Rozdział 22 Czas zemsty

2K 153 10
                                    


DZIEŃ DRUGI-MÓJ OSTATNI

Wstałam wcześnie rano, nie mogłam spać wiedząc, że dziś się wszystko rozegra. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok z jedną myślą w głowie, a mianowicie czy sobie poradzę czy nie zawiodę wszystkich, którzy na mnie polegają. Martwi mnie również  czy ludzie Króla dostrzegli znak jaki im wskazałam i czy Aaron przyjedzie...choć nigdy mnie nie zawiódł. A ja nigdy w niego nie zwątpiłam. Ale tak strasznie dużo pytań męczy moje myśli, że ledwo funkcjonuje. Najważniejsze to nie zgubić sztyletu oraz by Shane go nie zauważył bo wtedy już koniec. Tak bardzo się boję, że nawet nie potrafię tego opisać. Najchętniej rozpłakałabym, ale nie będę okazywać moich emocji i tak już za dużo ukazałam swoim słabości. Nikt nie musi wiedzieć, że boję się tego świata mimo, że już od dawna do niego należę. Jestem wampirem bo pragnę być z Królem, a dalej czuję się obca w tym świecie i chyba nikt nie poczuję się tu jak u siebie. Zawsze będę tu tylko gościem, nigdy częścią mrocznego świata, ale może to dlatego, że tak bardzo się różnie od tutejszych wampirów. Przeczę sama sobie, ponieważ jestem wampirem, potworem, który by przeżyć musi krzywdzić ludzi, a zarazem dalej posiadam najjaśniejszą i najczystszą aurę, a przecież powinna stać się mroczna i brudna z dniem mojej przemiany. 

Zaczynam powoli rozumieć o co wszystkim chodzi mówiąc mi, że nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę zwyczajną dziewczyną. Widzieliście bądź słyszeliście kiedyś o tym, żeby krwiopijca posiadał nieskazitelną aurę oraz najczystsze serce nawet jeśli to serca od dawna już nie bije. Przecież jedno przeczy drugiemu, a jednak ja jestem takim przypadkiem. Zaczynam podejrzewać, że nie bez powodu trafiłam do tego okrutnego i pełnego przemocy świata. Lecz odpowiedzialność jaka na mnie spływa za tą moją wyjątkowość jest chyba jak dla mnie zbyt duża.

Moje rozmyślania przerwał mi zgrzyt otwieranego zamka. Przez drzwi weszło dwóch mężczyzn.

-Idziemy! - rozkazał jeden z nich

-Skoro chce mnie zabić, dlaczego nie przyszedł sam zamiast przysyłać Was - czyżby nie chciał spojrzeć mi w oczy ten ostatni raz

-Bez gadania! - dodał drugi z mężczyzn, a następnie złapał mnie za ramie i siłą wyprowadzić z pomieszczenia 

Modliłam się tylko, aby przez to ich szarpanie nie wypadł mi sztylet, który miałam schowany z tyłu za paskiem spodni i zakryty bluzą.

Mężczyźni sprowadzili mnie schodami na dół. Tam korytarze praktycznie w ogóle nie były oświetlone. Gdzieniegdzie można było dostrzec pojedynczą świecę na ścianie, która praktycznie nie dawała światła. W tym momencie mogę pokusić się na stwierdzenie, iż oni po prostu prowadzają mnie do podziemi zamku. Wprost cudnie. Czy to musi się tak bardzo komplikować. Po pięciu minutach drogi doszliśmy do końca korytarza, gdzie znajdowały się duże, podwójne, drewniane drzwi. Musiały być naprawdę stare, ponieważ strasznie skrzypiały przy otwieraniu. Nie zapominając oczywiście o ty, że aby je otworzyć najpierw trzeba było przesunąć dużą, metalową zasuwę. Nawet nie chcę myśleć co jest za tymi drzwiami.

Wrota do mojej zguby zostały otwarte.

Gdy przekroczyłam ledwo próg przed moimi oczami staną Shane.

