13. Słabość

88 5 0
                                    

Renesmee

Czułam, że coś się zmieniło, chociaż nie potrafiłam w pełni opisać co takiego i skąd brała się ta pewność. Bałam się poruszyć albo zrobić cokolwiek, nie udając ani sobie, ani nowemu rodzaju ciemności, który co prawda był obecny, ale już nie wydawał się napierać na mnie ze wszystkich stron. W głowie miałam pustkę, co bynajmniej nie ułatwiało mi zrozumienia tego, co tak naprawdę działo się wokół mnie. Wiedziałam jedynie, że właśnie wydarzyło się coś istotnego – swego rodzaju przełom – chociaż wciąż nie potrafiłam stwierdzić czy powinnam się z tego powodu cieszyć, czy może wręcz przeciwnie.

Własne emocje powoli zaczynały mnie przerastać, irytując chyba nawet bardziej niż ciemność. W efekcie z pewnym opóźnieniem pozwoliłam sobie przyjąć do wiadomości to, że przynajmniej teoretycznie czułam się lepiej, jakkolwiek miałam rozumieć tę reakcję mojego... mojego ciała. Ta myśl wydała mi się dziwna, bo dawno nie byłam aż do tego stopnia świadoma swojego istnienia oraz tego, że poza mną i pustką mogłoby być cokolwiek innego. To sprawiało, że czułam się jeszcze bardziej zdezorientowana i niezdolna do tego, żeby w choć niewielkim stopniu mierzyć się z chaosem, który miałam w głowie.

W porządku, pomyślałam, siląc się na spokój. Już przynajmniej nie byłam aż do tego stopnia przerażona i zdezorientowana, chociaż śladowe wspomnienia tego stanu wciąż wydawały się czaić gdzieś w moim umyśle. Usiłowałam trzymać je ja dystans, jednak wcale nie byłam pewna, czy było to takie proste. Jest... w porządku, powtórzyłam i chyba przez moment byłam nawet bliska tego, żeby w to uwierzyć.

Jeśli w istocie tak było, mogłam chyba założyć, że nie mam powodu do nerwów, a tym bardziej do walki i niekontrolowanego ciskania się na prawo i lewo. Usiłowałam skoncentrować się przede wszystkim na sobie oraz uldze, którą w pewnym stopni czułam. Zwłaszcza pozytywne emocje wydały mi się obiecujące, a ja po chwili wahania doszłam do wniosku, że prościej byłoby, gdybym w pełni poddała się temu, co próbował podpowiadać mi instynkt. Podświadomie szukałam czegoś, o czym wiedziałam, że gdzieś tam jest, choć wciąż nie potrafiłam ukształtować spójnej myśli, która pomogłaby mi zrozumieć sytuację. To mnie frustrowało, poza tym wydawało się prowadzić donikąd, mnie zaś nie pozostawało nic innego, jak spróbować zaakceptować wszystko takim, jakie w tamtej chwili było.

Co wiedziałam? Nie było tego za wiele, ale w gruncie rzeczy...

Demetri.

Tym razem przyzwolenie tego imienia przyszło mi z łatwością, niosąc ze sobą bliżej nieokreśloną mieszankę mniej lub bardziej pozytywnych emocji. Uczucia było dobre, zwłaszcza takie, które sprawiały, że czułam się niemal żywa, chociaż nie sądziłam, że będę w stanie przypomnieć sobie, co to tak naprawdę oznacza. W pierwszym odruch zapragnęłam całą sobą uczepić się tego jednego bodźce, w nadziei, że uparte walczenie o przywołane większej ilości wspomnień okaże się skuteczne, ale momentalnie zrezygnowałam, kiedy do głosu na powrót doszła panika. Nie, nie tak... Musiałam być ostrożna, zwłaszcza teraz, kiedy podświadomie czułam, że balansuję na krawędzi czegoś nieopisanego, a błąd może mnie kosztować naprawdę wiele, o ile nie wszystko. W każdej chwili mogłam się cofnąć w tył – do pustki – a to zdecydowanie nie chodziło w grę; coś podpowiadało mi, że wtedy nie pozostałabym tam na długo, a konsekwencje byłyby o wiele zbyt poważne, bym mogła sobie na nie ot tak pozwolić.

Spokojnie... Po prostu bądź spokojna, pomyślałam, chociaż daleko było mi do takiego stanu. Nie miałam pojęcia, czy w toku rozumowania był jakikolwiek sens, ale nie zamierzałam się nad tym zastanawiać, zwłaszcza w takiej sytuacji. I tak nie miałam większego wyboru, a w ostatnim czasie zbyt długo trwałam w zawieszeniu, żeby pozwolić sobie na dalszą bierność. Bez wątpienia tak byłoby prościej, ale już dawno utwierdziłam się w przekonaniu, że to miejsce i stan nie było w najmniejszym nawet stopniu dobrze dla mnie.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA III: UKOJENIE]Where stories live. Discover now