Rozdział 7. Zapamiętaj - Źli chłopcy, łamią serca.

Start from the beginning
                                    

— Ale ja jestem głodna — wymruczałam, przerywając pocałunek.

— Maruda. — Przewrócił oczami. — Zjemy naleśniki?

Wyszłam spod ciepłej jeszcze pościeli i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam czarne dresy i top na ramiączkach w który szybko się przebrałam. Lucas przez ten czas bacznie mi się przyglądał, co tylko mnie zawstydzało, jednak nie chciałam by gdziekolwiek wychodził, bo najlepiej czułam się, kiedy był obok. Związałam włosy w lekkiego koka i odłączyłam telefon od ładowarki. Podeszłam do łóżka i wyciągając do niego dłoń. Stanął na przeciw mnie, cały czas wpatrując się wprost w moje oczy. Podwinął skrawek swojej koszulki, którą już po chwili zupełnie ściągnął, jakby czekając na moją reakcję. Zjechałam wzrokiem na jego szczupły, ale dobrze zbudowany tors, na którym znajdował się kolejny tatuaż. Mała korona, umieszczona tuż nad jego piersią. Dotknęłam jej opuszkiem palca, co spowodowało gęsią skórkę na jego ciele.

— Kiedy go zrobiłeś?

— Dawno. Ten był pierwszy. — Wyraźnie się spiął. — Żałuję tego.

— Dlaczego? Pasuje do Ciebie, król życia i..

— Ellen — przerwał, zabierając moją rękę. — Miałem wtedy spore problemy, których jeszcze nie rozumiałem. A ta korona wciąż przypomina mi życie, o którym pragnę jedynie zapomnieć.

— Przepraszam, nie wiedziałam.

— Nie gadajmy o tym.

— Jasne — przytaknęłam posyłając chłopakowi lekki uśmiech.

Zeszliśmy schodami na dół, prosto do kuchni. Czarnowłosy zaproponował, że tym razem to on przygotuje dla nas śniadanie, a ja miałam cierpliwie zaczekać. Rozsiadłam się więc przy stole i bacznie obserwowałam jego sprawne ruchy, kiedy zabierał się za przygotowanie ciasta. Sięgnęłam ręką po telefon by odpisać na wiadomości, którymi od wczoraj zasypywała mnie Hazal. Dziewczyna nieustannie dopytywała, dlaczego nie pojawiłam się w szkole, a ja nie miałam powodów by ją okłamać więc wyjaśniłam, że spędzam dzień z Luke. Szybko dostałam wiadomość zwrotną od podekscytowanej dziewczyny, która chciała znać najmniejsze szczegóły, ale ja nie za wiele mogłam jeszcze powiedzieć.

Podeszłam do chłopaka, który z wielką precyzją w ręce przewracał na patelni gorące naleśniki i wtuliłam się w jego nagi tors.

— Pięknie pachnie. — Oparłam głowę na jego ramieniu.

— Zaraz będą gotowe. — Uśmiechnął się, odwracając mnie w swoją stronę.

Stanęłam na przeciw niego, zupełnie zatracając się w tych ciemnych tęczówkach. Popchnął mnie lekko w tył, przywierając do blatu przez co pisnęłam z zaskoczenia. Założył dłonie na moją talię i ponownie wpił się swoimi czerwonym wargami w moje usta. Pocałunek był delikatny, ale dokładny. Jego drżące dłonie i ostry zapach perfum, zupełnie mnie pochłonęły. Zatracałam się w nim z każdą chwilą bardziej. Jednak moment zbliżenia dość szybko przerwał okropny zapach spalenizny, która zawładnęła już całym pomieszczeniem. Chłopak oderwał się ode mnie, spoglądając na zupełnie zwęglonego naleśnika, który przemieniał się powoli w popiół. Otworzyłam okno by siwy dym, który zawładnął całą kuchnią szybko wyleciał. Zaśmiałam się pod nosem, widząc jak czarnowłosy nieudolnie starał się opanować cały bałagan jaki zrobił się przez chwilę naszej nieuwagi, a raczej uwagi, którą skupiliśmy jedynie na sobie.

— Ten wyglądał tak smacznie — westchnął, zdrapując z patelni pozostałości spalonego ciasta.

— Pozostałe też są piękne.

— Dobrze, że wszystkie nie spłonęły, bo bym się dopiero popisał. — Podrapał się nerwowo po karku.

— Kilka się ostało — wyszczerzyłam się, rozsmarowując truskawkowy dżem.

Forgive Me!Where stories live. Discover now