-Już myślałam, że boisz się spojrzeć mi w oczy - rzuciła sarkastycznie

-Twoja niewinność w oczach jest odrzucająca, ale nie mógłbym nie spojrzeć ostatni raz w te oczy- powiedział poważnym tonem

-Zafunduję Ci ból jakiego jeszcze nigdy nie czułaś - jego spojrzenie przepełniło się nagle nienawiścią i  pragnieniem zemsty

-Wprowadzić ją! - rozkazał mężczyzną, a Ci niezwłocznie wykonali jego rozkaz

Kiedy Shane odsunął się na bok i mogłam w końcu dostrzec wnętrze pomieszczenia zamarłam. To nie była zwykła piwnica czy może lochy to była dosłownie sala tortur. Naprawdę nie chcę wiedzieć ile osób trzymał tu przede mną i co z nimi robił. Zostałam siłą zmuszona aby usiąść na krześle, gdzie następnie związali mi ręce oraz nogi.

Aaron liczę, że przybędziesz bo bez Ciebie sobie nie poradzę.

Czekam.

PERSPEKTYWA KRÓLA

Jechałem właśnie samochodem do miejsca, gdzie przetrzymywana jest Bella kiedy zadzwonił telefon i zostałem poinformowany o tym, iż moją żonę właśnie gdzieś przenieśli. Ponoć została siłą wyprowadzona z pokoju i gdzieś zabrana. Mam tylko nadzieję, że zdążę na czas nim ten drań Shane skrzywdzi złośnicę. Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy. Zapewne właśnie to chciała nam przekazać tymi znakami. Jestem już blisko, zostało mi jeszcze z 15 minut drogi i będę na miejscu. Będę musiał jeszcze jakoś wprowadzić moich ludzi do środka, aby wyprowadzili Bellę z zamku kiedy ja już postanowię rozmówić się z moim drogim przyjacielem na dobre. Tym razem nie będzie żadnej litości. Zresztą on mi nie jest do niczego potrzebny, a wręcz przeciwnie tylko mi zawadza. Wtrąca się non stop do mojej władzy, bruździ mi w Królestwach oraz pragnie śmierci mojej żony, a tego to mu na pewno nie puszczę. Pożałuje wszystkiego co uczynił w swoim nędznym życiu. Udowodnię mu, że jego 700 letnie życie było jedną wielką pomyłką i już dawno powinienem go zabić oraz zdam mu sprawę z tego, iż jego nędzne życie dobiega końca właśnie w tym momencie.

Swoją drogą jestem bardzo ciekaw jaką minę będzie miał nasz kochany Shane, gdy dowie się o tym, że wszystko było skrupulatnie zaplanowane. Uświadomię mu również, że przez tyle lat czekałem z jego śmiercią, aby zadać mu ból i cierpienie w najmniej oczekiwanym dla niego momencie. Skończą się jego rządy tyrani.

Dojechałem na miejsce, zaparkowałem samochód, a następnie wysiadłem kierując się w stronę lasu a przy okazji dzwoniąc do moich ludzi, że już do nich idę.

Po niecałych dziesięciu minutach wyszedłem z lasu i zauważyłem moje wampiry obserwujące zamek.

-Królu witamy - skinęli mi głową

-Witajcie - odrzekłem krótko

-Nie wiecie gdzie ją zabrali? - zapytałem po chwili

-Nie, widzieliśmy tylko jak wyprowadzają ją z pokoju

-Dobrze, a zatem będziecie musieli mi pomóc

-Oczywiście Królu, mów tylko co mamy robić - zawołali mężczyźni chórem

-Waszym zadaniem kiedy wejdziemy do pałacu będzie wyprowadzenie z niego Królowej, abym ja mógł zająć się Shane'em

-Zrozumiano Królu

-Dobrze, a zatem ruszajmy. Ta zemsta nie może czekać 

-Zemsta jest słodka - szepnąłem sam do siebie

Tyle na to czekałem i nareszcie pozbędę się go na zawsze. Może  wyjdę w tym momencie na okrutnego i bezlitosnego Króla, ale muszę przyznać, że długo na to czekałem.

Shane nadchodzę.

Już się przede mną nie ukryjesz.

Moja zemsta Cię dosięgnie.

Szykuj się.

Uwolnię Cię od Twoich męk. 

Na wieczność.

Arcymistrz nocy i jego KrólowaWhere stories live. Discover now