Epeisodion IX

879 108 55
                                    

Na wielu drogach spotkasz przeszkody,
Nie raz świat zapomni o obietnicy nagrody,
Musisz się podnieść ze zgliszczy niewinnej ufności
Od teraz przychodzisz na wyższy stopień trudności...
______________________________

- No proszę cię! Nie zdajesz sobie nawet sprawy jak wspaniale wyglądasz! - lamentował Viktor, skacząc wokół narzeczonego.

- Oko mi tym wybijesz, sadysto! - odpychał go, przyciskając ręce do jego twarzy. Miał dość wspaniałego pomysłu o zrobienia z niego Yuuriny. Na szpilki mógł się jeszcze zgodzić, bo w sumie to nie wyglądał AŻ tak źle, ale makijaż był już przesadą! Szczególnie robiony przez kogoś tak nieodpowiedzialnego jak Nikiforov...

Srebrnowłosy walczył z nim mimo docinek i nieustannych kopniaków w śledzionę. Dzisiejsze zabawy miały na celu przede wszystkim odciągnięcie jego myśli od wiecznej depresji i obłędu w którym się zatracał.

- Nie będziemy się tak bawić, skarbie - szepnął namiętnie, pozostawiając Katsukiego samego w salonie. Śledził go chwilę wzrokiem, a gdy zniknął w sypialni, natychmiast wykorzystał nadażającą się sytuację. Zsunął się z krzesła i wyrzucił maskarę na drugi koniec pokoju. Chwycił inne narzedzia zbrodni, ale nie zdążył ich schować, bo Viktor wrócił już do salonu, trzymając coś w dłoni.

- Niegrzeczna... - pokręcił głową z dezaprobatą, doskakując do młodszego. Ponownie usadowił go na krześle z taką siłą, że wszystkie kosmetyki pospadały na ziemię, a niektóre plastikowe opakowania złamały się w pół. Viktor bez zbędnych tłumaczeń przełożył ręce Japończyka i związał je złotym medalem z krajowych.

- Vitya... C-co ty robisz? - powiedział z przestrachem. To robiło się już chore...

- Tak, teraz Vitya, a przed chwilą to sadysta - bez ogródek usiadł mu na kolana, wiercąc się chwilę w poszukiwaniu dobrej pozycji. - Gdzie ten czarny pędzelek?

Yuuri wzruszył ramionami, udając, że nie wie. Myślał, że ma to już z głowy, ale Viktor wyciągnął niespodziewanie drugą maskarę.

- Ale ja mam wystarczająco ciemne rzęsy! - zaprotestował, odchylając głowę do tyłu. - Proszę, zlituj się, Vitya - jęknął żałośnie. Ten rozczulający dźwięk, przekonał Viktora do drobnej zmiany planów. Dosunął się bliżej do chłopaka, przyciskając swoją klatkę piersiową do jego. Musnął jego policzki głębokim różem, co rusz spoglądając w jego przestraszone oczy.

- Kocham cię takiego... - szepnął, zawisając nad nim.

- Jakiego? Słabego, skompromitowanego, pozbawionego godności? - wyliczał, czując jak jego kręgi szyjne wbijają się w drewniane oparcie krzesła.

- Pięknego... - połaskotał oddechem umalowaną twarzyczkę, próbując go pocałować.

- Jak możesz uważać, że... - urwał i głośno sapnął, kiedy dłoń Rosjanina znalazła się na jego kroczu. Spojrzał mu w oczy, rozchylając usta. Teraz nie był już zdolny do jakiegokolwiek protestu. Pozwolił mu dokończyć makijaż, rozpływając się pod jego dosadnym dotykiem.

Ruchy przybrały na sile, gdy tylko Viktor zauważył jak dużą przyjemność mu to sprawia. Pokochał na nowo te błyszczące oczka i tylko marzył, by to dokończyć i...

- Też się cieszę, że nie umiecie zakluczać drzwi - krzyknął Yurio, który wziął się tu niewiadomo skąd. Pożałował śmiałego wejścia do salonu i przez moment myślał nawet o tym, żeby wycofać się zanim będzie za późno, ale powód jego niezapowiedzianej wizyty był dla niego zbyt ważny.

- Plisetsky, ty to masz wyczucie - Nikiforov wywrócił oczami, pospiesznie schodząc z Katsukiego, jakby to miało cokolwiek zmienić.

- Jak chory na anosmię... - sapnął przywiązany do krzesła chłopak, obmyślając po cichu plan na morderstwo rosyjskiego imiennika.

- Wyglądasz, jakby cię tir przejechał - obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.

- A ty jakbyś walczył z tygrysami - odciął się, zwracając uwagę na nieład na jego głowie i pogniecione ubrania.

- Wal się.

- Przestańcie się kłócić - wtrącił się Nikiforov, zanim jego Yuuri palnąłby komentarzem w stylu "mnie chociaż ma kto walić".

- O właśnie, potrzebuję cię na chwilę, zboczeńcu - wskazał palcem na Viktora.

- Po co? - uniósł brew.

- No chodź na chwilę - warknął, zirytowany - jak ty mnie denerwujesz.

- Uspokój się, bo ci żyłka pęknie - zawołał Yuuri, zanim Plisetsky siłą pociągnął srebrnowłosego do wyjścia - a możecie mnie rozwiązać, skoro już wychodzicie?!

- A po co? W tej pozycji wyglądasz jak najbardziej naturalnie. - Jurij zaśmiał mu się prosto w twarz.

¤

Słońce ogrzewało ziemię, spowijając otoczenie swym złotym blaskiem. Temperatura panująca na zewnątrz była bardzo wysoka i nawet w przewiewnych koszulkach i krótkich spodenkach dało się odczuć jej skutki.

Yurio zatrzymał się już pod blokiem i rozejrzał na boki, sprawdzając, czy nikt ich czasem nie podsłuchuje.

- To co się stało? - zapytał Viktor, lecz odpowiedziała mu tylko cisza. - Mów, bo zajęty jestem.

- Czym niby? Posuwaniem tego w...

- Licz się ze słowami, gówniarzu - warknął groźnie, mierząc go wzrokiem.

- Dobra, już dobra - uspokoił go szybko. - No bo... Poszedłem za twoją radą... Wiesz, o tej wojnie. Jakow się wściekł, Mila płakała... Usłyszałem, że do niczego się nie nadaję i to co chcę zrobić jest żałosne i egoistyczne...

- Pfff, nie udawaj, że się tym przejmujesz. W końcu wyglądasz jak chłop, a zachowujesz się jak baba.


- Powiedział, że... Mogę wystartować z wojną... - kontynuował, jakby wcale nie usłyszał poprzedniej docinki. - Ale on nie będzie moim trenerem...

- Że co?

- Co ja mam zrobić? - spojrzał na niego z mieszanką nadziei i zrezygnowania.

- No wystartować, a co. - Wzruszył ramionami.

- Ale jak?! Bez trenera nie mogę, siwusie!

- No to... - urwał, zastanawiając się chwilę - ja będę twoim trenerem.

- Przecież ty już trenujesz Katsukiego - napuszył się, wymawiając jego nazwisko z pogardą.

- Oh, racja... Ale wiem, jak możemy to rozwiązać - uniósł palec do góry, uśmiechając się głupio. - Yuuri będzie twoim trenerem!

- Pogięło cię?! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego!

- Zamknij się. Przecież będziesz ćwiczyć sam, jego nazwisko będzie tylko na papierku. Już kiss&cry razem przetrwacie.

- Nie ma szans! Nie będzie mnie trenować ten...

- Chcesz wystartować w Grand Prix, czy nie? - szarpnął go z bluzkę i przybliżył do swojej twarzy, patrząc na niego ze złością. Plisetsky ledwie zauważalnie kiwnął głową. - To schowaj dumę do kieszeni i przestań rzucać się na wszystko co żywe, jak upośledzony szczeniak.

- Nienawidzę was obu. - Wyrwał się i ruszył w swoją stronę bez pożegnania.


Return to be Demon 》Victuuri ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz