XXXIV

286 22 25
                                    

- Czego chcesz Kai? - rzucam w słuchawkę telefonu - Tylko, żeby to było coś ważnego.

- Byun Baek Hyun - wita mnie jego rozentuzjazmowany głos - Nie uwierzysz!

- Mów, Jong In - przewracam oczami.

Chcę się wreszcie dowiedzieć, co było prawdziwym powodem wywalenia Chana z domu.

- Zakochałem się!

- Serio? - parskam śmiechem - W kim?

- No, tutaj pojawia się pewien problem - zaczyna mój były - A nawet cała ich góra. Wiesz, pewnego pięknego dnia... A było to wczoraj po południu... Zerknąłem na gazetę... A tutaj Baekkie. Myślę sobie: "O rzesz ty, Jong In. Kiedy ostatnio widziałeś bekonika?"... No, ale mniejsza z tym... Przewróciłem kilka kartek tego magazynu i bum... Patrzę, a tam najbardziej wspaniały mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziałem! No istny bóg! Nie masz pojęcia, jak się podnieciłem...

- Dobra, uspokój się już - przerywam mu, bo nie chcę słyszeć o tym, jak się masturbował do tej fotografii -  Czyli zakochałaś się w jakimś facecie z magazynu, tak?

- Nie w "jakimś", tylko w najbardziej przystojnym i-

- Jong In.

- No, w sumie tak.

- Jesteś popierdolony - stwierdzam, wzdychając.

- Pomóż mi, Baek.

- Która to strona? Mam tutaj ten nowy magazyn dla którego pozowałem.

- Tyle, że to nie jest nowy magazyn, Baek... - słyszę.

- A z kiedy? Chan powinien mieć tutaj-

- Z października dwutysięcznego dziesiątego roku. Strona dwudziesta czwarta - recytuje mężczyzna, a ja załamuję ręce - Nazywa się "Wołdż" czy jakoś tak. Nie znam niemieckiego.

- Kim Jong In, ty psycholu.

--

- To jest Kim Jong In - przedstawiam - A to mój mąż, Park Chan Yeol.

- Baek... - zaczyna groźnie Chan.

- Słuchaj no, Pak Cianjul, czy jak ci tam - Kai rzuca magazyn na biurko mojego ukochanego - Szukam tego jegomościa - wskazuje na faceta w którym się zakochał - I plis, nie pierdol mi tutaj o jakiejś ochronie danych osobowych wizerunku czy prawach prywatnych prywatności. Wiem, że jest od was. Tak, objeździłem wszystkie agencje w Seulu. Więc mów!

- Baek, weź tego psychola z mojego biura. Kyung Soo już u nas nie pracuje od pięciu lat... A może od sześciu. Nie pamiętam - odpiera Chan.

- Kjungsu? - zachwyca się ten debil, zwany inaczej Kim Jong In.

- Do Kyung Soo. Wystąpił raz, może dwa. Ma restaurację nad Hanem, pamiętasz Baek "Shine river"?

- OMG. OMG! ZABIERZ MNIE TAM, BAEK! - woła mój były i zaczyna skakać po pomieszczeniu.

- Pamiętam. Możesz nas tam zabrać, kochanie? - robię szczenięce oczka, a on warczy:

- Niby po co?

- ZABIERZ MNIE CIANJUL, ABYM POZNAŁ I OŚWIADCZYŁ SIĘ MOJEMU PRZYSZŁEMU MĘŻOWI DIOŁ KJUNGSU. I kup frytki bekonikowi. Wygląda marnie - dodaje, patrząc na mnie.

- Uh, idiota - krzywię się - Proszę, Channie. Wtedy ten kleszcz się ode mnie odczepi...

- Kleszcz? KLESZCZ? SAM JESTEŚ KLESZCZEM, KLESZCZU!

- Zaczekaj w samochodzie, kochanie - odpiera Park - Zaraz zejdę.

--

- Oooo... Podkręcić to - rzuca z tylnego siedzenia Kai, gdy stoimy już dobre dziesięć minut w korku - Uwielbiam REJN... HEJ SEKSI LEJDE... COŚTAMCOŚ... KJUZ AJM TIRTI BEJBE... AJM TIRTI SEKSI, BEJBE.

