XII. Podziwiałem ją.

208 16 32
                                    

Choć raz muszę się nie spóźnić z dodaniem rozdziału żeby nie było, że jestem niesłowna. XD

Dziękuję za gwiazdki! Jesteście najlepsi! ❤

A wyświetlania? 😍😍😍😍 kocham was jak PojeBonBon. 💕

Proszę was jednak o szczere opinie odnośnie opowiadania. Są dla mnie bardzo ważne, misie! :)

Calum POV

Ble ble. Calum musisz mi pomóc.. Bla bla. Jestem Luke i jestem mega frajerem. Nah nah.. Ważne zadanie, Liam.. Egh.

Spojrzałem na czwórkę mężczyzn siedzących razem ze mną, Mike'iem i Harrym w salonie, nie mogąc dłużej słychać Hemmingsa, który chyba nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, jakie totalne bzdury wypływają z jego ust.

Krisa znałem najdłużej, bo jakieś dziesięć lat i jeżeli miałbym być szczerym był jednym z najlepszych ludzi jakich posiadaliśmy w naszych szeregach. Zawsze oddany sprawie i można było na niego liczyć. Zawsze miał czas i dawał z siebie wszystko. Miał wybuchowy charakter, podobnie jak Liam, jednak starał się nad nim panować. I mimo iż Luke gadał same głupoty, on słuchał go z zainteresowaniem.

Z tego co widziałem na jego temat, mieszkał z pozostałą trójką i jeszcze jakąś dziewczyną, jeżeli wierzyć pogłoskom. Lubiłem go, choć nie rozmawialiśmy ze sobą zbyt często.

Obok niego siedział Brandon, ten przeklęty mruk. On dołączył do nas jako ostatni, jakiś niecały rok temu. Nawet nie wiem kiedy i jak się pojawił, po prostu pewno dnia zawitał do naszych progów z przyjaciółmi i tak już został. Liam go znał, tak sądzę bo przywitał się z nim po imieniu.

I z tego co zdążyłem się dowiedzieć był synem Gary'ego, choć nigdy wcześniej o nim nie słyszałem. Dziwne. I totalnie nie rozumiałem dlaczego nie jest w gangu swojego ojca, ale to nie moja sprawa w sumie. Niech sobie chłopak robi co chce.

Nie był szczególnie rozmowny, nie żebym szukał jakiegoś większego kontaktu. Najważniejsze, że robił co do niego należało, nigdy nie marudził i nie zadawał zbędnych pytań. Mówiłeś mu zrób to i to, a on szedł i to robił. Był spoko, ale czasem ten jego dziwny styl bycia mnie irytował. Był jakby to powiedzieć.. takim outsiderem, co było mi kompletnie obce, zważając na fakt ile osób mnie otaczało.

Saren, który siedział na fotelu naprzeciw mnie cały czas uśmiechał się sarkastycznie, nie kryjąc się za przystawionymi do ust palcami jak miał to w zwyczaju. Jego, podobnie jak Carla, znałem około osiem lat.

I nie przepadałem za nim.

Dlaczego? Bo nienawidzę gdy ktoś cały czas używa sarkazmu. Kurwa mać. Jakby nie mógł powiedzieć czegoś normalnie! I ten cholerny uśmiech... tak mnie irytował, że gdybym mógł to bym mu go zdarł z twarzy.

Ale bronią posługiwał się jak nikt inny, a tolerowałem go tylko dlatego, że kilka razy uratował mi skórę. I zawsze miał czas.

-Kurwa mać, wyjebaj się!- Mike, który leżał na kanapie głową w dół i z nogami przewieszonymi przez oparcie wydarł się na cały salon, uderzając siedzącego Carla w nogę, którą go szturchał.

I hej! Nie sądziłem, że nasz Mike znajdzie w sobie tyle siły by kogoś uderzyć. Czyżby dorastał?

-I teraz ogromny parowiec wpierdala się do wody! Ciuch ciuch!- krzyknął Carl, spychając stopami Clifforda z kanapy. Głuchy huk wymieszany z głośnym jękiem rozniósł się po całym piętrze, a ja zakrztusiłem się swoim śmiechem i poprawiłem na fotelu, aby mieć lepszy widok.- Przepraszamy państwa, ale nasz wspólny rejs dobiegł końca.

Look What You Make Me Do. A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz