9

1.3K 66 1
                                    

Smacznie sobie spałam gdy obudził mnie wrzaski Dorcas.
- Lilka zabije cie. - mokra Dora goniłam Lili która śmiała sie w niego głowy.
- Raczej Remusa,to jego pomysł. - Lila otworzyła drzwi a tam stał James. - James przesuń sie,albo mnie stąd zabierz! Ukryj mnie!
- A umuwisz sie ze mną ?
- Tak tylko weź mnie stąd. - James jak oparzony wzioł Lili w stylu panny młodej i ze złowrogo spojrzał na Dore.
- Dorcas. - powiedział groźnie a Lila uśmiechneła sie szeroko. - Nie sądziłem że ten plan wypali,dziękuje. - powiedział spokojnie.
- Co?! - wrzasneła Lili.
- Też cie kocham Liluś. - Dora wysłała Lili buziaka.
- Zemszcze sie. - zagroziła Evans a ja zaczełam sie śmiać. Jednym ruchem różdżki ubrałam sie.
- A ty z czego sie śmiejesz ? - w drzwiach stał Remus. Już wiedziałam co chciał zrobić.
- O nie,Lunio prosze cie.
- Bo ? - zapytał z Huncwockim uśmieszkiem. Odeszłam w inne miejsce żeby Remus też sie ruszył i żeby mi nie zagradzał drogi ucieczki.
- Dora pomóż.
- Ja już musze iść. - mrugneła do Remusa.
- Niezostawiaj mnie z tym psychopatą.
- Psychopatą tak ? - zapytał Luniek.
- Wybacz,jestem umuwiona z Łapą.
- Zdrajca. - wysyczałam do niej.
- Też cie kocham. - odpowiedziała i wyszła.
- Remus odejdź,wiem że chcesz wykorzystać moją słabość do łaskotek o której wczoraj sie dowiedziałeś. Błagam cie,nierób czegoś czego będziesz później żałować.
- No niewiem wkońcu jestem psychopatą. - powiedział z uśmiechem.
- O Pegaz !
- Gdzie ? - Remus spojrzał w okno a ja w tym czasie zaczełam biec w strone drzwi.
- Uwaga,z drogi,goni mnie wariat ! - krzyczałam na cały korytarz.
- Ty Huncwocie,niech ja cie dorwe ! - krzczał Remus goniąc mnie. Wbiegłam do WS i schowałam sie za Jamesem.
- Jak coś mnie tu niema.
- Co zrobiłaś ?
- Ja ? Nic.
- Jasne.
- No prosze. - zrobiłam maślane oczka.
- Ok. A więc kto cie goni ? - nic nie zdążyłam powiedzieć bo do sali wpadł zdyszany Luniek.
- Gdzie ona jest ?
- Kto ? - zapytał Syriusz.
- Alex.
- Poszła do biblioteki. - powiedziała Lili.
- Ok. Ide jej szukać.
- Już poszedł sobie,możesz wyjść. - powiedział James.
- Dziękuje.
- Tu cie mam. - Remus obioł mnie w tali i posadził sobie na kolanach. Podobało mi sie to ale zważając na sytuacje w której aktualnie sie znadowaliśmy to niezabardzo.
- Zdrajcy. Zemszcze sie. - zagroziłam.
- Dobra,dobra chodźcie,mamy ONMS.
- Jupi. - już chciałam wybiec z sali ale ktoś złapał mnie za nadgarstek.
- Gdzie tak lecisz ? - tym ktosiem okazał sie Remus.
- Remus. Śpieszymy sie chodź.
- Zaraz. - Remus zaczoł mnie gilgotaća Lili zrobiła zdjęcie.
- No teraz możemy iść. - stwierdził zadowolony James.
- Po co wam to zdjęcie ? - zapytałam.
- Kiedyś sie dowiesz. - odpowiedziała mi Dorcas.
- Ok.
Poszliśmy na błonia. Tam stał już Hagrid. ONMS mieliśmy ze Ślizgonami.
- O witaj Alex. Dobrze że jesteś.
- Witaj Hagridzie. To co gotowy ?
- Tak ale musisz zrobić coś co go zachwyci żeby zapłakał ze szczeście.
- Ok. Mam już plan.
- Tylko nierób głupot.
- Postaram sie.
- A i zgłoś sie żeby nikt nic niepodejrzewał.
- Oki.
- Witam wszystkich na zajęciach z ONMS,dzisiaj naszym gościem specjalnym będzie nie kto inny jak Hipogryf. - wszyscy mieli przerażony wzrok,prócz mnie oczywiście. - Hardodziob przywitaj sie. - Dziobek stanął dęba,wszyscy sie odsuneli do tyłu a ja stałam z uśmiechem dalej w miejscu.
- Alex,do tyłu. - warknoł Lucjusz.
- Cicho bądź.
- Kto sie zgłasza na ochotnika ? - zapytał Hagrid.
- Ja.
- O Alex zapraszam .
- Nie,ona sie niezgłosiła. - krzyknął Lucjusz.
- Zamkni sie bo spłoszysz Dziobka,to po pierwsze. A po drugie nie jestem z porcelany. Umiem opiekować sie zwierzętami.
- Ale to hipogryf. - kłucił sie mój genialny braciszek ( wyczujcie ten genialny sarkazm ).
- No. Napewno jest mniejszy od smoka. - zaczełam iść do Dziobka. Ukłoniłam sie lekko z przyjemnym uśmiechem.  Odrazu powtórzył mój gest. Podeszłam i pogłaskałam go.
- Hagridzie,moge ?
- To niedomnie to pytanie. Ale jestem przekonany że Dziobek zmienił już właściciela na właścicielke.
- O co wam chodzi ? - zapytał zdezorientowany Lucjusz.
- Dziobek wybrał Alex na swoją panią. A ona pytała czy może go dosiąść.
- Co ?! Niezgadzam sie !!!
- Zapuźno. - powiedziałam i dałam znak że możemy ruszać. Wzbiliśmy sie w powietrze.
- Jestem likantropem,mój przyjaciel też. Moge uwarzyć eliksir który nam pomorze ale potzrebna mi jest twoja łza. Wiem że musze cie jakoś zachwycić a więc zaczynam. - najpierw stanełam na nim,chwile później stałam na rękach na jego grzbiecie.
- Przeciesz ona sie zabije. - mówił przerażony James. - wpadłam na genialny pomysł.
- Dziobek zatocz kółko i leć w dół w tamtym kierunku. - poinstrułowałam Hipogryfa. Zaczoł robić kółko a ja skoczyłam.
- Alex ! - usłyszałam krzyki mojich przyjaciół. Zrobiłam trzy salta w powietrzu i bezpiecznie wylądowałam na grzbiecie Dziobka.
- O to właśnie chodziło malutki. No dobrze lądujmy. - wylądowaliśmy na polance gdzie wszyscy na nas czekali. Zgrabnie zeskoczyłam z Dziobka i przytuliłam go.
- To co pomorzesz mi ?
~ Tak Alex,pomoge ci. Powiedz mi tylko. Opuścisz mnie ? Tak jak wszyscy ? ~ - usłyszałam w głowie głos Dziobka.
- Nigdy. Zaraz wracam do ciebie. - pokierowałam sie w strone przyjaciół. Rzucili sie na mnie.
- Jesteś głupia. Naprawde. Tak sie martwiłem. - przytulał mnie James.
- Ty ? O mnie ?
- Tak bo najprawdopodobniej jesteś moją sio..... To znaczy jesteś moją przyjaciółką.
- Spokojnie.
- Alex to było odlotowe. Nauczysz mnie ? - zapytał Syriusz.
- Jasne.
- Nie Łapo. To nie było odlotowe. To było niesamowite. Jesteś strasznym wariatme.
- Tylko wariaci są czegoś warci. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Naprawde jesteś taka głupia. - wrzasnął Lucjusz. Ocho teraz będzie mi prawić morały o tym jak to ja jestem.
- Zamknij sie już do cholery ! Robiłam gorsze żeczy. Mówiłam,nie jestem z porcelany na Merlina. Wiesz co ? Ciesze sie że rodzice wysłali mnie do Durmstarnu bez ciebie. Tam przynajmniej mogłam skoczyç z wieży astronomicznej i wylądować na hipogryfie,pegazie czy smoku i to była codzienność. Nikt sie mnie nie czepiał !
- Porozmawiajmy.
- Niemam czasu. Remi daj fiolke.
- Po co ? - zapytał rozkojarzony Remus.
- Halo. Remi,eliksir. Potrebna jest łza.
- Tak racja. Prosze. - podeszłam do Dziobka a on zaczoł płakać. Zebrałam łzy do fiolki i przytuliłam go mocno.
- Dziękuje. Wruce dzisiaj do ciebie. Ale nie sama dobrze ?
~ Tak,będe czekać ~
Pobiegłam do przyjaciół.
- To idziemy na zielarstwo. A ty - pokazałam na Remusa. - idziesz ze mną gdzie o 19.
- Gdzie ?
- Niespodzianka. Chyba sie nie bojisz ?
- Jasne że nie. Masz łze ?
- Mam. - Remus podniósł mnie i obkręcił dookoła siebie.
- Jesteś cudowna. - uśmiechnełam sie. Teraz tylko my zostaliśmy na błoniach. Inni ruszyli już w strone zamku.
- Dobra gołąbeczki,idziemy. - krzyknął James.
- Już. - odpowiedziałam.
- Chodź.  Trzeba zebrać jeszcze liście mandragory.
- Już biegne księżniczko.
- Nienawidzę cie wiesz ? - zapytałam.
- Oj chciałbym żeby tak było.
- Ok. - udałam obrażoną i zaczełam iść szybciej. Luniek podbiegł do mnie i wzioł jak panne młodą.
- Postaw mnie.
- Nie,gdzie mnie wieczorem zabierasz ?
- Mówiłam niespodzianka.
- Czy to...... - zawachał sie.
- Czy to co ?
- Czy to randka ? - zapytał troche zakłopotany.
- Może.
- To chyba ja powinienem cie zaprosić. - powiedział raźniej i z wilekim uśmiechem na twarzy.
- Kiedyś sie zrewanżujesz.

Ja , brat i Huncwoci ~ Alex Malfoy ~Where stories live. Discover now