XLIV

293 32 8
                                    

BAEK HYUN

- Uh, co za brak profesjonalizmu! - woła moja matka, gdy uspokaja wybuch radości, jaki przeżyła po dowiedzeniu się, że po raz kolejny będzie babcią.

- Kochanie, spokojnie - uspokaja ją mój tata - Lepiej skupmy się na naszemu przyszłemu wnuczkowi. Teraz powinniście kupić dom.

- Tak - popiera jego pomysł ojciec Chan Yeola - Wasze mieszkanie będzie za małe dla dwójki dzieci. Znajdźcie coś dla siebie, a my zajmiemy się resztą.

- Chciałbyś mieszkać w domku z ogrodem, Tae? - pyta moja teściowa naszego adoptowanego syna. Chłopiec przytula się do niej, bawiąc się swoim ulubionym misiem i kiwa głową - Channie, nie cieszysz się, że będziecie mieli dziecko? - kobieta patrzy na syna, marszcząc przy tym brwi.

- Nadal jestem w szoku - mamrocze mój mąż.

- Co u Se Huna? - zmieniam szybko temat, kładąc rękę na udzie Chana. Ten umieszcza swoją dłoń na niej i splata nasze place. Uśmiecham się delikatnie na ten drobny gest.

- Chyba się z kimś spotyka - wzrusza ramionami pan Park - Ciągle go nie ma. A znam jego godziny pracy.

- Ale zabiera ze sobą Jeonga, więc chyba osoba z którą się spotyka, nie ma nic przeciwko mężczyźnie z dzieckiem.

Lu Han uwielbia małego.

- A czemu nie ma go na obiedzie? Nadal u was mieszka, prawda? - pyta moja mama, upijając łyk herbaty - Biedny chłopiec. Potrzebuje kobiecej ręki.

- Może to nawet być męska, tylko niech go ogarnie - zauważa mój mąż, na co mocniej zaciskam nasze palce. Posyłam mu ciepły uśmiech, a on go odwzajemnia.

- Wy chyba coś wiecie - stwierdza pani Park, patrząc na nas podejrzliwie - Wiecie z kim spotyka się Hunnie?

- Wydaje mi się, że sam wam powie, kiedy będzie gotowy, mamo - oznajmia Chan.

- Ale to coś poważnego? Czy znowu jakaś zachcianka na jakiś czas?

- Wydaje mi się, że to na serio - zabieram głos - Hun za nim szaleje, więc...

- Za nim? - łapie mnie za słowo moja matka.

No, dzięki.

- Czyli będziemy mieli czwartego syna - stwierdza ojciec Chana.

- Uh, zapomniałeś o naszym kochanym Lulu - prycha pani Park - To takie słodkie dziecko! Tak mi było smutno, gdy opowiadał, że wychowywał się w domu dziecka...

- Prawda, Eun? - podchwyca temat moja rodzicielka - Gdybym nie wiedziała, że to sierota, uznałabym, że pochodzi z bardzo dobrej rodziny. Jest taki uroczy i poukładany! Gdy obaj z nami mieszkali, łatwo było zauważyć, która część domu była sprzątana przez Baeka a która przez Hana.

- Dzieki, mamo - robię smutną minę - Mogłaś mi wcześniej powiedzieć, że bardziej kochasz Lulu. Nie żyłbym tyle lat w kłamstwie.

- Ah, Baekhyunnie! - uśmiecha się moja matka - Jesteś moim ulubionym synkiem.

- Bo jedynym - zauważa mój ojciec.

- Mamo, tato - woła od wejścia Se Hun - Jestem i przyprowadziłem ze sobą gościa.

Państwo Park patrzą na siebie zdziwieni, a ja zaciskam wargi.

- Chodźcie - woła ojciec Chana i Huna - Przedstaw nam swojego chłopaka.

- Skąd wiesz, że...? - młodszy z braci Park urywa, widząc mnie i Yeola za stołem - Dzięki.

- Oj, Hunnie. Nadal nie wiemy, kto to - bagatelizuje niezadowolenie syna pani Park - Przyprowadź go.

- Rozbiera Guka z kurtki. Zaraz przyjdziemy - wzdycha mój szwagier, rzuca mi i mojemu mężowi obrażone spojrzenie i wychodzi.

- To ktoś kogo znamy? - chce wiedzieć mój ojciec - No, Baekkie.

- To ma być niespodzianka - wzrusza ramionami Chan Yeol - Se Hun lubi się nim chwalić, więc nie będziemy mu psuli zabawy.

- Wujek Se Hun przyjdzie z wujkiem Lululu i Jeonim - mówi Tae Hyung, przechodząc z kolan jednej babci do drugiej.

- Uh, Tae - wzdycham, a nasi rodzice patrzą to na malca, to na nas w zdziwieniu.

- Jejku - wyrywa się tylko mojej matce.

- Mamo, tato, ciociu, wujku to jest Lu Han, mój chłopak - Hun wprowadza mojego przyjaciela do jadalni, jednocześnie niosąc na rękach swojego syna.

Wszyscy wgapiają się w nich zaskoczeni, a ja ponownie przygryzam dolną wargę. Tylko Tae jest radosny i podbiega z piskiem do Chińczyka.

- Lulululu... - przytula się do mężczyzny, gdy ten bierze go na ręce. Han niepewnie spogląda na państwo Park, moich rodziców, na mnie i Chan Yeola, a później wraca przerażonym wzrokiem do Se Huna.

- Miło nam, że to ty jesteś chłopakiem naszego syna - uśmiecha się pani Park - Usiądźcie, zaraz podam wam obiad.

- Jedliśmy już, mamo - oznajmia Hun, kiwając głową Lu, żeby usiadł koło mojej matki. Ona obrzuca go krytycznym spojrzeniem i stwierdza:

- Lulu, kochanie, a kiedy ty byłeś ostatnio u mnie na obiadku, co? Od teraz w każdą drugą i czwartą niedzielę miesiąca będziesz chodził do nas na obiadki, już ja o to zadbam.

- Drugą i czwartą? - Han marszczy brwi i spogląda na mnie niepewnie.

- W pierwszą i trzecią jemy u nas - przypomina pani Park - Podtuczymy cię, złotko, bo jesteś taki szczuplutki - wzruszam ramionami, gdy przyjaciel ponownie na mnie zerka.

- Nie straszcie go - prosi Se Hun.

- Ale nikt go tutaj nie straszy - zaprzecza mój tata - Lu Han mieszkał u nas przez prawie dwa lata. Dobrze wie, że na obiadku trzeba być - mruga w stronę Chińczyka, śmiejąc się przy tym.

Sorry// chanbaek ☀️Where stories live. Discover now