągasz klucze i próbujesz otworzyć drzwi. Po drugiej próbie metalowy pliczek (?) upada Ci na ziemię i lekko rozbawiony, wyręczam Cię w otwarciu domu.

Niewielkie, przytulne mieszkanko z dużą ilością wielkoformatowych czarno-białych fotografii. Zdejmuję buty i podchodzę do jednej z ram. Zdjęcie przedstawia skoczka narciarskiego (wydaje mi się, że to Hayboeck, ale nie dam sobie głowy uciąć) lecącego nad wzgórzem, niczym ptak w przestworzach. Cholera, jesteś świetna w tym co robisz.
- Coś do picia? - proponujesz, wybieram herbatę, a Ty nalewasz sobie do wysokiego kieliszka niewielką ilość różowego wina. 

- Sophie... - rozpoczynam. - Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj, ale co się stało przed galerią?

Mówisz mi, że zerwałaś zaręczyny z mężczyzną, z którym byłaś w związku ponad trzy lata. Opowiadasz o jego wiecznej zazdrości, o tym jak wielokrotnie robił Ci awantury z powodu spotkań z Michaelem i resztą przyjaciół. Widzę, jakie to dla Ciebie trudne, ale jednocześnie zauważam iskierkę w Twoim oku, gdy tłumaczysz jak bardzo Twój tata go nie lubił i jaką ulgę mu to przyniesie. Upijasz ostatni łyk różowego napoju i idziesz do pokoju się przebrać. Przez niedomknięte drzwi zauważam jak zsuwasz z siebie elegancką sukienkę. Widok Twojego zgrabnego ciała w czarnej, koronkowej bieliźnie sprawia, że wariuję. Wciągasz na siebie ciut za duże dresy i czerwoną bluzę z kapturem. Wychodzisz z sypialni wiążąc długie blond włosy w niedbałego koka na czubku głowy, a ja wpatruję się w Ciebie, niczym w posąg i stwierdzam w głowie, że jesteś piękna, niezależnie od tego czy masz na sobie wyjściową sukienkę czy też rozciągnięty dres.

- No co? - chichoczesz pod nosem. - Nigdy nie widziałeś dziewczyny dresie?

- Ja... emmm... - nie mogę wykrzesać z siebie żadnego słowa, więc kręcę tylko głową.
Pomieszczenie wypełnia Twój radosny śmiech.

Siadasz na kanapie tak blisko, że nasze ramiona i biodra się stykają. Nie mówimy. Patrzymy sobie w oczy. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale w końcu zbieram się na odwagę i Cię całuję.

- Przepraszam. - odsuwam się od Ciebie, ale przygryzasz wargę po czym kładziesz dłoń na moim karku i odwzajemniasz pocałunek.

Z każdym muśnięciem warg, robi się namiętniej, zachłanniej. Zatracamy się w sobie nawzajem, mimo że nie powinniśmy.





najdłuższy rozdział jaki do tej pory napisałam // mam już kilkanaście części tego opowiadania gotowych, ale nadal się zastanawiam w jakiej kolejności je dodawać i czy w ogóle je dodawać

xx Natalia

🔒daisies, chocolate & cigarettes // G. SchlierenzauerWhere stories live. Discover now