100th

302 18 3
                                    

*Giselle's POV*

Obudziłam się w pokoju i rozejrzałam. Wyglądał jak pokój hotelowy.....Pachniał jak pokój

hotelowy.....Ale nie uważam, by był to pokój hotelowy.

Wstałam, wciąż czując ból żołądka i podeszłam do stolika, który stał naprzeciwko łóżka. Chwyciłam butelkę wody i pochyliłam się nad stołem. Z jakiegoś powodu wzięłam głęboki oddech.

Słyszę jak otwierają się drzwi i wchodzi Justin. Dzisiaj jest bardziej ubrany niż jest zazwyczaj. Widzę rękawiczkę na dłoni, więc zakładam, że był zagrać w golfa.

-Obudziłaś się.- powiedział, ściągając okulary i rękawiczkę z dłoni. Posyłam mu mały uśmiech i kiwam głową.

-Jak się czujesz?- pyta, podchodząc do mnie zdyszany. Wziął butelkę wody i pije trochę.

-W porządku, żołądek jeszcze trochę mnie boli.- odpowiedziałam i wstałam. Odłożył butelkę na stolik i pomógł mi usiąść.

Potarł dłonią moje plecy. Spojrzałam w dół na swoje kolana. –Jak twój dzień do tej pory?- spytała, po czym wzięłam głęboki oddech.

-Jesteś chora, więc trochę gównianie.- odparł. Potrząsnęłam głową.

-Mogłam mieć coś znacznie gorszego, powinniśmy się po prostu cieszyć, że jest to uleczalne.- odpowiedziałam z małym uśmiechem.

-Nie zasługujesz na żaden ból, który czujesz.- powiedział, kładąc mnie. Położyłam głowę na poduszce. Justin zdjął buty i położył się obok mnie.   –Chcę się tobą zaopiekować, tylko nie wiem jak.- wyjaśnił.

-Uszczęśliwiasz mnie, nie musisz się martwić o nic innego.- powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.

Nagle poczułam mocne uczucie w klatce piersiowej. Usiadłam i spróbowałam kaszlnąć. -Giselle? Nic ci nie jest?- zapytał Justin. Potrząsnęłam głowę, łapiąc oddech. W moich oczach pojawiły się łzy i poczułam metaliczny posmak w ustach.


*Justin's POV*

-Kochanie, Giselle, usiądź.- powiedziałem, pomagając jej usiąść.

Chwyciłem za telefon i zadzwoniłam na 911. Usłyszałem pukanie do drzwi.

-911,  w czym mogę ci pomóc ?- zapytał operator.

-Potrzebuję karetki.- odpowiedziałem i niepewnie spojrzałem na Mikey'ego, który stał w pobliżu drzwi.

Za nim pojawił się Maejor i oboje szybko skierowali się w naszą stronę.

-Kurwa.- powiedział Maejor i podbiegł do rzeczy Giselle. Spojrzałem na niego dziwnie niewyraźnym wzrokiem. Mikey podniósł jej głowę i zapytał mnie, co zamierzam zrobić.

-Karetka jest w drodze, jadę z nią.- odpowiedziałem.

-Łap.- powiedział Maejor. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że trzyma małą, niebieską pompkę.

-Ona ma astmę?- spytałem. To mnie uderzyło. Powiedziała mi, że ma problemy z płucami, ale nigdy nie spytałem, jakiego rodzaju.

Delikatnie otworzyłem jej usta i ułożyłem niebieską pompkę między wargami. Nacisnąłem pompkę, by powietrze wpłynęło do jej ust.  Zamknąłem je, by mogła przytrzymać powietrze i znowu otworzyłem, powtarzając czynność. Jej gardło zaczęło świszczeć, ale mogła po tym wziąć głośny oddech.

-W porządku? Możesz teraz oddychać?- zapytałem, pocierając ją po plecach. Pokiwała delikatnie głową, a ja wypuściłem głęboki oddech.

Maejor wyszedł z pokoju, słysząc, że na zewnątrz podjechała karetka.

texting | justinWhere stories live. Discover now