Rozdział 29

2.1K 123 5
                                    

William pov.

Dziś w końcu poszedłem do szkoły, ale nie tylko ja, Diana również. Fakt, ona opuściła więcej zajęć niż ja, ale i tak zdziwiłem się, że przyszła. Jeśli chodzi o to, dlaczego nie widziałem jej rano w domu, jak się przygotowywała, to dlatego, że już z nią nie mieszkam. Kilka dni temu przeprowadziłem się do swoich rodziców na przedmieścia Los Angeles. Nie chciałem już dłużej być problem dla Jamesa i Diany. Oni mają własne problemy, a ja im tylko przeszkadzałem, szczególnie Di. Przez to wszystko, co działo się w ostatnim czasie naprawdę zaniedbała wszystko. W sumie wszyscy przestaliśmy myśleć o swoim życiu i skupiliśmy się tylko na otaczających nas problemach. Liczę na to, że wszystko wróci już do normy.

Większość lekcji minęła w miarę szybko. Dziewczyna ciągle chodziła zamyślona i z nikim nie rozmawiała, prócz z Emilem. Nie dziwię się, że nie rozmawia z Rose, ale ma też wielu innych przyjaciół, w końcu jest popularna. Chyba właśnie tutaj sprawdza się to przysłowie „Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie". Nikt z nią tak naprawdę nie rozmawia oprócz jej przyjaciela. Emil ją wspiera, po tym wszystkim, a inni wytykają ją palcami. Aż ciężko na to patrzeć.

Mieliśmy razem ostatnią lekcję, chemię. Nauczycielka na początku roku przydzieliła nas do wspólnej pracy. Myślałem, że chociaż na lekcji uda mi się z nią porozmawiać. Martwię się o to, co się z nią dzieje. To nie ta sama Diana, którą widywałem na szkolnym korytarzu niecałe pół roku temu. Wiem, że bardzo przeżyła to, co stało się z Justinem, ale to nie tylko z tego powodu jest taka nieobecna. Jeszcze przed jego śmiercią tak się zachowywała. Z tego, co zauważyłem, zaczęło się to mniej więcej po rozpoczęciu roku szkolnego. Chciałbym wiedzieć, o co chodzi, dlatego muszę z nią jakoś porozmawiać. Tylko nie wiem jak, bo zawsze, gdy próbuje, ona mnie zlewa. Mówi, że wszystko w porządku i, że ja jestem przewrażliwiony.

Kiedy zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec lekcji, zdecydowałem, że teraz jest dobry moment, żeby prozmawiać z dziewczyną. Wracamy w tym samym kierunku, bo mam przystanek autobusowy niedaleko jej domu. Pewnie się dziwicie, dlaczego nie jeżdżę samochodem do szkoły, otóż pożyczyłem go Dylanowi. Niby nic, ale jednak już sobie nim nie pojeżdżę. Dlaczego? Mój przyjaciel miał bliskie spotkanie z oceanem. Chciał sobie pojeździć i miał zamiar zrobić jakiś trik, że zahamuje tuż przed końcem pomostu, no ale mu się nie udało. Teraz moje auto jest na dnie oceanu.

- Diana, poczekaj! - krzyknąłem za dziewczyną, gdy zobaczyłem, że wychodzi ze szkoły.

- Czego chcesz Collins? - zapytała oburzona.

- Jezu no chciałem tylko pogadać. Wracamy w tym samym kierunku i pomyślałem, że pójdziemy razem. - oznajmiłem.

- Sory, jadę motorem. - powiedziała, a ja w pierwszej chwili pomyślałem, że James po nią przyjechał.

- A możesz chwilę poczekać? Chcę z Tobą porozmawiać, James to na pewno zrozumie.

- Pewnie tak, ale nie ma go w mieście. Wraca dziś wieczorem.

- To, kto po Ciebie przyjechał? - zapytałem zdziwiony.

- Nikt? - powiedziała ironicznie i spojrzała się na mnie, jak na debila - A no tak. W sumie możemy wrócić razem.

- Dobrze się czujesz? - szczerze mówiąc, nie rozumiałem jej.

- Tak? Nie ważne, chodźmy już. - pospieszyła mnie dziewczyna.

- Dobra, dobra.

Szliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu postanowiłem się odezwać.

- No więc, u ciebie wszystko w porządku? - zacząłem.

- No jakoś daje sobie radę.

- Ale nie chodzi mi o Justina. Widzę, że coś jest nie tak.

- No, a jak ma być dobrze, skoro mój chłopak nie żyje!? - uniosła się.

- Spokojnie. Chodzi mi o to, że od początku roku chodzisz zamyślona, zamykasz się w domu. Nie jesteś tą samą Dianą, Co kiedyś. - powiedziałem, trochę bojąc się jej reakcji.

- Bo Ty bardzo dobrze wiesz, jaka byłam kiedyś.

- No wiem, widywałem Cię w szkole i zawsze byłaś roześmiana, miałaś wielu przyjaciół, a teraz? Siedzisz sama, z nikim nie rozmawiasz. Co jest?

- Nic. - odpowiedziała stanowczo.

- No przecież widzę, że coś jest. Możesz mi zaufać. - próbowałem ją przekonać.

- Wiesz, to mój ostatni rok tutaj. Po prostu się stresuje wyborem szkoły i tym, że opuszczę Jamesa. - widziałem, że kłamie.

- Eh - westchnąłem - Jeśli będziesz chciała mi powiedzieć, to zadzwoń, czy coś.- Nie chciałem jej dłużej męczyć, bo widziałem, że nie chce rozmawiać, a i tak byliśmy już przy moim przystanku.

- To pa. - powiedziała Diana.

- Do jutra. - odpowiedziałem i wsiadłem do autobusu.

Całą drogę myślałem o tym, co się dzieje u Diany. Martwię się o nią, w końcu to moja przyjaciółka. Mimo że traktuje mnie tak oschle i tak wiem, że też nie jestem jej obojętny. Po prostu chce się na mnie odegrać za ten błąd w szóstej klasie. Mam nadzieję, że przekona się do mnie niedługo i będzie tak jak kiedyś. Naprawdę mi na tym zależy.  

Mój(nie)PrzyjacielWhere stories live. Discover now