EVERYBODY WANTS IMPALA (Dean)

276 14 2
                                    

PORTSMOUTH, OHIO


- Żartujesz sobie, prawda? - ciszę w pomieszczeniu przeciął głos, który niemalże ociekał jadem i sarkazmem.

On niestety nigdy nie żartował.

- Dobrze wiesz, że nie. - przypuszczenia dziewczyny potwierdził głos, dobiegający ze słuchawki telefonu. - Ne dramatyzuj tak. Zdobywałaś dla mnie gorsze rzeczy.

­- Myślałam, że po ostatnim zleceniu będę miała swój miesiąc spokoju. - przypomniała niedawno wypowiedziane słowa blondyna.

- To było zanim zainteresowany kupiec nie podbił ceny. Rebecca jesteś moją największą nadzieją na zdobycie tego cacka. - zapewnił, niemalże błagając o pomoc. Z tym wyjątkiem, że on nigdy nie błagał. Musiało się za tym wszystkim kryć coś więcej. Brunetka była ciekawa, co, jednak pamiętała również główną zasadę swojej pracy;

Żadnych pytań.

- Obiecuję, że po tym dam ci spokój nawet na dwa miesiące. - z zamyślenia wyrwał ją, ponownie dobiegający z aparatu, głos. - Dorzucę nawet większy procent z wypłaconej nagrody. - zachęcał dalej, mężczyzna.

Rebecca przygryzła wargę, rozważając poważnie propozycję. Co, jak co, ale pieniądze były jej bardzo potrzebne. Niech cię diabli, Sinclairze Macneill.

- Zgoda. - powiedziała, jednocześnie wzdychając. - Ile mam czasu? - spytała, wyglądając za okno hotelowego pokoju, w którym obecnie się znajdowała.

- Tyle ile potrzebujesz. Byle, żebyś była pierwsza. Patrząc na nasz cel, nie będziesz miała wielu konkurentów. - zapewnił. Następnie przekazał jej jeszcze kilka ważnych szczegółów, po czym się rozłączył.

Dziewczyna westchnęła, odkładając telefon na komodę obok siebie. Nie będziesz miała wielu konkurentów. Tak powiedział Sinclair. Prawda była taka, że nie miała żadnego rywala.

Wszyscy za bardzo cenili sobie swoje życie.

***

FORKS, WASZYNGTON

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ


      Sinclair jednak umiał się na coś przydać. Mimo ledwo znośnego charakteru i braku poczucia humoru, miał znajomości w wielu przydatnych miejscach. Jednym z nich była redakcja jednej z bardziej poszanowanych gazet, jaka istniała w Waszyngtonie. Nie wspominając już o całych Stanach. Dzięki niemu, informacje o dziwnych atakach na ludzi w Forks rozprzestrzeniły się szybko i daleko. Dotarły aż do samego Kansas, gdzie znajdował się jej obiekt zainteresowań.

      Sinclaira, nie mój. ­- automatycznie poprawiła się w myślach, sącząc nadal ciepłą kawę. Dziewczyna siedziała w kawiarni; nieopodal lady, gdzie przyjmowano zamówienia. Z łatwością, mogła wtedy podsłuchiwać każdą odbytą tam rozmowę.

Jej przemyślenia przerwał dźwięczny głos, tuż obok;

- Agent Bonham, to jest mój partner; agent Richards chcielibyśmy spytać o ostatnie ataki na ludzi. - zaczął, jak się przekonała, niższy mężczyzna. Dean. Sinclair zdążył jej, co nieco, o nich opowiedzieć.

      Kątem oka obserwowała, jak mężczyzna chował kluczyki od samochodu, do kieszeni. Przedstawienie czas zacząć. - przemknęło jej przez myśl, kiedy szybko dopiła kawę do końca.

Dziewczyna wstała ze swojego miejsca, zmierzając w kierunku nowo przybyłych. Musiała koło nich przejść, żeby odnieść puste naczynie na miejsce.

SUPERNATURAL⤵                   IMAGINY I ONE-SHOTY [ZAWIESZONE DO MAJÓWKI]Where stories live. Discover now