Rozdział 48 Rodzina w komplecie

1.7K 113 10
                                    


TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Poszukiwania ojca Aarona idą dość słabo. Mój mąż się tylko denerwuje, że jego ludzie jeszcze go nie znaleźli bo przecież nie mógł rozpłynąć się w powietrzu. Musiał gdzieś zostawić po sobie jakiś ślad. Nikt tak po prostu sobie nie znika. Chciałabym już, aby ludzie Króla znaleźli jego ojca bo przynajmniej mogliby sobie wszystko wyjaśnić i może Aaron przestałby chodzić i się ciągle wściekać. Kocham go, ale jego humory są czasami nie do zniesienia. Więc im szybciej go znajdą tym szybciej ja odzyskam swojego dawnego Króla.

Minął już ponad miesiąc od kiedy nasz syn przyszedł na świat, a on już chodzi, stara się mówić oraz wygląda na dobre 2 bądź 3 latka. Bardzo szybko urósł. Zastanawia mnie czy on cały czas będzie tak szybko się rozwijał czy to może tylko do pewnego momentu bo jeśli tak ma być cały czas to nim się obejrzę mój syn będzie już dorosły.

Aaron dzisiaj nie spędza z nami dnia, ponieważ stwierdził rano, że jego ludzie są niekompetentni i sami to nawet siebie nie odnajdą, a więc uznał, iż on już nim pomoże w tych poszukiwania bo nie zamierza czekać kolejnego wieku by dowiedzieć się prawdy. 

Bawiłam się z małym na tarasie. Zauważyłam, że coraz częściej używa swoich mocy, ale również dzisiaj rano dostrzegłam u niego nową moc. Nie mam pojęcia jak Elijah to robi, ale potrafi przesunąć dowolny przedmiot oraz tak go wykorzystać by zawsze moc była po jego stronie. Naprawdę coraz bardziej zadziwiają mnie jego moce. Mój Król również posiada potężne moce, ale nie takie jak jego syn. Dlatego jeśli mały szybko nie nauczy się ich dobrze wykorzystywać to zacznę wierzyć w słowa ludu. A nie chcę by mój syn faktycznie przyczynił się do zagłady naszego świata. Nie wybaczyłabym sobie, że nie wychowałam go tak jak należy i teraz mój syn będzie musiał ponieść konsekwencje tego, że się narodził. Choć oczywiście nie pozwolimy by ktoś skrzywdził naszego syna. Nawet jeśli okaże się, że faktycznie jest demonem. Będziemy go bronić, jeśli będzie trzeba zamkniemy go, ale nie damy skrzywdzić. Gorzej jak stanie z nami do walki. Bo co my wtedy możemy począć? Przecież nie skrzywdzimy naszego dziecka. Dlatego tak bardzo zależy mi na wskazaniu mu tej dobrej drogi już teraz, abyśmy kiedyś nie musieli stoczyć z nim ostatecznej bitwy, gdzie zwycięzca może być tylko jeden.

Do drzwi naszej sypialni ktoś zapukał. Zawołałam proszę oraz krzyknęłam, że jestem na tarasie. Przez tarasowe drzwi weszła Penny. Moja blond wampirza przyjaciółka, lecz miała dość zaniepokojony wyraz twarzy.

-Coś Cię trapi? - spytałam z troską, a dziewczyna usiadła obok mnie na kocu

-Nie po prostu ostatnio tak dużo dzieje się w naszym pałacu, że trochę się martwię

-Rozumiem Cię w zupełności. Ja też strasznie się tym przejmuję, ale tak naprawdę nie możemy nic na to poradzić

-I to jest właśnie najgorsze - spuściła głowę w dół

-Nie martw się, a teraz możesz pomóc mi uczuć małego co dobre - mrugnęłam do niej

-Widzę, że pilny z niego uczeń - spojrzałyśmy na malucha, który spoglądał w stronę lasu

-Ma...mama... - zawołał Elijah

Byłam w szoku kiedy mały mnie zawołał. Gdyż najpierw siedział jak zahipnotyzowany i wpatrywał się w las, a teraz nagle woła i wskazuje na coś paluszkiem. 

