XXII

297 32 1
                                    


Zamykam oczy, wzdychając ciężko. Han i Hun wyjechali, a ja i Chan zostaliśmy sami.

- Yeollie. Wróćmy do Seulu - proszę cicho, gdy mój mąż wchodzi do naszej sypialni. Zagryzam delikatnie dolną wargę, czekając na jego odpowiedź.

- Naprawdę tego chcesz? - pyta ze smutkiem - Chciałem cię tylko zabrać na miesiąc miodowy... - mówi - Przepraszam.

- To nie twoja wina - siadam na posłaniu - Kiedy wszystko między Se Hunem a Hanem się wyjaśni-

- Baek, możesz przestać myśleć tylko o nich? Czemu mnie odrzucasz? Ciągle mówisz o moim bracie, Lu Hanie... Czemu nie skupiasz się tak na mnie? - zarzuca mi.

- Zrozum, Chanie, że chcę dla nich jak najlepiej... Po prostu wiem, że ty zawsze będziesz przy mnie - tłumaczę - Wróćmy. Może w domu będzie nam łatwiej wrócić do tego co było.

- Dobrze - zgadza się mój mąż - Zadzwonię do rodziców i zarezerwuję bilety na najbliższy lot. Idź spać, kochanie - całuje mnie jeszcze w czoło, nim znika w salonie naszego apartamentu.

--

Budzę się w środku nocy. Dopiero po chwili zauważam, że Chan Yeola nie ma w łóżku. Spoglądam na zegarek, który wskazuję godzinę drugą i wychodzę spod cieplej pościeli. Nakładam kapcie i szlafrok, kierując się do wyjścia z sypialni w poszukiwaniu męża.

- Chan? - wołam cicho, gdy zauważam, że śpi na kanapie. Podchodzę do niego i uśmiechając się, głaszczę go po głowie - Co robiłeś w nocy? - szepczę, odblokowując jego laptop. Przecież pozwolił mi z niego korzystać.

- Pisałeś do Jess? - mruczę siadając obok niego - W sprawie adopcji... Channie - rozczulam się, czytając, jak mój mąż wyjaśnia kobiecie, dlaczego dopiero teraz będziemy w stanie złożyć wniosek do sądu. Zamykam urządzenie i spoglądam na Parka - Kocham cię, wielki idioto - mamroczę, wtulając się w jego śpiące ciało.

- Baekhyunnie - mruczy, oplatając mnie rękoma w pasie i przysuwając do siebie - Chyba usnąłem na kanapie - stwierdza, cicho się śmiejąc.

- Wiem, głupku - całuję go w policzek - Chodź do łóżka.

- Proponujesz coś? - pyta całkiem już rozbudzony.

- W końcu to nasz miesiąc miodowy - uśmiecham się zachęcająco, ciągnąc go w stronę sypialni - Kochajmy się, Chan Yeol.

- Skoro tak ładnie prosisz - mój mąż bierze mnie w ramiona jak pannę młodą i zanosi do sypialni - Kocham cię, Byun Baek Hyun.

- A ja ciebie, Park Chan Yeol – odpowiadam.

--

- Chan, powiedz, jak bardzo mnie kochasz... - próbuję się nie roześmiać. Czuję na skórze delikatne muśnięcia, gdy pochyla się nade mną - Łaskoczesz - parskam śmiechem i wplatam dłonie w jego włosy.

- Jak bardzo cię- Co? - prycha, trącając mój nos swoim. Kładzie łokcie po po obydwu stronach mojej głowy i spogląda mi w oczy - Jakie było pytanie? Chyba nie usłyszałem.

- Jak bardzo mnie kochasz? - powtarzam, zaczesując mu przydługie kosmyki za uszy.

- A kocham cię? - drażni się ze mną dalej - No, nie wiem... - wydyma wargi w grymasie zastanowienia - Nie pamiętam, żebym coś takiego-

- Głupi jesteś - mamroczę, przejeżdżając palcem wskazującym po jego bliźnie - A ja cię kocham. Bardzo, bardzo, bardzo mocno - mówię, obrysowując kształt jego warg.

- Ja ciebie też, Baekhyunnie - uśmiecha się szeroko, a ja marszczę brwi.

- Co tam szepczesz? Nic nie słyszę? - wzdycham.

- Oj, Baekhyunnie - cmoka mnie w policzek - Kocham cię.

- Jeju, czemu tak cicho mówisz?

- Kocham cię, kocham, kocham - Chan zaczyna mnie łaskotać, siadając okrakiem na moich biodrach - Słyszysz już?

- Jaa...jasne, Channie - krztuszę się śmiechem i przylegam do niego całym ciałem.

- Uf, bo myślałem, że będę musiał cię pocałować, żebyś usłyszał.

- Pocałuj - proszę, ujmując jego twarz w dłonie.

- No, a po co?

- Uh, ty przerośnięty idioto - podnoszę się delikatnie i przyciskam swoje usta do tych jego.

Sorry// chanbaek ☀️Where stories live. Discover now