16 // *wildfire*

246 32 17
                                    

Innsbruck, 29 VII 2012

Po ostatnich przebojach w naszym związku, stwierdzam że chcę dzielić z Tobą resztę życia. Może to szalone, może niektórzy nie zrozumieją. Ale chcę kontynuować to co jest między nami jak najdłużej. Najlepiej do końca życia. Złe wydarzenia z ostatnich (prawie) siedmiu miesięcy sprawiły, że jesteśmy jeszcze silniejsi i jeszcze bliżej siebie.

Jesteśmy w drodze do Twoich rodziców. Zaprosili nas na kolację z okazji rocznicy ich ślubu. Wydaje mi się, że to będzie najlepszy moment na to, co chcę zrobić. Mam nadzieję, że wyrażą na to zgodę, szczególnie Twój tato, z którym znajomość na początku wydawała się być trudna. Na całe szczęście mamy teraz dobry kontakt, nawet za dobry.

Wjeżdżając na podjazd ich domu moje ręce zaczynają drżeć. Kiedy zgaszam silnik samochodu, chwilę zastanawiam się czy napewno chcę wysiąść i zrobić to co planuję od kilku tygodni.

- Gregor? - kładziesz mi rękę na kolanie. - Wszystko w porządku?

- Tak, Sophie. W jak najlepszym. - Wymuszam uśmiech i całuję Cię szybko w policzek, po czym wysiadam z auta i otwieram drzwi po stronie pasażera.

Wplatasz moje palce w Twoją szczupłą dłoń, a ja wolną ręką sprawdzam czy zawartość kieszeni marynarki nadal się tam znajduje. Welurowe pudełeczko pod moimi spoconymi z nerwów paluchami tylko to potwierdza. Wchodzę za Tobą do domu Twoich rodziców. Właściwie to mnie za sobą ciągniesz. Dawno nie byłem tak zestresowany. Nawet siedząc na belce startowej na mamucie z moim cholernym lękiem wysokości nie stresuję się tak, jak w tym momencie. Biorę głęboki wdech i przekraczam próg mieszkania.

- O witajcie. - zza ściany wychodzi Twój tata. - Jak dobrze, że jesteście.

- Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy, tatusiu. - składasz życzenia tacie i wręczasz mu prezent dla nich od nas. On Cię mocno przytula, w taki typowy ojcowski sposób. Bardzo Ci tego zazdroszczę, ale jednocześnie jestem szczęśliwy, że masz taką rodzinę.

- Gregor, Sophie! - Twoja mama wybiega w fartuchu kuchennym, żeby nas przywitać. - Jesteście pierwsi, więc trochę was do pomocy wykorzystam.

- Po to przyjechaliśmy szybciej, mamo! - całujesz rodzicielkę w policzek.

Odciągam Cię na chwilę na bok. Myślałem, że będziemy tu my i Twoi rodzice. Nikt więcej.

- Sophie, czemu mi nie powiedziałaś, że będą też inni goście? - moje zdenerwowanie rośnie w zastraszającym tempie.

- Bo wiedziałam, że nie będziesz chciał przyjechać. - patrzysz na mnie tymi swoimi niebieskimi jak głębia oceanu oczami i od razu łagodnieję.

- No dobrze. - przewracam oczami. - Robię to dla Ciebie, ale wiesz, że nie lubię takich zbiorowisk.

Zdaję sobie, że to głupie co mówię, bo przecież na zawodach są tysiące ludzi, a tu będzie zaledwie garstka Waszej rodziny.

Pomagamy Twoim rodzicom rozłożyć wszystko na stole. Przed pojawieniem się gości, korzystam jeszcze z okazji i wychodzę samotnie na balkon zapalając papierosa.

Wyciągam z kieszeni pudełeczko i otwieram je.

- Czy ja napewno jestem na to gotowy? - pytam sam siebie. Tak jesteś, Schlierenzauer. To miłość Twojego życia. Nie pierwsza, ale ta największa. Przecież wiesz. Wpatruję się w błyszczącą zawartość opakowania, kiedy słyszę głos Twojego taty.

- Co tak sam stoisz, Gregor? - gwałtownie zamykam pudełko i chowam pośpiesznie do kieszeni. - Co tam masz?

Cholera, ma mnie. Muszę zapytać Twojego tatę co o tym sądzi. I przede wszystkim czy aprobuje to co chcę dziś zrobić. Niepewnie wyciągam schowany przed sekundą przedmiot i ściskam go w prawej dłoni.

- Właściwie... Muszę pana o to spytać. Najpierw pana. - cały drżę. Darzę Twojego ojca ogromnym szacunkiem, przez co wzbudza we mnie respekt. Lubię go, ale czasem jego ojcowska troska o Ciebie mnie przeraża.

- Mów synu. - na te słowa się prostuję. - Widzę, że coś cię trapi od przyjazdu tutaj.

- Wie pan, że kocham Sophie całym moim sercem i że jest najlepszym co życiu przydarzyło. Chodzi o to... - próbuję kontynuować. - Może to szalone, może znamy się krótko, ale jestem pewny swoich uczuć do pańskiej córki i...

- Chcesz się jej oświadczyć, prawda? - pan Ebner łapie mnie za przedramię i odwraca je w taki sposób, że pudełeczko spoczywa na mojej otwartej dłoni.

- W rzeczy samej. Dlatego najpierw pytam pana. - patrzę mu w końcu w oczy. - Jeśli...

- Gregor, Sophie Cię kocha równie mocno co Ty ją, chcę dla niej szczęścia. Wiem, że ty je mojej córce dasz. - Felix kładzie rękę na moim ramieniu.

- To znaczy tak? - rozpromieniam się nagle. - Dziękuję, dziękuję.

Jestem tak szczęśliwy, że zamykam Twojego ojca w objęciach. Wtedy widzę Ciebie przyglądającą się nam przez otwarte drzwi balkonu.

- Tato, dziękuję, że poprawiłeś mu humor. - przesyłasz powietrznego całusa w stronę Twojego ojca.

Teraz już tylko mi pozostaje zrobić to co zaplanowałem. Wolę to zrobić zanim pojawią się goście. I tak pewnie nie unikniemy pytań, oczywiście jeśli się zgodzisz.

Wchodząc do środka, po drodze całuję Cię w usta i łapię w talii.

- Może to szalone, głupie, ale nie będę owijał w bawełnę. - Patrzę na Ciebie, a w Twoich oczach widzę zakłopotanie. Rozglądam się po pomieszczeniu napotykając uśmiech na twarzy Twojego taty i pytający wzrok Twojej mamy. - Sophie, jesteś miłością mojego życia. Może nie pierwszą, ale tą największą, najważniejszą.

- Gregor, co Ty kombinujesz? - pytasz, a ja nie mogę ukryć radości. Chowam rękę w kieszeni, żeby wyciągnąć jej zawartość.

- Kocham Cię i chcę spędzić z Tobą resztę życia. Wiedziałem to od pierwszego dnia kiedy Cię poznałem. - otwieram pudełeczko, a Ty zakrywasz usta ręką i widzę jak pojedyncza łza pojawia się w kąciku Twojego oka. Spoglądam na Twojego ojca. Przypomina mi, że powinienem uklęknąć. - Sophie, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i zgodzisz się zostać moją żoną?

Twoja mama płacze, ojciec całuję ją w czubek głowy, a Ty? Zaniemówiłaś. Przygryzasz delikatnie wargę, co sprawia, że zaraz oszaleję.

- Tak, Gregor. Tak. - mówisz w końcu, a ja wstaję i pozwalam Twoim ustom złączyć się z moimi.

Cholera, jestem szczęściarzem, mając Cię koło siebie.








w końcu poczułam wenę i napisałam ten cholerny rozdział; tak mnie poniosło, że wybazgrałam prawie 1000 (słownie: tysiąc) słów!

i jak, warto było czekać? xx

P. S. Jakby ktoś nie widział to zaczęłam nową książkę 😌

🔒daisies, chocolate & cigarettes // G. SchlierenzauerWhere stories live. Discover now