Epeisodion XV

883 100 13
                                    

Pokój - szczęśliwość, ale bojowanie
Byt nasz podniebny: on srogi ciemności
Hetman i świata łakome ciemności
O nasze pilno czynią zepsowanie

Mikołaj Sęp Szarzyński
O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem

________________________________

Kolejnego ranka obudził się jeszcze bardziej zdołowany. Srebrna obrączka zlewała się z kolorem włosów śpiącego na nim mężczyzny. To tylko pogarszało jego samopoczucie, bo jak zareaguje, gdy dowie się, że kocha Demona? Tak bardzo chciał wygrać te zawody, żeby Nikiforov stał się w końcu jego mężem. Tyle razy wyobrażał ich sobie, przysięgających dozgonną miłość, że teraz wydawało mu się to wręcz niemożliwe.

Poruszył się, próbując sięgnąć po telefon z szafki nocnej. Zauważył powiadomienia o kilku odwołanych alarmach, a senność porzuciła go w chwili, gdy ujrzał zdecydowanie zbyt późną godzinę.

- Viktor... - powiedział cicho, próbując go z siebie zrzucić, jednak ze względu na swoją znikomą siłę i osłabienie, spowodowane potajemnymi dietami skończyło się na lekkim pchnięciu. - Spóźnimy się na lot!

Syknął, uderzając go komórką w głowę.

- Yuuri! - krzyknął, podnosząc się. Usiadł na jego biodrach, rozmasowując obolałe czoło.

- Wstawaj ze mnie! - chwycił go za ramiona, próbując się wysunąć, jednak na niewiele się to zdawało. W odpowiedzi otrzymał dosadne pchnięcie, przez które wygiął grzbiet, z trudem opierając się przyjemnej rozkoszy. - Nie mamy na to czasu... - mruknął cicho, spoglądając na niego rozmarzony. Zaświecił mu telefonem w oczy, uznając to za jedyną kartę przetargową, której był w stanie użyć w obliczu sytuacji, w której się znalazł.

Gdy tylko Viktor zauważył godzinę, zerwał się z łóżka i popędził do łazienki jak głupi, łapiąc kilka porozrzucanych ubrań po drodze. Yuuri wywrócił oczami, sam przebierając się w pokoju, dla oszczędzenia czasu. O mało nie krzyknął, gdy zobaczył czarne skrzydła, wystające zza jego pleców. Gdy zwrócił na nie uwagę, poruszyły się lekko. Rozszerzył oczy, niedowierzając. Pomyślał wpierw, że to przez przewiew, ale takowego przecież nie było. Pierwszy raz poczuł je jak część własnego ciała. Zdał sobie sprawę, że są unerwione i... Może nimi ruszać. Zatrzepotał dwukrotnie, jak gdyby ruszał ręką i kompletnie zaniemówił. Było już zdecydowanie zbyt późno na lament. Chłopak rozejrzał się po zabałaganionym apartamencie, znajdując na podłodze jesienny, beżowy szalik, który należał do niego. Bez zastanowienia przewiązał nim łopatki i klatkę piersiową, tak żeby nieszczęsne skrzydła się pod nim schowały. Zawiązał go na linii żeber, tworząc swego rodzaju gorset, który zakrył przydużą, czarną koszulką, na którą narzucił reprezentacyjną bluzę Viktora. Odetchnął, poprawiając ściśnięty szalik. Spojrzał w okno z wyrazem konspiracji. Nie wiedział co o tym sądzić, myśli mieszkały mu się w głowie, jak w jakimś kotle.

- Viktor, pośpiesz się! - krzyknął.

¤

NKH Trophy w Japonii były kolejną stacją w drodze po zwycięstwo. Była późna jesień, dlatego wszystkie drzewa pozrzucały liście, a krajobraz wyglądał bardzo ponuro. Jedyne na co była ochota w taki dzień to zamknięcie się w ciepłym pokoju i leniuchowanie. Viktor jednak miał inne plany co do tego. Ciągnął za sobą dwóch zmarzniętych Yurich, lamentujących na bezlitosnego porywacza i nie zwracał uwagi na ich niechęć do robienia czegokolwiek. Postanowił zabrać swoich podopiecznych na zawody dla par, które akurat odbywały się na stadionie wieczór przed jazdą indywidualną.

Return to be Demon 》Victuuri ✔Where stories live. Discover now