Epeisodion III

1.3K 131 24
                                    

Siły nie mierzy się wyłącznie przez ilość podniesionych kilogramów, nie tylko poprzez stanowcze powiedzenie "nie". Desperacja również jest siłą.
____________________________

Yuuri postanowił dać sobie spokój, przejmował się przecież kompletną głupotą. Wypustki zapewne znikną lada dzień, a on robi więcej krzyku niż to warte. Ubrał koszulkę i poprawił wilgotne jeszcze włosy, zanim zacząć pomagać Viktorowi. Po drodze chwycił okulary, dając oczom odpocząć od soczewek. Wszedł do kuchni, spoglądając na blat zasypany różnorakim jedzeniem.

- Vitya... - powiedział tak cicho, że ledwie sam usłyszał własne słowa.

- Słucham? - mruknął, nie odrywając się od swoich zajęć. Yuuri splótł ręce przed sobą, przystępując z nogi na nogę.

- Ty... Zatańczysz ze mną na Grand Prix, prawda? - w domu zapanowała chwilowa cisza, po której srebrnowłosy odwrócił się z przepraszającym spojrzeniem. Rzucił wszystko, co dotychczas robił i podszedł do niego.

- Ja mam trzydzieści lat. Wiesz dobrze, że teraz jestem już tylko twoim trenerem - szepnął ze smutkiem. Cóż, nie ma czegoś takiego jak wieczna młodość. Musiał pogodzić się z wiekiem, który powoli zaczynał go dyskwalifikować z łyżwiarstwa. Szukał już sobie zapasowej pracy, bo nie chciał by to na Yuurim spoczywał ciężar utrzymania rodziny.

- Nie możesz zrobić tego jednego wyjątku? - zadarł głowę, czując jak łzy napływają mu do oczu.

- Zbyt wiele robiłem już wyjątków. To teraz twój czas - objął go i przycisnął do siebie, by nie patrzeć dłużej w te oskarżycielskie tęczówki. Katsuki wzdrygnął się, gdy dłonie Nikiforova powędrowały w okolice jego łopatek, jednak ten niczego nie poczuł. Albo to rzeczywiście były tylko wyobrażenia, albo mężczyzna bardziej skupił się na pocieszaniu i nie doprowadzeniu kruchej duszyczki na skraj rozpaczy.

Łagodny oddech i czułe gesty stępiły jego zmysły, pozwalając zapaść w całkowite otumanienie. Japończyk przymknął powieki, delektując się chwilą bliskości, działającą na niego niczym najwspanialszy afrodyzjak.

- Dobrze się czujesz? - spytał, uznając jego zachowanie za co najmniej niepokojące.

- Z tobą zawsze - uśmiechnął się, prosząc go o krótki pocałunek. Viktor doszukiwał się w tym jakiejś podpuchy, ale musnął krótko jego usta, nie przestając na niego patrzeć.

- Zrobiłeś coś? - spytał podejrzliwie.

- Tak, stłukłem wazon - zaśmiał się, nadal nie otwierając oczu. Był w tym tak uroczy, że nawet gdyby powiedział, że kogoś zabił, to Viktor puściłby to płazem. Tak bardzo zaślepiony był jego perfekcją.

¤

Przed szóstą kolacja była już gotowa, jedynie mięso nadal leżało w piecu, ale bardziej po to, żeby nie zdążyło wystygnąć i zepsuć całego dania. Yuuri był wręcz przytłoczony ilością jedzenia przygotowaną na tak marną okazję, którą było przyjście Plisetskiego ze swoją partnerką do tańca.

- Viktor, ja przecież nie mogę jeść takich rzeczy. Może jeszcze Katsudon na przystawkę? - zakpił, siadając na ziemi, żeby się rozciągnąć. Bez trudu dotykał ręką stopy, pochylając się w stronę kolan.

- Wpadasz w obsesję. Potraktuj to jako nagrodę za zwycięstwo - złapał chłopaka pod pachami i podniósł z podłogi.

- Medal jest nagrodą.

- Czasami mnie przerażasz - rzekł, lecz momentalnie tego pożałował, bo wyraz twarzy Katsukiego zmienił się na zaskoczony, a może nawet nieco przestraszony.

Return to be Demon 》Victuuri ✔Where stories live. Discover now