Prayers

222 15 1
                                    

*Giselle's POV*

-Hej.- powiedziałam, wchodząc do garderoby. Justin posłał mi uśmiech, jednak nie odpowiedział, ponieważ mówił coś do niego doktor.

Lekarz badał go co tydzień, by po prostu upewnić się, że z jego głosem jest wszystko w porządku.

Gdy skończył, zostaliśmy w pokoju sami.

-Chodź za mną.- odparłam i wstałam z kanapy, a Justin z krzesła.

-Gdzie idziemy?- zapytał.

-Wiem, jak kochasz spędzać czas z Jaxo, więc zadzwoniłam do tojego taty. Pociągnął za parę sznurkó z pomocą Maejor'ego i.- powiedziałam i otworzyłam drzwi do drugiej garderoby.

-Zostaje na trochę dłużej!- powiedziałam. Jaxon był w pomieszczeniu, jeżdżąc wokół na swojej hulajnodze, podczas gdy Evert go ścigał.

-Jazzy może zrobić nam niespodziewaną wizytę wkrótce.- odparłam, wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się. Justin mocno mnie przytulił i pocałował.

-Kocham cię tak bardzo.- wyszeptał.

Odwróciliśmy się do Jaxon'a, który wskazywał palcem na swoje usta.-Obrzydliwe.- powiedział. Roześmialiśmy się.

Justin podszedł do niego, by go uściskać. Jaxon roześmiał się, gdy Justin zaczął go łaskotać.

-Zostaniesz ze mną jeszcze na trochę?- zapytał.

-Tak! Giselle i Maejor rozmawiali z tatą.- odpowiedział Jaxon z uśmiechem.

-To świetnie kolego.- powiedział Justin i przybili sobie piątkę.

Po chwili oboje zaczęli jeździć na różnych hulajnogach. Siedziałam i patrzyłam na nich.

Allison weszła do pokoju. Spojrzała na Justin'a.-Gdzie jest twój telefon?- zapytała, na co jego oczy zrobiły się duże.

-W mojej garderobie.- odpowiedział i bezgłośnie powiedział 'przepraszam'.

-To miło, próbuję się do ciebie dodzwonić od pół godziny.- odparła.

-I ty, włącz swój dźwięk .- dodała, wskazując na Evert'a.

-Ty, szczerze powiem, że nie pomyślałam, by zadzwonić do ciebie i nie jestem pewna dlaczego.- powiedziała, wskazując tym razem na mnie. Roześmiałam się, wzruszając ramionami. Allison powiedziała Justin'owi, by poszedł za nią.

Zostałam z Jaxon'em, więc złapałam hulajnogę Justin'a i zaczęłam nią jeździć. Bawiliśmy się z Evert'em przez około pół godziny, po czym postanowiłam pójść po jakąś przekąskę. Wyszłam z pokoju.

Wzięłam talerz owoców z wyspy kulinarnej na zapleczu. Chodziłam i witałam się z ekipą produkcji, którzy siedzieli nad koncertem.

Weszłam do sali konferencyjnej i zauważyłam tył głosy Justin'a, więc zawróciłam. Zobaczyłam jak przytula małą dziewczynkę, więc nie chciałam przeszkadzać. Właśnie spełnia jej marzenie.

Pomieszczenie miało zasłony, które mnie zasłaniały. Pochyliłam się, by zobaczyć jak szczęśliwy był, że mógł się z nią spotkać. Podniósł ją i pocałował w policzek. Mężczyzna, który był prawdopodobnie jej ojcem lub bratem zrobił im zdjęcie.

Allison podeszła do mnie z uśmiechem. Stałyśmy razem obserwując ich z uśmiechem. Byłam zachwycona, tym ile wysiłku wkładał w to, by dziewczynka czuła się wyjątkowo. Podała mu koszulkę z rodzajem raka, którego miała, by szerzyć świadomość. Justin zaoferował, że za nią zapłaci.

