Epeisodion XIX

844 98 40
                                    

Starczy zabawy w Inicjację, osiągnąłeś już szczyt swojej urody, jesteś gotowy na stanie się zupełnie kimś innym, ale uwierz, będzie ci niewyobrażalnie lepiej.
______________________________

Jego ukochany spał nieprzerwanie przez całą noc. Oddychał cicho i to chwilowo wystarczało Rosjaninowi. Żył i tylko to się liczyło. Nadal widział przed oczami jego próby samobójcze i nie mógł w pełni zrozumieć dlaczego zareagował tak gwałtownie.

Znów nie pomyślał, że Yuuri jest aż tak zdesperowany. Znów popełnił ten sam błąd i czegoś nie zauważył. Znów pozwolił, by pesymistyczne myśli porwały go w prawie ostatnim tańcu. Gdyby przyszedł choć minutę później, to w tym białym garniturze kładłby go do trumny.

Nie zauważył nawet kiedy z nocy zrobił się poranek i ktoś usilnie próbował dostać się do pokoju. Viktor mozolnie zsunął się z łóżka. Kiedy otworzył drzwi, zobaczył w nich Plisetskiego.

- Gdzie on jest? - mruknął z kamiennym wyrazem twarzy.

- Yuuri? Śpi, czego chcesz? - westchnął ciężko. Jego głos, tak samo jak pokryta cieniami i żyłkami twarz zdradzał zmęczenie.

- Co on chciał zrobić? - zapytał, niby współczująco. W jego przypadku było to dziwne, bo przecież zawsze uważał go za największego i znienawidzonego rywala. Czyżby miał jeszcze uczucia?

- Nieważne - warknął, chcąc zamknąć mu drzwi przed nosem. Po tym wszyskim naprawdę nie miał siły na rozmowy. Yurio popchnął go jednak w tył, wchodzącdo pokoju. Katsuki leżał nieruchomo na łóżku, przykrywając się skrzydłami.

- Pieprzony demon - parsknął, kiwając głową na boki.

- To ty wiedziałeś?! - wrzasnął, nieświadomie budząc swym głosem Japończyka.

- Omyłkowo, jakieś kilka dni temu.

- To dlaczego nic mi nie powiedziałeś?!

- Viktor...

- Dlaczego dowiaduję się na końcu o najważniejszym sekrecie własnego narzeczonego?!

- Ja się po prostu bałem... - szepnął cicho, siadając na łóżku - że, że...

Uniósł obie ręce, pozwalając, by zajęły się ogniem. Jego paznokcie zamieniły się w pazury, z ust wystawały białe kły. Rozłożył skrzydła, a oczy zaszły mu iskrami. Viktor zamarł w bezruchu i nie wiedział co zrobić.

- Że nie będziesz mnie takiego kochał...

- Od kiedy masz takie ekstra moce? - Yurio otworzył usta ze zdziwienia.

- Yuuri, skarbie. Będę, zawsze będę... - głos mu zadrżał.

- Nie jesteś co do tego przekonany - powoli stanął na równe nogi, a z jego policzków spłynęły ogniste łzy, wyglądające prawie jak krew. - Właśnie o to mi chodziło, boisz się mnie!

- Nie, Yuuri, wcale nie - zapewnił, próbując nie odsuwać się, gdy młodszy stawał coraz bliżej niego.

- Dlaczego nie pozwoliłeś mi umrzeć, skoro się mnie boisz?! Dlaczego zmuszasz się do tych bezsensownych słów, skoro one nic nie znaczą?! Możesz powiedzieć, że kochasz, ale ty nie kochasz mnie, kochasz tego Yuuriego, który był człowiekiem! - szarpnął go za koszulę, przyciągając blisko do swojej twarzy. Viktor czuł jego gorący oddech na swojej skórze, serce zabiło mu szybciej, bo nie wiedział co zrobi. - Nawet nie zaprzeczysz...

To ostatnie zdanie było tak przepełnione smutkiem i żalem, że Nikiforov poczuł, jak ściska mu się gardło i z trudem powstrzymywał się od płaczu.

Return to be Demon 》Victuuri ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz