XII

306 30 2
                                    

- Dłonie się już ładnie wygoiły - stwierdza lekarz, odwijając bandaże Chana - Brzuch jeszcze trochę. Jak pana noga? - pyta mojego męża.

- Chyba już będę mógł chodzić sam?

- Na razie jeszcze o kulach - mężczyzna uśmiecha się lekko - A oko?

- Dobrze.

- Panie Byun - doktor zwraca się do mnie - Wydaje mi się, że z pana mężem wychodzimy na prostą. Będzie pan mógł trochę odpocząć.

- Cieszę się, że z Yeolem jest już dobrze - mamroczę.

- Będę mógł wrócić do pracy? - pyta Park, gdy zbieramy się do wyjścia.

- Myślę, że może pan. O ile nie będzie się pan za bardzo przemęczał.

- Dziękuję i do widzenia - syczę, wypychając męża z gabinetu - Jaka, kurwa, praca?

- Nie będę cały czas siedział w domu - prycha, przepuszczając mnie przy wchodzeniu do windy.

- Jak niby masz wrócić do pracy z... - urywam, gdy z całej siły uderza w przycisk, dzięki któremu zjedziemy na parter.

- Z taką twarzą? To chciałeś powiedzieć? - warczy - Wydaje mi się, że ojciec znajdzie dla mnie jakaś papierkową robotę - oznajmia i podpierając się o ścianę, wychodzi z budynku.

Zaciskam zęby, także opuszczając lecznicę. Podbiegam do mojego męża i obejmuję go w pasie.

- Możesz o mnie myśleć, że jestem kaleką, ale mnie tak nie traktuj - wyrywa się z mojego uścisku i opiera o karoserię mojego auta.

- Co złego jest w tym, że się o ciebie troszczę?

- Nie ośmieszaj się, Byun. Troszczysz się o tego swojego Chan Yeola, nie o mnie. Zrozum w końcu, że jego już nie ma - wyjaśnia.

- Za to jest dupek, równie głupi i uparty co on - mówię, odpalając samochód - Wsiadaj.

- Zawsze jesteś taki drażliwy po seksie? - dopytuje, zapinając pasy.

- Nie - wyjeżdżam z parkingu i oznajmiam, zerkając na niego katem oka:

- Tylko wtedy, kiedy mam słabego partnera w łóżku - uśmiecham się zwycięsko, napotykając jego wściekłe spojrzenie.

- To nie ja byłem tak zdesperowany, żeby uprawiać seks na kanapie - zauważa chłodno - Więc pewnie się ucieszysz, gdy powiem, że nie mam zamiaru cię więcej dotykać.

- Nawet nie widziałbyś od czego zacząć - krzywię się - Przecież jesteś hetero, prawda?

--

- Oh, Baek Hyunnnie – wzdycha mój mąż.

Tak, masturbuje się  w naszym mieszkaniu, w naszej łazience, pod naszym prysznicem. Zaciskam wargi i oczy.

- Ooo takkk – słyszę, a na moje policzki wpływa szkarłatny rumieniec.

To jemu powinno być wstyd, że jest tak głośno, nie mi. Chowam twarz w dłonie, gdy zaczyna dyszeć i coraz częściej wypowiadać moje imię.

Nie sądziłem, że pierwszym co zrobi, po zdjęciu bandaży z całego ciała i odzyskaniu jako takiej samodzielności, będzie masturbacja w czasie prysznica. To tak bardzo nie pasuje do mojego narzeczonego.

Tylko, że to nie jest mój narzeczony a mąż.
I nie powinienem ich porównywać. Przez to coraz bardziej brakuje mi mojego Chan Yeola.

- Bbbaeeekkk – słyszę jeszcze warknięcie, kilka siarczystych przekleństw i szum puszczanej na nowo wody. Wachluję się dłonią i wstaję z kanapy.

- Wyłaź – wołam stając pod drzwiami łazienki.

- Możesz wejść – odpiera, śmiejąc się przy tym.

Zaciskam dłonie w pięści i wychodzę do zaparowanego pomieszczenia. Yeol wraz ze sprawnymi rękoma nabył ostatnio więcej śmiałości. Nie rumieni się już jak dziewica za każdym razem, gdy zobaczę go nago.

-  Przyszedłeś wziąć ze mną prysznic? – pyta, dokładnie lustrując moje ciało – No, chyba, ża masz jakiś problem w którym twój kochany mąż może ci pomóc-

- Nie – ucinam ostro – Następnym razem, kiedy będziesz robił sobie dobrze, postaraj się nie krzyczeć tak głośno mojego imienia. Sąsiedzi jeszcze pomyślą, że jesteś uke – wzruszam ramionami i zostawiam go samego.

- Baek…

Sorry// chanbaek ☀️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora