Rozdział 4

17.9K 643 32
                                    

    W chwili, kiedy czysta wyszłam z łazienki zadzwonił dzwonek na przerwę. Nigdzie nie widziałam już Charlesa, ale wydawało mi się, że to nawet lepiej. Podeszłam do szafki, a mijając ludzi nikt nawet nie odważył się na mnie spojrzeć. Westchnęłam. Włożyłam brudne rzeczy do mojego schowka i wyjęłam odpowiednie książki, po czym udałam się na spóźnioną matematykę.

Kiedy siedziałam w moim mini salonie drzwi główne otworzyły się z impetem, a do środka wparowała Viv. Zobaczyłam w jej ręku chipsy, czekoladę, ciastka i wino. Uśmiechnęłam się do niej i poklepałam miejsce obok siebie. Ona bez słowa usiadła na wskazane miejsce i mocno przytuliła.

    - No, kochanie – zaczęła. – Dzisiaj zapijamy smutki, a jutro, kto wie, może w końcu spotkasz chłopaka, którego nikt nie będzie w stanie zastąpić?

    - Nawet Charles? – podniosłam brwi do góry.

    - Nawet on – obiecała i obydwie zaczęłyśmy się śmiać.

*

    Rano obudziły mnie dopiero promienie słońca i ku mojemu zaskoczeniu nie czułam się zmęczona, a wcale tak wcześnie spać nie poszłam. Przeciągnęłam się na łóżku i sięgnęłam po komórkę, aby sprawdzić godzinę. Było dwadzieścia minut po dziewiątej. Jak poparzona zerwałam się z łóżka i popędziłam szykować się do szkoły.

    Zdążyłam na trzecią lekcję, ale i tak spóźniłam się pięć minut. Pani od matematyki popatrzyła na mnie krzywo i powiedziała, że mam siadać. Spuściłam głowę i poszłam na wskazane miejsce na końcu sali. Kurna, to już drugi raz pod rząd. Po jakiś kolejnych pięciu minutach do klasy wparował Charles. Automatycznie zesztywniałam i wbiłam tępo wzrok w zeszyt.

    - Nie wierzę! - zaczęła zirytowana i zła pani od matematyki. - Mam dość tych spóźnień na mojej lekcji! Obydwoje zostajecie po lekcji, porozmawiamy trochę i może oduczycie się tego cholernego nawyku! - zakończyła i wróciła do zadania.

    Brunet natomiast zdążył w tym czasie zająć miejsce obok mnie, ponieważ każde inne miejsce było zajęte. Automatycznie się spięłam, kiedy poczułam jego genialny zapach. Cholera. On nie powinien tak na mnie działać. Mogłabym w końcu poznać swoją bratnią duszę i  byłby spokój. Z zamyśleń wyrwało mnie stuknięcie w ramię. Spojrzałam beznamiętnie w bok i napotkałam  jego magiczne oczy. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał i mogłabym w nie patrzeć bez końca.

    - Chciałem zapytać.. - jego głos był jakiś odległy, dlatego chrząknął, wracając do świata żywych. - Czy mógłbym pożyczyć długopis.

    - Ym. - zmieszałam się. - Jasne. - Pospiesznie wyjęłam z piórnika długopis i podałam mu go, a on odebrał go specjalnie uważając, żeby mnie nie dotknąć. Mimo że troszkę zakuło to odetchnęłam z ulgą i wróciłam do tematu lekcji.

    Daję głowę, że to była najdłuższa matematyka w moim życiu! Jeszcze nigdy nie byłam tak zdekoncentrowana jak dzisiaj, a towarzystwo Charlesa wcale nie pomagało. Nadal pamiętałam o wydarzeniach ze stołówki i toalety szkolnej, oraz że muszę oddać mu bluzę. Kiedy zadzwonił dzwonek spakowałam się i zaczęłam kierować w stronę biurka nauczyciela, kiedy poczułam uścisk na nadgarstku.

    - Mogłabyś na mnie poczekać? - zapytał brunet. - Chciałbym z tobą porozmawiać. - popatrzył mi w oczy.

    - Właściwie to ja.. -  moją wypowiedź przerwała nasza nauczycielka, która wchodząc do klasy trzasnęła drzwiami.

    - Nie wpiszę wam uwagi, ani nie zaprowadzę do dyrektora - zaczęła. - Nie wpiszę wam również spóźnień, ale mam dla was zadanie. Jedziemy za dwa tygodnie na targi edukacyjne, a nikt na razie się nie zgłosił, żeby cokolwiek zorganizować. A wy zrobicie ulotki i pojedziecie razem ze mną je rozdawać. Czy to jasne?

    - Ale.. - zaczęłam.

    - Żadnych ale, kochana! Pytałam, czy to jasne - spojrzała na mnie wymownie, a ja spuściłam wzrok.

    - Wszystko jasne, dziękujemy pani profesor - odpowiedział brunet, po czym złapał mnie za rękę i wyszliśmy na korytarz.

     Cały czas patrzyłam się na podłogę, a kiedy on mnie w końcu puścił chciałam po prostu sobie już pójść, ale on stanął przede mną i nie pozwolił mi się ruszyć. 

    - Możemy porozmawiać? - zapytał niepewnie.

    - O co chodzi? - zapytałam, nadal nie podnosząc głowy.

    Charles nie odzywał się przez chwilę po czym delikatnie podniósł mój podbródek, w taki sposób, abym na niego spojrzała. Musiałam zadrzeć głowę wysoko do góry, ponieważ między nami jest całkiem sporo różnicy wzrostu. Jego dłoń przeniosła się na moje włosy i założył jeden kosmyk za ucho. Poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Brunet nadal nie zabierał swojej ręki z mojego policzka i zaczął się nade mną pochylać. Mój żołądek w tempie natychmiastowym zaczął robić fikołki, a mnie zalała fala ciepła. Cały czas parzyłam na jego oczy i nie mogłam się ruszyć ani niczego powiedzieć, ale z drugie strony nie mogłam pozwolić, aby mnie pocałował. To byłoby bardzo nie w porządku.

     Kiedy dzieliło nas już bardzo mało usłyszeliśmy dzwonek na przerwę i obydwoje szybko się od siebie odsunęliśmy. Żadne z nas nie zdążyło już nic powiedzieć, bo przyjaciele Charlesa już szli w naszą stronę. Odwróciłam się na pięcie, żeby już stąd pójść. Postanowiłam, że nie będę wracać na lekcje. Jakoś odechciało mi się już wszystkiego.

    - Iwetta! Zaczekaj! - krzyknął za mną brunet, ale ja go zignorowałam i pobiegłam do swojego pokoju.

    Dlaczego on nie może dać mi po prostu spokoju? Dlaczego akurat na mnie się uwziął? Ma dookoła tyle ładniejszych i w ogóle wyżej postawionych dziewczyn, więc czemu zainteresował się jakąś bezwartościową omegą? Nienawidzę uczucia bezradności.

Jak Las NocąWhere stories live. Discover now