-O co chodzi skarbie? - ukucnęłam obok i objęłam go

-Tam - zawołał i wskazał paluszkiem na wzgórze, ale ja tam nic nie widziałam

-Co się dzieje? - zapytała dziewczyna, która zaraz znalazła się obok mnie

-Nie wiem właśnie, mały mówi, że coś lub kogoś dostrzegł w lesie, ale ja nic nie widzę

-Ja też nie - pokręciła głową Penny

-Tam! - krzyknął mały

-Kochanie tam nikogo nie ma

-Jest! - naprawdę już nie wiem kogo on może tam widzieć

Elijah ukazał mi przed oczami obraz, na który sam aktualnie patrzył. To było coś niezwykłego. Za jednym dotknięciem pokazał mi coś co widział tylko on. Mały miał rację, na wzgórzu rzeczywiście ktoś się znajdował i w dodatku miał kłopoty. A w dodatku to nie była przypadkowa, obca osoba to był poszukiwany od tygodnia ojciec Aarona. Muszę mu jak najszybciej o tym powiedzieć bo w przeciwnym razie oni go tam zaraz zabiją.

-Mamo to jest złe prawda? - usłyszałam jego głos w mojej głowie

-Tak, synku to jest złe - zabrał swoją rączkę

-A więc pomóż mu - pokiwałam głową

-Zostaniesz z ciocią Penny, a ja pójdę pomóc - położyłam dłoń na jego małym policzku

Wybiegłam z pokoju zostawiając dziecko pod opieką mojej przyjaciółki i pobiegłam prosto do gabinetu Aarona. Weszłam do środka bez pukania.

-Co się stało? - zapytał ewidentnie zdziwiony moją nagłą wizytą

-Twój ojciec jest w lesie na wzgórzu i ma kłopoty

-Skąd wiesz? Przecież moim ludzie szukają go od ponad tygodnia i nic

-Widziałam! Zaufaj mi

Aaron wstał od biurka i zadzwonił do mężczyzny, który w tempie światła zjawił się w gabinecie Króla

-Tak, Królu?

-Zbierz ludzi i udajcie się szybko do lasu. Znajdziecie tam naszego nowego gościa

-Tak jest Królu. Już pędzimy - mężczyzna wybiegł z gabinetu

Wrócił po 40 minutach, ale nie sam bo towarzyszył mu nie kto inny jak ojciec Aarona.

-Skąd wiedziałaś, że tam go znajdę? - spytał zdumiony

-Twój syn mi pokazał - mrugnęłam do niego i opuściłam pokój

Zaraz...zaraz, a kiedy niby mój syn nauczył się mówić? On nie przestaje mnie zadziwiać. I te jego dodatkowe moce z lekka to jest przerażające, ale to w końcu mój mały synek.

PERSPEKTYWA KRÓLA

Moja żona wróciła z powrotem do naszego synka, a ja zostałem sam na sam z moim ojcem. Nie myślałem, że jeszcze kiedyś ujrzę go na oczy. Byłem przekonany, że zginął broniąc mnie i mamy podczas wojny klanów. Nie sądziłem, że przeżył, ale jak przeżył. Nie chciałem widzieć go więcej na oczy za to, że pozwolił mi myśleć, że nie żyje, a po prawie 400 latach wrócić jak gdyby nigdy nic. Mam mu to za złe i nigdy nie wybaczę mu tego jak postąpił.

-Usiądź - wskazałem ręką na fotel naprzeciwko mojego biurka

-Kim byli Ci ludzie, którzy Cię napadli? 

-Nie wiem, pierwszy raz ich spotkałem

-Nie wątpię, czyli kolejne tajemnice. Jak chcesz - powiedziałem obojętnym głosem

-Synu... - przerwałem mu

-Twój syn umarł z dniem przemiany

-Wiem, że mi nie wybaczysz, ale zrozum

-Mam zrozumieć, że oszukiwałeś mnie 400 lat?

-Chyba nie chcę - dodałem po chwili

-Ale synu... - ponownie mu przerwałem

-Oj...długo się będziesz tłumaczyć...tato - ostatnie słowo wyraźnie podkreśliłem

Wstałem od biurka i odwróciłem się w stronę okna. Mam nadzieję, że mój kochany tatko ma bardzo dobre wytłumaczenie, dlaczego przez tyle lat ukrywał przed wszystkimi, że jednak ocalał.


Arcymistrz nocy i jego KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz