Rozdział 14

14.2K 483 113
                                    

    Erik uważnie mi się przyjrzał, a jego oczy niebezpiecznie zabłyszczały.  Przełknęłam ślinkę, a on usiadł na miejscu obok mojego, nie spuszczając ze mne wzroku. Odwróciłam wzrok i zajęłam się moją kawą, ale przez jakiś czas czułam jeszcze na sobie jego spojrzenie.

    - Erik. - zaczęła nieświadoma niczego Viv. - Mamy razem biologię. Pamiętasz, czy było coś ważnego,  na poprzedniej lekcji? Bo akurat mnie nie było. - uśmiechnęła się, a on skupił na chwilę uwagę na niej. 

    Rozmowa dalej toczyła się zupełnie normalnie. Starałam się rozluźnić i nie zwracać uwagi na to, że chłopak siedział zbyt blisko mnie. Nie wiedziałam kiedy przyjdzie po mnie Charli, ale modliłam się, aby było to jak najszybciej. Mimo że na początku było całkiem przyjemnie, teraz źle czułam się w jego towarzystwie. Nie mogłam uwierzyć, że Viv była tak pochłonięta rozmową, że niezauważyła, jak jedna ręka obejmowała mnie za ramię. Nie byłam pewna, czy Erik pamiętał, że mam mate! Którego, tak!, kochałam do cholery. Właściwie ręka bruneta była na oparciu mojego krzesła i tylko ocierała się o moje plecy, dlatego byłam w stanie to ignorować i próbować być rozluźnioną. Jednak, kiedy położył swoją drugą rękę na moje udo, modliłam się, żeby to wszystko się jak najszybciej skończyło. Jego dłoń dosłownie paliła moją skorę, ale byłam tak sparaliżowana strachem, że nie umiałam nic zrobić, ani powiedzieć.

    - Muszę do toalety, zaraz wracem. - usłyszałam głos brunetki i posłałam jej spanikowane spojrzenie, którego niezauważyła. Nie mogłam zostać z nim sama!

    Viviana wstała od stołu i zaczęła kierować się w stronę toalety, a ja uporszywie poatrywałam się w pusty już kubek po kawie. 

    - Oj Iwetto, strasznie śmierdzisz tym pieprzonym Charlesem. - zbliżył się do mojego ucha i szepnął. - Na szczęście w łatwy i szybki sposób możemy to zmienić. - Później jedna jego ręka wylądowała pod moją koszulką, a moje oczy wypełniły się łzami. - Dobrze wiesz, że nidy nie będziesz jego. Nikt cię tam niezaakceptuje, będziesz tylko ofiarą. Ale możesz uciec. Ze mną. Ja zapewnie ci znacznie lepsze życie niż ten frajer.

    - Co? - zapytałam niedowierzając. Jak on w ogóle śmie tak mówić. To niedorzeczne. Nienaiwdzę go, nidy nie zostawiłabym mojego mate dla innego chłopaka.

    - To co słyszałaś, suczko. Lepiej, chodźmy zanim przyjdzie ta twoja przyjaciółka. - powiedział i szarpnął mnie za rękę do góry. Zaczął kierować się ze mną w stronę wyjścia, a ja próbowałam się wyrwać. Nagle gwałtownie stanął przede mną i ścisnął zancznie mocniej. Tak, że moja twarz wykrzywiła się w bólu.

    - Nie bądź taka. Ja wiem, co jest dla ciebie najlepsze, bo jesteś moja. - Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. - Tak cholernie cię pragnę już od nie wiem ilu. - ścisnął boleśnie mój tyłek, a ja zaszlochałam. I nagle wpił się w moje usta. Do tego przytrzymał mi kark, więc byłam kompletnie unieruchomiona. Zaczynałam czuć się jak ostatnia szmata, z którą moża zrobić co tylko się zechce.

