*prolog // oh, where's my love?*

782 48 4
                                    


Z drzemki budzi mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Podchodzę do nich i zaglądam przez wizjer, ale na korytarzu mojego budynku mieszkalnego nie widać żywej duszy. Otwieram mieszkanie i rozglądam się, ale jedyne co zauważam to leżący na wycieraczce stos szarych kopert, przewiązanych jutowym sznurkiem.

- Halo? - upewniam się, że nikogo nie ma na korytarzu i podnoszę stosik. - Kto mógłby napisać tyle listów i ani jednego wcześniej nie wysłać?

Wzruszam ramionami i wchodzę z przesyłką do środka. Po chwili jednak zamieram, bo zauważam niewielką niebieską karteczkę wsuniętą tuż pod zgrabnie wykonany węzełek. Wszędzie rozpoznam to pismo. Wszystkie literki napisane z chirurgiczną wręcz dokładnością. To musiał być on. Po tylu latach postanowił o sobie przypomnieć. Moje oczy wypełniają się łzami, gdy czytam co dokładnie autor napisał na dodatkowej karteczce.

„ jesteś największą miłością mojego życia, może nie pierwszą, ale najważniejszą,

xx Gregor"

Czuję jak łzy, jedna za drugą spływają mi po policzkach. Moim ciałem zaczynają rządzić drgawki. Z chwilą, kiedy odczytuję tę wiadomość, zdaję sobie sprawę, że moje uczucia do niego nadal płoną tak jak przed laty. Cóż mógłby chcieć ode mnie po pięciu latach od rozstania? Boję się otwierać którąkolwiek z kopert, ale coś mi podpowiada, że mam to zrobić. Wyciągam kopertę ze środka pliku, rozrywam papier, wyciągam kartkę, która wygląda jak wyrwana z jakiegoś dziennika i wiem, że będzie to jeden z dłuższych i trudniejszych wieczorów mojego życia.





cześć, natalia jestem, wcześniej pisałam do szuflady/folderu, ale ten fanfiction jest najlepszym, który napisałam <skromność> i czuję potrzebę podzielenia się nim ze światem xx

🔒daisies, chocolate & cigarettes // G. SchlierenzauerWhere stories live. Discover now