15 // *little white lie*

257 33 3
                                    

Insbruck, 11 VII 2012

Ten dzień jest wyjątkowo okropny. Myślenie o tej całej sytuacji mnie rozprasza. Nie mogę się na niczym skupić, skoki mi nie wychodzą. Jestem do dupy.

- Gregor, musisz się zrelaksować. Idziemy potem do pubu. - Po treningu Manuel siada tuż koło mnie. - Coś Cię trapi i mam wrażenie, że to jest związane z Twoją kobietą, bo nawet z Hayboeckiem na siebie nie patrzycie.

- Weź nic nie mów. - macham ręką. - Fettner, może i masz rację, ale ja nie potrafię iść sobie na piwko i nagle o wszystkim zapomnieć. Za dużo się ostatnio zadziało, żeby ot tak wszystko z głowy wyrzucić.

- Chyba musimy serio pogadać, bo widzę że masz większe problemy, niż mi się wydawało.

- Może innym razem, Manuel. - wstaję z ławki i wychodzę z szatni zostawiając chłopaka samego. Wszystko mnie irytuje, nawet mój przyjaciel.

Kierując się w stronę bramy wyjazdowej z terenu skoczni słyszę kilkukrotnie w oddali swoje imię, ale nie reaguję. Walić wszystkich. Nagle czuję czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwracam się i widzę tego zdradzieckiego blondyna.

- Słuchaj, naprawdę nie mam ochoty z Tobą gadać, Hayboeck. - kontynuuję spacer w stronę wyjścia.

- Kurwa, masz mnie chociaż chwilę posłuchać. To chodzi o Sophie, nie o mnie. - Michael robi się czerwony ze złości. - Skoro nie chcesz jej słuchać to ja ci wszystko powiem.

- Nie teraz. Spotkajmy się o 19 w Harold's Bar.

- Dobra. - Widzę jak przewraca oczami i po chwili znika z mojego pola widzenia.

************

Stoję pod prysznicem od piętnastu minut. Chciałbym, żeby woda zmyła ze mnie te wszystkie myśli i zabrała je hen daleko. Słyszę w oddali telefon dzwoniący już po raz milionowy tego dnia, ale odkręcam mocniej wodę, tak żeby zagłuszała dźwięk telefonu.

Po jakimś czasie wychodzę z kabiny i z przewiązanym w pasie ręcznikiem idę do pokoju. Woda jeszcze ze mnie kapie, pozostawiając mokrą strugę prowadzącą z łazienki do mojej sypialni. Niedbale wycieram rękę w materiał i sprawdzam kto się do mnie tyle razy dobija.

Trzydzieści siedem nieodebranych połączeń od Ciebie. Osiem od Fettnera. Trzynaście SMSów od Ciebie. Blokuję ekran i ciskam aparatem o łóżko. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Nie dziś. Najlepiej nigdy. Niestety przypominam sobie o spotkaniu z Hayboeckiem. Patrzę na zegar wiszący na ścianie i zdaję sobie sprawę, że zostało mi dwadzieścia sześć minut.

****************

Do baru docieram oczywiście spóźniony. Widzę jak Michael nerwowo tupie nogą pod stolikiem.

- Już myślałem, że zrezygnowałeś. - mówi blondyn kręcąc głową.

- Skoro masz mi tyle do powiedzenia, to mów. - Ciężko opadam na krzesło.

- Słuchaj, możesz nienawidzieć mnie za to że ukrywałem to wszystko przed Tobą, ale Sophie..? Mówiłeś, że ją kochasz, że jest miłością twojego życia. A teraz co? Tak łatwo rezygnujesz?

Odwracam wzrok, bo nie mam żadnego argumentu na moje zachowanie. Jestem wściekły, ale moje uczucia do Ciebie się nie zmieniły.

- Przecież można było to inaczej rozwiązać. Dalibyśmy radę podołać jako rodzice. - Chyba oszukuję sam siebie. Chciałbym w to bardziej wierzyć.

- Gregor. Ona ma 21 lat, myślisz że chciałaby w tym wieku niańczyć dzieciaka? - tłumaczy Hayboeck.

Chwilę muszę się zastanowić. Skoro usunęła ciążę to myślę, że tego nie chciała.

- Jesteś uparty jak osioł, a do tego egoista. - Blondyn przerywa moje milczenie. - To jej ciało i miała prawo to zrobić. Fakt nie powiedziała Ci tego, to był błąd z jej strony...

Zaczynam rozumieć jakim idiotą jestem wściekając się na Ciebie. Ale to wszystko z miłości. Martwiłem się o Ciebie. Mieliśmy się nie okłamywać. Nie róbmy tego więcej. Czuję jak łza spływa mi po policzku, ale szybko ją wycieram.

- Michi, ja nikogo nie nienawidzę... Byłem wściekły, ale to dlatego że bałem się, że znów ją mogę stracić. Przepraszam. Jestem idiotą.

- Stary, rozumiem, pewnie bym zachował się tak samo, ale nie możesz ignorować Sophie do końca życia, ona naprawdę chce z tobą porozmawiać. Jeśli serio ją kochasz oddzwoń w końcu do niej.

- Dzięki. Przepraszam jeszcze raz. - wstaję powoli i podaję chłopakowi rękę na zgodę.

Wracam do domu, kiedy zapada zmrok. Wchodzę do bloku i w ciemności widzę zarys kobiecej postaci siedzącej na schodach.

- Gregor. Możesz mnie nienawidzieć, ale posłuchaj choć chwilę. - to Twój głos.

Nie zważając na nic podchodzę do Ciebie i mocno obejmuję.

- Wybaczyłem Ci już zanim tu przyszedłem. - mówię i w odpowiedzi czuję jak moja koszulka robi się mokra od Twoich łez.

Miałem wrażenie, że już teraz wszystko będzie dobrze.


Dopisek z dnia 23 X 2012: Tak, to było tylko pieprzone wrażenie, bo życie nie jest tak kolorowe jak się wszystkim naokoło wydaje...





powinnam bardziej dozować dodawanie rozdziałów, ale kolejny tydzień będzie dla mnie ciężki pod względem egzaminów itp, więc Wattpada nadrabiam w weekendy (:

miłej niedzieli, moi drodzy Czytelnicy xx


🔒daisies, chocolate & cigarettes // G. SchlierenzauerWhere stories live. Discover now