Rozdział 6

17.4K 587 11
                                    

    ,,Nie rozumiem tego, bo nie jesteś mi przeznaczona. Jesteś tylko marną omegą, a ja niedługo zostanę głównym alfą. Potrzebuję silnej luny. Nie wiem, po co w ogóle tu przychodziłem." Od samego rana w mojej głowie słyszałam tylko te słowa. Znowu. Od naszej pamiętnej rozmowy minęły dobre dwa tygodnie, a ja cały czas nie mogę uwierzyć, że powiedział mi coś tak oczywistego, ale jednak.. Zabolało. Od tego czasu rozmawiałam z nim tylko jeden raz, kiedy musieliśmy ustalić termin, w którym będziemy robić te cholerne ulotki. W szkole obydwoje się unikamy jak tylko możemy. Niestety nie mogło to potrwać wiecznie, ponieważ dzisiaj na matematyce usiadł obok mnie. Nie wiem, czemu to zrobił. Wyraźnie był cały czas na mnie zły, a ja.. Mi po prostu było przykro, że miał o mnie takie zdanie.

     Jakoś jeszcze przed połową lekcji na mój zeszyt upadła karteczka od niego. Podniosłam wzrok, a Charles udawał, że jest skupiony na lekcji. Westchnęłam cicho i odwinęłam karteczkę.

,,Przykro mi, ale ustalony termin mi już nie odpowiada. Moglibyśmy się spotkać tydzień wcześniej?"

,,Oh, czyli już wiem, po co usiadł obok mnie", pomyślałam, ale odpisałam coś innego.

,,Przykro mi, ale następny tydzień mi nie odpowiada." Nie było to do końca kłamstwo, ale nie zamierzałam zgadzać, się za wszystko co on chce. Przesunęłam karteczkę po ławce i kątem oka widziałam, ja zaciska pięści.

    Na koniec lekcji dostałam jeszcze jedną odpowiedz drogą karteczek. ,,W takim razie, wpadnę jeszcze w tym tygodniu :)" Niestety zadzwonił dzwonek i nie mogłam mu nic więcej powiedzieć. Pieprzony dupek.

*

    W nocy, kiedy szykowałam się już spać moja kochana sąsiadka postanowiła urządzić imprezę, na którą mnie nawet mnie nie zaprosiła. Muzyka huczała tak bardzo, że nie byłam w stanie się na niczym skupić, ani nic zrobić. Zrezygnowana założyłam słuchawki i próbowałam poczytać książkę. Zleciały mi dwie godziny. Dochodziła już pierwsza, a mnie zmorzył sen. Niestety na moje nieszczęście muzyka i krzyki się tylko nasiliły. Jedynym rozwiązaniem byłoby tam pójść i spróbować ich troszkę uciszyć, ale to graniczy z cudem. Chociaż co mi szkodzi?

    Leniwie podniosłam się z łóżka i wyszłam na korytarz. Ominęłam drzwi na przeciwko mnie, później kolejną parę i dotarłam do drzwi, z których spodu wydobywał się dym. Naszła mnie myśl, jakim cudem wszystkie nawiasy są jeszcze na miejscu? Westchnęłam i kiedy miałam pociągnąć za klamkę drzwi z impetem się otworzyły. Zaskoczona cofnęłam się kilka kroków do tyłu. Po chwili z pokoju wyskoczył totalnie pijany Charles.

    - Nie chce cię tu, zawsze za mną łazisz! - zaczął bełkotliwie krzyczeć do swojego bety. - Chuj mnie obchodzi, że musisz to robić! Dzisiaj chce mieć spokój od was wszystkich! - Steve stał w miejscu i nie odważył się ruszyć. Brunet nagle runął na podłogę, a beta drgnął. Jego spojrzenie powędrowało do mnie, w niemej prośbie, żebym ogarnęła Charlesa..

    Spuściłam wzrok, ale kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Steve jakby rozluźnił się trochę i wrócił do pokoju, trzaskając drzwiami. Westchnęłam tylko i spojrzałam na brunet, który próbował wstać i siarczyście przy tym przeklinał. Kucnęłam obok niego i pomogłam mu wstać, po czym ruszyliśmy do jego pokoju.

    - Powiedz mi -  zaczął w pewnym momencie. - Dlaczego ona nie może być taka jak inne?

    - Kto?

    - Iwetta. - moje serce zabiło szybciej.

    - Co masz na myśli?

    - To, że ona znalazła coś lepszego. Lepszego mnie. Nie pieniądze, czy stanowisko. - mimo, że ledwo go zrozumiałam, byłam bardzo zaskoczona. 

    - A może po prostu ci się wydaje? Przecież ona jest nikim.. - szepnęłam.

    - Masz rację, jest nikim - przyznał, po czym wybuchnął głośnym śmiechem. Zachwiał się i prawie by znów wylądował na podłodze, gdybym go nie podtrzymała. Nic nie mogłam na to poradzić, że to tak bardzo zabolało. Powiedział mi to już drugi raz. A to jakby odbiło się na mnie jeszcze mocniej. Mimo wszystko nie zostawiłam go tylko dzielnie podtrzymywałam i szłam dalej, wzdłuż korytarza.

     Kiedy pomogłam mu wczołgać się na łóżko i przykryłam kołdrą wróciłam do swojego pokoju. Mimo że muzyka nie przestała dudnić, poczułam się jakby bardziej zmęczona. Weszłam do łóżka. Chwilę leżałam, ale już po trzydziestu minutach udało mi się zasnąć.

*

    Od samego ranka czułam się jakoś nieswojo, chociaż teoretycznie nie powinnam, ponieważ przez wczorajszą imprezę było bardzo mało osób na zajęciach. Zaiste mamy dopiero wtorek. Moje złe samopoczucie mogło być spowodowane niewyspaniem, brakiem kawy, albo jakimś dziwnym przeczuciem, które niektórzy nazywali intuicją. Moja mówiła mi dzisiaj, że najlepiej dla mnie byłoby gdybym w ogóle nie wychodziła z pokoju i nikomu nie otwierała drzwi. Ja jednak ją zignorowałam i udałam się na matematykę. Kiedy weszłam do sali przy mojej ławce zauważyła Charlesa. Postanowiłam skorzystać z tego, że było mało osób i przysiadłam się do pierwszego lepszego chłopaka. Zastanawiałam się, czy pamięta coś z poprzedniej nocy? Pewnie tak, w końcu jesteśmy wilkołakami, a był to dla mnie kolejny powód, żeby z nim nie rozmawiać.

Jak Las NocąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz