Rozdział 20

2.5K 179 83
                                    

[POPRAWIONY]

- Czy możecie mi do cholery powiedzieć, co tu się wyprawia?! - krzyknęłam zirytowana, podczas gdy biegliśmy przez pustą klatkę schodową.

- Później! - odkrzyknęła mi Annabeth, na co warknęłam zirytowana.

Właśnie skręcaliśmy do wyjścia, kiedy tuż przed nami, wylądował minotaur. Zeskoczył tak sobie z drugiego piętra, więc gwałtownie wyhamowaliśmy.

- Boiska! - krzyknęłam.

Francesca, która jako jedyna wiedziała, o co mi chodzi, pociągnęła za sobą pozostałą dwójkę. Wypadliśmy na puste boiska, które były pokryte kolorowym proszkiem - pozostałością po zabawie na zakończenie roku. Skierowałam się od razu do płotu, który oddzielał je od parkingu. Metalowa siatka była całkiem wysoka, jednak doświadczenie moje i Fran na coś się w końcu przydało. W try miga, pokonałyśmy wyćwiczoną trasę, na którą składał się śmietnik, boczna ściana i metalowa siatka.

Kiedy znalazłyśmy się po drugiej stronie, spojrzałyśmy w tył, popędzając Percy'ego i Annabeth, którzy wspinali się po płocie najszybciej, jak się dało.

- Jak jedziemy? - zapytałam, rozglądając się po prawie pustym parkingu.

- Twoim będzie najszybciej - stwierdziła Moore, na co spojrzałam na nią jak na idiotkę.

- Jak to moim?! Przecież przyjechałam z Felixem! - krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze. Francesca pobladła.

- Mój jest za wolny.

- Chyba nie mamy innego wyjścia. - stwierdził Percy i wskazał na byka nienaturalnych rozmiarów, biegnącego w naszą stronę.

- Carmen prowadzi. - Fran rzuciła mi kluczyki i popchnęła w stronę jedynego auta na parkingu.

Siadłam za kierownicą i z piskiem opon wyjechałam z terenu szkoły. Idealnie w momencie, w którym moja dawna nauczycielka matematyki rozwaliła płot, jednak nie pobiegła za nami. Stała w miejscu i obserwowała, jak znikamy za horyzontem.

- Nie goni nas - stwierdziła zdziwiona Chase.

- I niech lepiej nie zmienia zdania - dodał Percy.

- Dzwonię do mamy - mruknęłam do siebie i wyciągnęłam telefon. Nie nacieszyłam się nim długo, bo osoba, siedząca obok mnie, brutalnie mi go wyrwała i wyrzuciła przez otwarte okno. Patrzyłam chwilę w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu spoczywało urządzenie, a następnie wydarłam się na Percy'ego. - Czy Ciebie posrało?!

- Nie wolno nam używać telefonów. - wytłumaczył, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- Ale... ale... moje kontakty... moja muzyka... moje zdjęcia...!

- Takie zasady. Półbogowie nie mogą korzystać z komórek, bo to przyciąga potwory.

- Poł-co?! - krzyknęłam ponownie, mocniej zaciskając ręce na kierownicy.

- Półbogowie - odezwała się z tylnego siedzenia Ann. - Dzieci bogów.

- No jasne - powiedziałam z sarkazmem i zacisnęłam usta. - Coś jeszcze?

- Ja jestem córką Ateny, a Percy Posejdona.

- Coście się z mitologii greckiej urwali? - prychnęłam.

- Dlaczego nie skręciłaś? - zapytała Francesca, wtrącając od czapy. - Byłoby szybciej.

- Przebudowują drogę - odparłam bez zastanowienia.

- Co? - zdziwiła się. - Skąd wiesz? Dzisiaj tędy jechałam i było pusto!

- Po prostu wiem - odpowiedziałam jej. - Wracając - spojrzałam z wyczekiwaniem na Percy'ego.

Colorful Life | Nico Di AngeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz