Rozdział 3

19.1K 641 83
                                    

    W szkole jest zasada, że jeżeli któryś wilkołak znajdzie swoją bratnią duszę, to przeprowadza się do niej i mieszkają w tym samym pokoju. Z racji tego, że zawsze miałam pokój z Viv, a ona znalazła mate, to ja mieszkałam sama. U wilkołaków jest coś takiego, że każdy ma swojego przeznaczonego, czyli osobę, która jest dla niego stworzona. Kiedy oczy takich osób się spotkają teoretycznie oby dwie powinny się w sobie natychmiast zakochać, ale w praktyce jest bardzo różnie. Najczęściej to mężczyźni zakochują się od razu, ale oczywiście są różne wypadki. Kobietom zakochanie się i zaakceptowanie swojej bratniej duszy zazwyczaj zajmuje trochę więcej czasu, ale jednak ta więź okazuje się silniejsza niż wszystko.

    Jeżeli chodzi o cały proces to wyróżnia się kilka etapów. Jako pierwszy - wpojenie. Zachodzi ono gdy oczy, czyli dusze wilkołaków się spotykają. Wtedy owe dusze łączą się niewidzialną więzią. Drugi etap - oznaczenie. Dokonuje się tego, poprzez ugryzienie. Robi to samiec swojej wybrance, zazwyczaj w szyję lub obojczyk. Na sam koniec jest po prostu ślub. Ale nie w każdym wypadku. Nie którzy nie lubią, tak zwanych "moralności". Jeżeli chodzi o moje doświadczenie w tym temacie, to jest ono niestety nijakie. Ale z opowieści wiem, że przez pierwszy miesiąc każda para potrzebuje bliskości fizycznej. Mężczyźni wówczas są bardzo zaborczy, a kobiety potrafi podniecić nawet najmniejszy dotyk, w najbardziej niewinne miejsce.

    Odkąd tu przyjechaliśmy minął tydzień i wszystko zaczęło układać się w monotonie. Jak na razie moją jedyną rozrywką jest codziennie inna praca domowa i oczywiście niezbyt miłe docinki dotyczące mojej osoby. Specjalnie zakładam soczewki, żeby się nie wyróżniać z tłumu. Żeby być taką jak wszyscy, ale mimo tego w ich oczach jestem wariatką. Może nie lubią mnie przez to, że każdy mi powtarza, że jestem urocza? Może przeszkadzają im moje prawie białe włosy? A może po prostu to, że jestem bardzo niska i drobna? Staram się chodzić po kątach i być niezauważoną, ale i tak wszyscy mnie wypatrzą. Ale najczęściej dokucza mi Amanda.

    Jest ona szkolną gwiazdą i wszyscy ją uwielbiają. Przez dwa lata chodziła z Charlesem, a jej i jego rodzice chcą, aby to oni w przyszłości przejęli władzę. Ale w tym roku brunet zmienił zdanie i postanowił, że będzie czekał na swoją bratnią duszę. Gorzej będzie, jak jej nie znajdzie, bo Amanda ma już swojego wybranka. Jest to beta, który wszędzie za nią chodzi, ale ona cały czas jest tak wpatrzona w przyszłego króla, że nie dopuszcza do siebie jego miłości. Westchnęłam. Ciekawe jaki będzie mój przeznaczony?

    Wstałam z miejsca na stołówce i ze spuszczoną głową zaczęłam kierować się do wyjść. Nagle na kogoś wpadła, a zawartość soku tejże osoby wylądowała na mojej bluzce. Spojrzałam do góry i ujrzałam brunetkę. Amanda. Świetnie. Jej oczy mieniły się w złości i pogardzie.

    - Zobacz, co zrobiłaś, niezdaro! - wrzasnęła, a wszystkie oczy skierowały się na nas. Cały jej stoli zaczął chichotać. Oprócz Charlesa. - Zmarnowałaś mój sok!

    - Przepraszam - szepnęłam i spuściłam głowę.

    - Teraz wrócisz się i odkupisz mi ten sok - warknęła, a cała stołówka ryknęła śmiechem. Na moje policzki wkradł się rumieniec i już miałam się odwrócić i odkupić jej ten przeklęty sok, kiedy od stołu wstał brunet.

    - Dosyć tego! - wrzasnął, stając na przeciwko Amandy. Wszyscy w tempie natychmiastowym umilkli i wrócili do swojego jedzenia, a ja zaczęłam się trząść z przerażenia. Bałam się, że mnie uderzy. Jestem w końcu bezwartościową omegą. - Nigdy więcej już nie powiesz do niej w ten sposób - warknął groźnie do dziewczyny, a ja stałam jak sparaliżowana. - I to ty odkupisz jej bluzkę, a teraz zejdź mi z drogi - wysyczał, a brunetka przesunęła się i skłoniła. Jego wzrok powędrował na mnie, po czym złapał mnie za rękę, mrucząc pod nosem, że idziemy.

    Mimo że wszyscy go lubili i szanowali, to było bardzo mało osób, które się go nie bały. On jednym ruchem potrafił zabić. Był silniejszy i większy niż wszyscy. W końcu niedługo miał zostać alfą wszystkich alf. 

    - Masz jakąś bluzkę na przebranie? - zapytał, a ja odpowiedziałam cichutkie przeczenie. 

    Podeszliśmy do jego szafki, a on coś wyjął. Następnie zaprowadził mnie do damskiej toalety i wszedł do niej razem ze mną, po czym zamknął drzwi. Spojrzał mi w oczy, a ja spuściłam wzrok. 

    - Zdejmuj bluzkę - rozkazał, a ja znów zaczęłam się trząść ze strachu. - No dalej, na co czekasz - powiedział i podniósł rękę, a ja zacisnęłam mocno oczy czekając na uderzenie. Zapadła cisza i poczułam, że on podszedł bliżej mnie. - Przecież cię nie uderzę - szepnął, ale ja dalej bałam się otworzyć oczy. Niespodziewanie wziął moją dłoń i włożył do niej coś miękkiego, jak zgaduję jakąś bluzkę. - Przebierz się, ja poczekam na zewnątrz. - Odpowiedział i wszedł.

    Spojrzałam na przedmiot. Bluza wsuwana przez głowę z jedną kieszenią. Czarnego koloru. Spojrzałam na lustro. Wystraszona ja, z rozczochranymi, jasnymi włosami i brudną koszulką. Po mimo policzku poleciała jedna łza. Nienawidzę siebie.


Jak Las NocąWhere stories live. Discover now