Epeisodion VIII

919 110 27
                                    

Nie gra roli, to jak się urodziłeś, ani to kim cię nazywają. Nic nie jest czarne, ani białe. Zwykle też nie szarzeje równomiernie po zmieszaniu.
___________________________

Przygotowania nabierały tempa, a czas nieuchronnie się kurczył. Całe życie młodego narzeczeństwa skupiało się teraz na wyczerpujących treningach, z których to Yuuri wracał półprzytomny. Pochłaniały go nerwy, w szczególności, gdy coś mu się nie udawało i niezdrowy stres widać było po nim z daleka.

Miał zdecydowanie zbyt dużo na głowie. Zawody może i były dla niego pewnego rodzaju normą, jednak ta narośl na plecach nie dawała mu spokoju. Nie pozwalał Viktorowi go dotykać i czuł się spięty, gdy czyjeś dłonie pojawiały się w tej okolicy.

A wszystko potęgowała świadomość, że ma dziś pierwsze przymiarki kostiumów, a to cholerstwo zamiast zniknąć, rozrastało się jeszcze bardziej.

Stał znowu w łazience przed tym durnym lustrem i zakładał coraz luźniejsze bluzki, żeby to jakoś ukryć. Och, gdyby to chociaż była zima...

Nie bolało go, kiedy tego dotykał, ale było czerwone w promieniu pięciu centymetrów, co przy jego posturze było dużymi, widzialnymi z daleka plamami, jak po jakimś poparzeniu.

Nie miał najmniejszego pojęcia, jak się z tego wytłumaczy...

¤

Autem dotarli do centrum handlowego, w którym mieścił się salon ich zaufanego projektanta. Pedro otrzymał wstępne informacje drogą mejlową, dlatego powitał ich z projektami w dłoni i bez zbędnego gadania zaprosił do większej przebieralni.

- Ściągniemy miary i dam ci do przymiarki wstępne projekty, może być? - Yuuri nerwowo przełknął ślinę, rozglądając się na boki. Kiwnął potwierdzająco, by nie dawać im pretekstu do podejrzeń. - No to rozbieraj się kochaniutki.

- T-tak, oczywiście - szepnął, powoli sięgając do paska. Czuł, że to się skończy aferą, nie chciał nawet patrzeć w stronę Viktora.

- Słodki jesteś, ale całego dnia na ciebie nie mam - odrzucił swój aksamitny, fioletowy szalik w tył.

- Wiem, wiem... - westchnął cicho. - Viktor... Mógłbyś wyjść? - zapytał, nie widząc lepszego rozwiązania. Nie miał teraz czasu tłuc się po lekarzach i słuchać lamentów Rosjanina.

- C-co? Ale dlaczego? - prawdziwie się zasmucił. Coś było ostatnio nie tak, jakby nie chciał mu się pokazywać nago. Znów miał kompleksy?

- Nie chcę, żebyś mnie widział w kostiumie. To przynosi pecha - wymyślił na poczekaniu.

- Ja ci mam kostium, czy suknię ślubną projektować? - zaśmiał się Pedro. Jego żart nie rozluźnił jednak atmosfery, a Viktor wyszedł urażony bez słowa.

- Mam mały problem i nie chciałem, żeby to zobaczył - wytłumaczył, gdy tylko zamknęły się drzwi.

- Co, schudłeś? Wybacz, ale musiałby być niewidomy, by tego nie zauważyć - powiedział, przekładając żółtą miarę przez jego pas. - Trzy centymetry. Dieta wacikowa?

- To nie o to chodzi. - Odwrócił się tyłem, ukazując mu masakrę, rozlewającą się po jego plecach.

- Co to kuźwa jest?! - uniósł głos, nawet nie próbując zachować pozorów dobrego wychowania.

- A bo ja wiem? Pojawiło się nagle i rośnie w cholerę - wypuścił drżąco powietrze.

- Byłeś z tym u lekarza? - obejrzał wypustki, nie odważył się jednak ich dotknąć.

Return to be Demon 》Victuuri ✔Where stories live. Discover now