Mężczyzna powiedział mu, że to podarunek za to, że się z nią spotkał. Jednak chłopak wyjął parę banknotów stu dolarowych, które wręczył mężczyźnie.

Odeszłam do kosza na śmieci, który stał niedaleko wyspy kulinarnej i wyrzuciłam swój talerz. Zdecydowałam wrócić do garderoby Justin'a.

Gdy tam poszłam usłyszałam rozmowy i podeszłam do garderoby. Jon, John i Mykell, którzy byli tancerzami, stali razem z opuszczonymi głowami w modlitewnym kole. Moje buty nagle zapiszczały i zatrzymałam się. Wszyscy odwrócili się w moją stronę. Uśmiechnęłam się.

-Ni-Nie chciałam przeszkodzić.- powiedziałam. Wszyscy posłali mi uśmiech.

-Jest w porządku.- odpowiedział John. Weszłam do pomieszczenia.

-Mogę do was dołączyć?- zapytałam.

-Oczywiście, że możesz.- powiedział Mykell. Uśmiechnęłam się i skierowałam się w ich stronę. Nadal stali razem. Stanęłam między Jon'em a John'em.

Mykell kontynuował modlitwę. Prosił Boga o światło i pomoc dla ludzi, którzy cierpieli przez ostatnie dni. Prosił o koniec nienawiści i miłość. To była modlitwa pełna mocy i mogłam powiedzieć, że przyszła prosto z jego serca. Kiedy skończył, pochyliliśmy głowy i powiedzieliśmy 'Amen'.

-Dziękuję, że do nas dołączyłaś.- powiedział Jon, kładąc dłoń na moim ramieniu.

-To nie problem, na całym świecie dzieją się straszne rzeczy, szczególnie w tym kraju.- odpowiedziałam. Wszyscy się smutno uśmiechnęli.

-To naprawdę ssie, budzenie się każdego poranka przez ostatnie dni i widzieć jak ktoś naszej rasy odszedł przez brutalność policji.- powiedział Mykell.

-To absolutnie straszne i przykro mi. Żyjecie i wszyscy się liczycie. Nie ważne co mówi ten system sądownictwa i nie ważne jak uwielbiają odwracać głowy, kiedy zabierają życie niewinnym ludziom. Życie czarnoskórych się liczy. - powiedziałam. Wszyscy posłali mi ciepły uśmiech.

-Dziękujemy za twoje wsparcie, to wiele znaczy.- odparł John i potarł mnie dłonią po plecach. Przytuliłam każdego z nich, zanim wyszłam z pomieszczenia.

-Hej kochanie, gdzie byłaś?- zapytał Justin, otaczając mnie ramieniem.

-Oh, byłam z paroma tancerzami. Modlili się, więc dołączyłam.- odpowiedziałam. Kiwnął głową.

-Wychodzę z Jaxon'em na zewnątrz na trochę.- powiedział. Załapałam co ma na myśli.

-Jasne, znajdę sobie coś do robienia.- odparłam. Złapał mnie za rękę.

-Na zewnątrz jest już za dużo ludzi, którzy na nas czekają.- powiedział, głaszczą wierzch mojej dłoni.

-Rozumiem.- odpowiedziałam. Chłopak westchnął i mocniej ścisnął moją dłoń.

-Nie lubię być ograniczony. Nie lubię mieć granic, jeśli chodzi o ciebie. Naprawdę, nie lubię. Wiem, że może dla ciebie to w porządku, ale nie dla mnie.- dodał. Posłałam mu smutny uśmiech.

-Wiesz, że to nie jest nasz wybór, prawda? Gdyby to zależało od nas, byłoby inaczej. Ale nie zależą. Po prostu bądź cierpliwy Justin.- powiedziałam. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i pocałowałam w policzek.

-Kocham cię.- powiedział.-Pewnego dnia również cały świat będzie to wiedział.-dodał.

texting | justinWhere stories live. Discover now