Rozdział 41

1.4K 94 5
                                    

Diana pov.

Gdy się obudziłam, nie za bardzo wiedziałam, co jest grane. Leżałam przytulona do Williama, czułam się z tym trochę nieswojo, ale jednocześnie było mi tak dobrze. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie. Szkoda, że tak rzadko trafiają się takie chwile, jak ta.
Nie chciałam, aby i on poczuł się niezręcznie, więc wypełzłam spod jego ramienia i usiadłam na podłodze. Nie siedziałam długo, ponieważ po jakiś dziesięciu minutach przyszedł Fred.

- Śpiąca królewno wstawaj. - powiedział, gdy podszedł do Willa i szturchnął go.

- Yhm. - wymamrotał chłopak, po czym dalej poszedł spać.

- Dobra, z nim się nie dogadam. - stwierdził - Obudź go i przyjdźcie razem do Jamesa.

- A on tutaj nie może przyjść? - zapytałam, ponieważ nie za bardzo chce mi się gdzieś chodzić, mimo że to nie jest duża odległość.

- Tutaj możecie mieć podsłuch, a chyba nikt z was nie chce, żeby Zack się dowiedział, o czym będziecie rozmawiać. - wytłumaczył Fred.

- No dobra, za piętnaście minut przyjdziemy.

- Okej, nie spieszcie się zbytnio. - zaśmiał się chłopak i wyszedł.

Szczerze mówiąc, myślałam ze oni są gorsi, ten Fred jest nawet fajny, da się z nim porozmawiać. W sumie James nie zatrudniłby tu ludzi, którym nie ufa i którzy są dupkami.
Zastanawiałam się, jak mam obudzić Williama. Spał tak słodko, że nie miałam serca tego robić, ale stwierdziłam, że zrobię to jakoś delikatnie.

- Will. - szepnęłam mu do ucha. - Will, wstawaj. - Po tym, zostałam pociągnięta i zmiażdżona, dosłownie.

- Nie śpię. - oznajmił chłopak i spojrzał mi w oczy.

- No co ty nie powiesz, nie zauważyłam. - powiedziałam sarkastycznie, a ten się zaśmiał i po chwili ja też.
Zaczęliśmy się wygłupiać i śmiać.
To była nasza chwila. Może to głupie, ale wtedy czułam się naprawdę szczęśliwa. W ramionach Willa, śpiąc z nim, śmiejąc się i wygłupiając. Wszystko, co z nim robiłam, dawało mi poczucie szczęścia. Już od samego jego uśmiechu, robiło mi się ciepło na sercu. Brakowało mi tego od dawna, od bardzo dawna.

- Diana? - zaczął.

- Hm?

Spojrzałam się w jego stronę i się uśmiechnęłam do niego, bo widziałam, że był we mnie wpatrzony, ale nie wiem czemu.

- Co Jest? - zapytałam - czemu się tak na mnie patrzysz?

- Jesteś taka śliczna. - powiedział.

- Walnąłeś się w głowę? - zaśmiałam się.

- Nie, mówię serio. Uwielbiam patrzeć na Ciebie, gdy się śmiejesz. Patrząc na to, jak Ty się cieszysz i mi jest od razu weselej. Wiem, że dzięki tobie zawsze dam rade, nawet jeśli będzie naprawdę źle. - wyznał a mi się zachciało płakać. Nigdy nie usłyszałam takich słów od kogoś, a przynajmniej nie od kogoś, kogo darzyłam silnym uczuciem.
Nie chciałam, żeby Will widział, że płacze, wiec szybko zerwałam się z łóżka i podeszłam do drzwi.

- Musimy iść do Jamesa. - oznajmiłam.

- Tak, wiem. - powiedział, podchodząc do mnie.

Chciałam otworzyć drzwi, ale on mi nie pozwolił. Byłam naprawdę zdezorientowana.

- O co chodzi? - zapytałam, bo przerażało mnie to, że chłopak patrzył się prosto w moje oczy. Fakt, widziałam w tych oczach cos, czego nigdy nie dostrzegłam. Nie potrafię tego opisać, to było piękne, ale mimo to czułam się dziwnie.

- Will, powie - Nie zdążyłam dokończyć, bo zdążyło się coś, czego bym się nie spodziewała. Przynajmniej nie w takich okolicznościach.
Tak, William Collins mnie pocałował. Z własnej woli, Ale nie wiem dlaczego. Czy on czuje coś do mnie? Nigdy mi tego nie okazywał. Może myśli, że to jego ostatnie chwile życia? Mimo to cieszę się, że tak się stało, ale i tak mam jakieś obawy. Nawet nie wiem, co to miało znaczyć.

Mój(nie)PrzyjacielWhere stories live. Discover now