XL

244 25 3
                                    

CHAN YEOL POV

- Chan Yeol - woła mój mąż, gdy tylko przekraczam próg naszego mieszkania. Ignoruję go przez Tae Hyunga, który wpada z głośnym, radosnym piskiem w moje ramiona. Zabieram chłopca do jego pokoju, bo od dawna powinien być w łóżku.

- Czekałem na ciebie, wiesz? - odzywa się malec. Uśmiecham się delikatnie i przykrywam go pod samą brodę kołdrą - Nie było cię na obiedzie i Baek Hyun był bardzo smutny, ale powiedział, żebym poszedł do salonu i oglądałem bajki, a ciebie nie było... Gdzie byłeś, Channie?

- Miałem dużo pracy - mówię, tarmosząc włosy malca - Idź spać. Obiecuję, że w sobotę zabiorę cię do zoo. Będziemy razem przez calutki dzień. Chciałbyś?

- A Baek Hyun też?

- A musimy zabierać Baek Hyuna? - drażnię się z synkiem, a ten robi smutną minkę. Poprawiam jego poduszkę i sięgam po leżącą na szafce książkę.

- Zabierzmy go, Channie - mamrocze sennie malec - Baekkie mi już czytał - dodaje, a ja odkładam opowiadania na ich wcześniejsze miejsce.

- W takim razie dobranoc - życzę mu, gdy po raz ostatni tego wieczoru się we mnie wtula.

- Dobranoc, Chan.

Wychodzę z pokoju przybranego syna, jednocześnie próbując rozwiązać krawat. Zrzucam z siebie marynarkę i zostawiam ją na szafce w przedpokoju. Ziewam i przecieram powieki palcami.

Jak ja nienawidzę późno wracać do domu.

- Chan Yeol - mruczy pod nosem mój mąż, gdy wchodzę do kuchni - Przecież nie musisz zostawać tak długo w pracy...

Zaglądam do lodówki, wyjmuję z niej sok i nalewam go sobie do szklanki. Odwracam się w stronę Hyuna i posyłam mu zmęczony uśmiech.

- Wiem, ale chciałem to wszystko zrobić dzisiaj, żeby wziąć wolną sobotę. Właśnie obiecałem Tae wizytę w zoo - odkładam szklankę na blat i podchodzę do męża - Wiem, powinienem zadzwonić, a nie wysłać smsa, ale ten bachor Se Hun znowu pomylił coś w grafiku Hana i musieliśmy jeszcze robić poprawki - wzdycham, przytulając go.

- Wiedziałem, że on się nie nadaje do tej roboty - Baek chichocze, a ja całuję go delikatnie w czoło.

- Gdyby nie Jeong Guk ojciec wysłałby go do Chin, jako szefa chińskiej fili, ale teraz boi się, że ten bachor nie poradzi sobie sam z dzieckiem - oznajmiam i dodaję:

- Chodźmy już spać, kochanie.

YI FAN POV

Moje serce gubi rytm, gdy spoglądam na dzwoniący telefon. Drżącymi dłońmi sięgam po urządzenie, nie wierząc własnym oczom i po raz kolejny odczytując nazwę dzwoniącego.

"Taozi"

- Tao? - zaczynam niepewnie, odbierając. Dopiero po dłuższej chwili słyszę tak znajomy mi głos:

- Yi Fan... Myślę, że powinniśmy się spotkać.

Sorry// chanbaek ☀️Where stories live. Discover now