12. NIETYKALNA

308 22 0
                                    

- co ja mam teraz zrobić... - kręciłam się w kółko, wciąż powtarzając to samo.

Wybiegłam z domu, nawet nie wiedząc, dokąd podążam. Po prostu uciekłam.

- *jesteś tchórzem. Pieprzonym tchórzem, Chlo. Uciekasz od odpowiedzialności.* - słyszałam głos w mojej głowie.

- wiem, że nim jestem, nie musisz mi o tym mówić, ździro! - krzyknęłam, kopiąc przy tym drzewo. Upadłam z impetem na ziemię, a do oczu zaczęły cisnąć się gorzkie łzy.

- co ja mam zrobić... Boże, jeżeli w ogóle gdzieś tam jesteś, proszę, pomóż mi. - mówiłam szlochając, wciąż leżąc w błocie. Po chwili wstałam i otarłam twarz z łez.

Nagle poczułam, jakby ktoś mnie obserwował. Zacisnęłam zęby i pewnym ruchem odwróciłam się za siebie. Ujrzałam męską sylwetkę, która wpatrywała się we mnie z szerokim uśmiechem.

- Zachariasz... - szepnęłam. Od razu domyśliłam się, kim był.

- uwielbiam patrzeć, kiedy tak żałosna istota jak ty, tarza się w błocie i błaga o pomoc do Boga. Przykro mi, skarbie, ale nie ma Boga. - powiedział.

- mam w dupie to, czy mówisz prawdę czy kłamiesz. Jesteś aniołem, nie demonem. Powinieneś dawać nadzieję, a nie --

- robić na złość? Kłamać? Przykro mi, ale mam już tego dość. Ciągłego dawania nadziei.

- myślisz, że jak powtórzysz "przykro mi" kilka razy, to zmięknę? - wysyczałam. Zachariasz nic nie robił sobie z moich słów, tylko wciąż się nabijał. - stul pysk i zabij mnie w końcu. Wiem, że po to tutaj przyszedłeś. Jestem chodzącą bombą zegarową. Jeden zły ruch i wybuchnę, bo Wróciłam z Piekieł. Tego się boicie, wy, anioły. Więc czemu mnie po prostu nie zabijecie? - spytałam, patrząc na niego zabójczym wzrokiem. Mina mężczyzny z uśmiechu zmieniła się w powagę.

- nie mogę Cię zabić, ani zrobić ci krzywdy. Spoczywa na tobie łaska Pana. - powiedział niezadowolony Zachariasz.

Poczułam dziwne ukłucie w żołądku. Nie rozumiałam, dlaczego jestem ważna dla Boga, w którego istnienie nie wierzę.

- co? Dlaczego? - spytałam. Zachariasz westchnął ciężko.

- jesteś dla niego ważna. Po drugie, masz w sobie nowe życie, więc nie mogę Cię zabić. Nie zabijam dzieci. - mężczyzna zrobił parę kroków w przód. - tak z innej beczki, czy Dean Ci mówił, co takiego uczynił? - spytał, a na jego twarzy znów wykwitł uśmiech.

- n-nie, ale liczę, że ty mi o tym opowiesz. Ze szczegółami. - powiedziałam nie będąc pewna, czy na pewno chcę wiedzieć, co zrobił Dean.

- cóż, Sam był... "Martwy". Ale twój chłopak nie dał mu całkowicie zniknąć z tego świata... - powiedział zaczynając krążyć.

- co masz na myśli?

- Dean zawarł pakt z demonem, aby uratować Sama.

Znów to dziwne ukłucie w żołądku, tym razem o wiele mocniejsze. Do oczu znów napłynęły mi łzy, które swobodnie spłynęły po moich policzkach. Gdy przymknęłam na moment zwilgotniałe powieki, Zachariasz zniknął. Postanowiłam wrócić do domu i przeprowadzić ważną rozmowę z Deanem...

Who I Really Am? || [ZAKOŃCZONE ✔️] Where stories live. Discover now