    Zaraz po tym usłyszałam przeraźliwy ryk, po czym niespodziewanie upadłam. Po prawej stronie widziałam Ericka z triumfalnym uśmieszkiem, a po lewej Charlesa, z furią wypisaną na twarzy i pełną gotowością do walki. Nie minęła sekunda, a zaczęła się bardzo krwawa bitwa. Żaden z nich nie miał litości ani skrupułów. Nagle mój mate popchnął Erika na ścianę. Podszedł do niego, powiedział mu coś. Jego przeciwnik się zaśmiał, a wtedy ciemnooki oderwał mu głowę i rozszzarpał ciało.

    W całej kawiarni była cisza. Nikt poza mną nie patrzył na przyszłego króla. Cały czas płakałam mi nie mogłam się uspokoić. Brunet był cały we krwi i miał pełno ran. Odwrócił się przodem do mnie i z obojętnym wyrazem twarzy szrpnął mnie do góry, po czym brutalnie wyprowadził na zewnątrz. Starałam się być cicho, ale łzy dalej płynęły po moich policzkach. Nie wiedziałam, co się dzieje. Co on zamierzał zrobić? Jak bardzo mnie nienawidził w tamtym momencie? Chciałam tylko mocno go przytulić i spojrzeć w jego piękne ciemne oczy, ale nie mogłam. Bo za bardzo się bałam. Dlaczego on nie może mnie przytulić i powiedzieć, że już wszytsko będzie dobrze.

    Brunet wepchnął mnie do samochodu i odjechał z piskiem opon. Jechaliśmy strasznie szybko i miałam wrażenie, że śmierć w wypadku byłaby lepsza niż to, co czeka mnie później. Z sekundy na sekundę byliśmy coraz dalej centrum i traciłam orientację terenu. Gdzie my jechaliśmy?

    Nagle samochód gwałtownie się zatrzymał, a ja poleciałam do przodu. Charlesm wysiadł z pojazdu, a później mnie z niego wyciągnął. Bez słowa zprowadził mnie do jakiegoś jednorodzinnego domu i popchnął do środka. Usłyszałam huk drzwi i ciszę, która była przerażająca. Patrzyłam w podłogę i próbowałam chamować łzy. Po chwilowej ciszy brunet stanął na przeciwko mnie i zaczęło się piekło...

    - Co ty sobie kurwa w ogóle wyobrażasz?! - krzyknął. - Myślałaś, że twoje kłamstwo nie wyjdzie na jaw?! Że się do chuja nie dowiem, jak mnie zdradzisz?! - popchnął mnie na ścianę i chwycił moje włosy tak, żebym spojrzała w jego oczy. - Twoje niedoczekanie, suko. - zaczął kierować się w stronę jakiegoś pokoju, nie puszczając moich włosów, a ja nie umiałam powstrzyamć płaczu. - Żebyś już nigdy nie miała wątpliwości kogo jesteś, zaraz ci to uświadomie. - warknął i jednym ruchem zerwał ze mnie bluzkę i stanik. Nagle żuciło mi się w oczy ogromne łóżko. I momentalnie wszytsko do mnie dotarło. Otworzyłam szeroko oczy i próbowałam się wyrwać, ale orzez to, że boleśnie trzymał moje włosy nie wiele byłam w stanie zrobić.

    - Charles, nie. - załkałam żałośnie. - Chalres, Charli proszę. - brunet zupełnie mnie zignorował i zdarł ze mnie spodnie, a ja coraz bardziej panikowana. - Charles, to nie tak. Poroszę, wysłuchaj mnie chociaż. Nie chciałam tego, nie chciałam. Nie zdradziłam cię! - i wtedy poczułam ogień na policzku.

    - Stul pysk! - leżałam nieruchomo na podłodze i przycisnęłam dłonie do ust, żeby tylko się nie odezwać. Udeżenie było na tyle mocne, że przez chwilę nie wiedziała, co się dzieje. Cisza dudniła w mojej głowie, a później słyszałam tylko trzask drzwi. Nagle zrobiłam się strasznie zmęczona, więc cicho łkając zasnęłam na podłodze pod ścianą.

Jak Las NocąWhere stories live. Discover now