Rozdział 36

1.4K 93 1
                                    

William pov.

Siedzieliśmy wszyscy u Chrisa aż do czasu, gdy pielęgniarka poinformowała nas, że czas odwiedzin się już skończył. James wyszedł po południu i do tej pory nie wrócił. Myśleliśmy, że siedzi w domu więc nikt się tym za bardzo nie przejął.
Rozmawialiśmy wcześniej z lekarzem i pozwolił zostawać na noc jednej osobie z naszej grupki. Dzisiaj była moja kolej, dlatego stwierdziłem, że pojadę do domu się przebrać i wrócę do szpitala. W końcu miałem zostać tam na noc, a od wczoraj się jeszcze nie kąpałem i sam czułem, że śmierdzę.

Gdy już się ogarnąłem, postanowiłem pójść jeszcze do sklepu po coś do jedzenia, bo zrobiłem się głodny. Dochodziła godzina dwudziesta druga, więc nie było najgorzej.
W szpitalu byłem pół godziny później.
Zdziwiłem się trochę, że lekarz nie chciał mnie wpuścić do Chrisa.

- Przykro mi, ale dzisiaj chyba nie jest twoja kolej. - oznajmił mi lekarz, a ja nie wiedziałem, o co chodzi.

- Umawiałem się ze wszystkimi, że to ja dzisiaj zostaje. Kto tam jest? - zapytałem.

- Ta dziewczyna, co z wami siedziała. - odpowiedział doktor.

- Diana? Co ona tutaj robi? - zapytałem sam siebie - Mogę chociaż na chwilę tam wejść?

- Dobrze, ale tylko na chwilę.

- Dziękuję. - odpowiedziałem, po czym wszedłem do sali.
Dziewczyna siedziała tyłem do drzwi, więc prawdopodobnie nawet nie usłyszała, że wszedłem. Podszedłem do niej pewnym krokiem i już chciałem ją stamtąd wyprowadzić i zrobić jej małą awanturę. W końcu to ja miałem dziś tu zostać. Gdy zobaczyłem, w jakim jest stanie od razu cała złość ze mnie zeszła. Dziewczyna siedziała całą zapłakana, aż poczułem się głupio.
Spojrzała się na mnie swoimi zaszklonymi oczami tak, że nawet mi się zachciało płakać.
Usiadłem obok niej i ją przytuliłem, bo wiedziałem, że ona tego potrzebuje, ja zresztą też.
Nie mówiliśmy nic przez około godzinę, tylko siedzieliśmy, nawet nie zmieniając swojej pozycji.
W końcu postanowiłem, że coś powiem, ponieważ nie mogłem już znieść tej ciszy. Mimo że nie mieliśmy ostatnio dobrych relacji to i tak mi na niej zależało.

- Nie wiedziałem, że Ty i Chris byliście ze sobą tak blisko. - zacząłem.

- Nie byliśmy.

- To dlaczego aż tak ci zależało, żeby z nim siedzieć teraz i dlaczego teraz płaczesz?

Dziewczyna spojrzała na mnie, a ja nadal widziałem te szklanki w oczach.

- Był członkiem mojej rodziny tak jak każdy z Was. Nie chce go stracić, a siedząc przy nim mam wrażenie, że dodaje mu otuchy na obudzenie się. Wiem, że on nas słyszy i czuje, dlatego będę tutaj tak długo, aż się nie obudzi. - nie odpowiedziałem na to, przytuliłem ją i tak nawet nie wiem Kiedy, zasnęliśmy.

- Byliście tu razem w nocy? - zapytał Dylan, wchodząc rano do sali.

- Ym, tak. Która godzina? - zapytałem, przecierając oczy.

- za chwile dwunasta. - odpowiedział - Podobno może zostawać tylko jedna osoba. - oburzył się chłopak, a ja zdałem sobie sprawę, że przecież miałem wejść tylko na chwilę. Dlaczego w takim razie nikt mnie stamtąd nie wyprosił?

- No bo tak miało być. Nie wiem, dlaczego nikt mnie nie wyrzucił. - odpowiedziałem - Zaraz wrócę, pójdę porozmawiać z lekarzem.

Wyszedłem z sali, odrazu napotykając się na doktora.

- Dzień dobry, czy możemy porozmawiać? - zapytałem.

- Tak, a cos się stało?

- Tak. To znaczy nie. Po prostu nie rozumiem, dlaczego nikt mnie wczoraj w nocy nie wyprosił z sali. Miałem przecież wejść tylko na chwilę.

- Tak, ale gdy zobaczyłem, w jakim stanie jest dziewczyna, nie chciałem, żeby została sama. Wiem też, ze w tamtej chwili najbardziej potrzebowała ciebie.

- Mnie? - zdziwiłem się.

- Tak. Jesteś dla niej kimś więcej niż przyjacielem, to widać.

- Nie, na pewno nie. Wydaje się panu. - nie mogłem uwierzyć w to, co on mówi, przecież to niemożliwe.

- Myśl co chcesz chłopcze, ale obiecaj mi jedno. Nigdy jej nie zostawiaj, ona Ciebie naprawdę potrzebuje i to nie tylko teraz.

Po rozmowie z doktorem trochę miałem mieszane uczucia. Co, jeśli mówił prawdę? Czy ona cos do mnie czuje? Nie, to niemożliwe. Ona mnie przecież nienawidzi. Chciałem to przemyśleć, wiec postanowiłem wrócić do domu.  

Mój(nie)PrzyjacielWhere stories live. Discover now