»Rozdział 19 - jak to nie żyje?!«

2.8K 95 7
                                    

~Louis~
Strasznie martwię się o Becky nigdzie jej nie ma i nie odbiera telefonu. Chłopacy poszli szukać jakiś informacji gdzie ostatnio ją ktoś widział. A mi kazali siedzieć w domu i czekać bo ja to Tyler powiedział "ona może wrócić do domu w każdej chwili i w razie czego musisz czekać". O matko...jak ja czasami nienawidzę jak on gada takie rzeczy. Przesiedziałem tutaj całą noc a jej nadal nie ma. No oszaleć tu można. Nagle Dante wparował do mojego domu.

- Emm...stary...bo widzisz...Becky...

- Przejdź do rzeczy bo cię zaraz walnę. - Powiedziałem podnosząc głos.

- No bo widzisz ona miała wypadek i...

- Dante gadaj co się dzieje, ja się o nią martwię.

- No bo jechała jakimś pożyczonym motorem i miała wypadek. Uderzyła w drzewo i...przykro mi...ona nie żyje.

- Co?! Jak to kurwa nie żyje!?! Nie, ja się na to nie nabiorę. Gdzie ona jest? - Jestem załamany. Sam nie wiem co mam o tym myśleć. - Pokaż mi gdzie ten wypadek. Chcę zobaczyć miejsce tego pierdolonego wypadku!

- Dobra wsiadaj do mojego auta i cię zawiozę.

Gdy dojechałem na miejsce nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Ona tam była. W czarnym plastikowym worku. Zacząłem się wyrywać w jej stronę, ale nie mogłem bo jacyś gliniarze mnie zatrzymali. Próbowałem się im wyrwać, ale było to nieskuteczne. Moja mała Becky...ona nie żyje...Jestem załamany. Nie mam powodu do życia ja ją tak bardzo kocham. Ona była tą pierwszą do której cokolwiek poczułem. Ona nie była jak inne dziewczyny. Po dłuższych próbach wyrwanie się tym gliniarzom w końcu mi się udało. Podbiegłem do niej. Była cała we krwi. Miała zamknięte oczy. Jakby spała. Tylko, że teraz ona usnęła na zawsze. A mówiłem jej aby nie jechała na to durne spotkanie ze swoją matką. To jak zawsze musiała zrobić po swojemu, bo jakby inaczej.

I am a bad girlWhere stories live. Discover now