- Zamknij się już - warczę.

- No, ale... O KURWA, BIG BANG... OOO BEJBI KOM BEK...

- Boże - wzdycha mój mąż, kładąc głowę na kierownicy - Czemu mnie tak pokarano?

- ... SORI AJM E BED BOJ - wyje z tyłu Jong In, a ja zastanawiam się, jak go uciszyć.

Wywalić z auta? Trzepnąć drzwiami, gdy będzie wysiadał?

- BEJBI DONT LIV MI... Czemu nie śpiewacie? Toż to królowie! JURE MAJ LEJLEJLEJLJEJDE... MAJ LEJLEJLEJLJEJDE...

- Jong In, kurwiu, przestań - syczy mój mąż - To też będziesz śpiewał? - zmienia stację, a Kim krzywi się - To miło, że ni-

- LAAA O O OŁ LOW SONG... LAAA O O OŁ LOW SONG.

- Uh - Chan ponownie zmienia stację.

- Phi... Girlsbandziki są najlepsze.

- Błagam, przestańcie...

- A to?

- No proszę cię, Leo Oppa... AM A BJULIFOR AM A BJULIFOR LAJER...

- No, ale nugu nie znasz - prycha mój mąż.
Nie wie tylko, że Kim też interesuje się muzyką. Bardzo, bardzo.

- Co to? - Yeol włącza jedną ze swoich płyt i z szyderczym uśmieszkiem spogląda na Kaia w lusterku.

- A to 24k... OMG, KISU OPPA!

- Błagam, Kisu? - prycha Chan - Hui to...

- Huj mnie nie kręci. Nie ten, co nie - porusza znacząco brwiami - DEJ NOŁ ŁI STIL TU FOR KEJ UUUUUuuuuU...

- Masz tutaj Siel, co nie?

- No raczej - parska Park - Grzechem jest tego nie mieć...

- NEGA CZIEJ CZIALA GA NEGA CZIEJ CZIALA GA NEGA CZIEJ CZIALA GA NEGA CZIEJ CZIALA GA CZIECZIECZIEJ CZIALA GA - zatykam uszy, gdy mój mąż przyłącza się do śpiewania - BENG BUM RATATA TA TATARATA BUM RATATA TA TATATATA TATATATA OŁ MAJ GAD...

- Baek, no - jęczy Jong In, kiedy wyłączam radio.

- Mam was dość, świry - mówię.

- Spokojnie, kochanie - zaczyna Yeol - Zaraz włączę ci ŻiDi, wiem, że go lubisz...

- Wcześniej wolał Siwona - przypomina sobie Kim - Włącz SuJu.

- Ani się waż, Park Chan Yeol - warczę, gdy ręką mojego męża sięga do radia - Wysiądę, jeśli to zrobisz - grożę.

- Spokojnie, Baekkie - wzrusza ramionami i odsuwa dłoń.

- Pantoflarz - parska Kai, nachylając się nad naszymi siedzeniami. Naciska guzik, podkręca głośność, aż w samochodzie nie słychać niczego poza:

- MAJ NEJM IS Tii TO DE EJ TO DE Iii... ŁA TO DE EJENDŻI - w wykonaniu Jong Ina - Gdzie idziesz, Baek? - woła za mną, gdy otwieram drzwi.

- Kochanie? Ja tego nie włączyłem - Chan łapie mnie za nadgarstek, a Kai woła:

- TO DE LEFT, TO DE RAJT... NO CO SIĘ TAK GAPICIE?... RINGA LINGA LEN, RINGA LINGA LEN, RINGA LINGA LEN, RINGA LINGA LEN, RINGA LINGA LEN, RINGA LINGA LEN, RINGA LINGA LEN, RINGA LINGA, RINGA LINGA...

- Prosiłem o chwilę ciszy, do cholery - wychodzę i trzaskam drzwiami. Słyszę jeszcze ze środka:

- DŻAMP DŻAMP DŻAMP... Dalej, Cianjul... LEJDIS POM POM POM. SZEJK, SZEJK IT FOR MI...

Co za zjeb.

Sorry// chanbaek ☀️Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon