Rozdział 18 Współpracuj albo giń

2K 145 5
                                    


Spędziłam zamknięta w tym pokoju dwa dni. Przez ten czas Shane nie przyszedł ani razu się ze mną zobaczyć co jest wyjątkowo dziwne. Jedynie jego lokaja oglądałam dwa razy dziennie, gdyż przynosił mi posiłki. Tylko, że jest jeden, ale dość istotny problem mój organizm nie przyjmuje żadnej innej krwi prócz mojego męża. Nie myślałam, że tak długo będę tu tkwić. Myślałam, że uda nam się go pozbyć nieco szybciej, a skoro przez dwa dni nie widziałam go nawet na oczy to szybko się to nie skończy. Co prawda musi minąć trochę dłuższy czas niż dwa dni, aby mój organizm przestał ze mną współpracować, ponieważ nie dostarczyłam mu krwi. Jednakże jestem w ciąży i mój głód jest większy, dlatego minimalny skutki już odczuwam. Czuję się słabsza niż wcześniej. 

Zaraz czemu ja na to wcześniej nie wpadłam. Przez o to właśnie mu chodzi, aż osłabnę i będzie miał stu procentową pewność, że mu nie zagrażam, a przy okazji będzie miał zabawę patrząc jak ja się męczę. Może myśli, że będę go błagać o to by skończył moje męki, ale jego niedoczekanie. Nigdy tego nie zrobię.

Leżałam na łóżko i rozmyślam kiedy znów spotkam Shane'a i będę mogła wykonać mój plan. A przy okazji odpoczywałam, gdyż nie najlepiej się czułam. Zresztą co innego mogę tu robić. Jeśli jestem zamknięta w pokoju i nie mam jak się do niego zbliżyć. Lecz nagle usłyszałam jak zamek w drzwiach się przekręca, a kiedy został już otworzony moim oczom ukazał się nie kto inny jak Shane. Szedł dumnie w moim kierunku trzymając w ręku kielich ze szkarłatną cieczą. Podniosłam się z łóżka i usiadłam na jego brzegu.

-Kolacja Królowo - postawił kielich na stoliku, a następnie podszedł do mnie

-Nie potrzebuje tego 

-A no tak zapomniałem nie ma tu Króla - usiadł obok mnie, a ja poczułam się co najmniej dziwnie jakby biła od niego jakaś zła energia

Nie odpowiedziałam mu nic na tą zaczepkę, a wzrok odwróciłam w drugą stronę. Nie chciałam mu pokazać jak bardzo on mnie irytuje.

-Zaproponuje Ci coś 

-I zapewne mam wybierać rozsądnie bo jak nie to coś tam...tak? - powiedziałam lekko złośliwym tonem

-Pyskata. Ale radzę się uspokoić - zgromił mnie spojrzeniem

Ehh...prawie jakbym słyszała swojego męża kiedy się wścieka. Zaczyna podejrzewać, że wampiry mają problemy emocjonalne, a szczególnie te wampiry, które zdają sobie sprawę z tego, że są ważne, potężne, niepokonane, wzbudzają strach i respekt i to właśnie oni mają największe problemy ze swoim ego.

-Dobra...dobra...proponuj to co chciałeś. Ale ja i tak się nie zgodzę - westchnęłam i przewróciłam oczami

-Zdradzisz mi sekrety Aarona, abym mógł go zniszczyć, a ja w zamian zabiję Cię szybko

-Kusząca propozycja, ale muszę odmówić bo widzisz nie uśmiecha mi się pomóc Ci w zniszczeniu mojego męża - wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę stolika, na którym stał kielich z krwią. Wzięłam go do ręki, powąchałam, wzięłam nawet łyka i muszę przyznać, że jest obrzydliwa

-W takim razie może inaczej. Pomożesz albo go zabiję - również wstał z łóżka i zaczął iść w moim kierunku, a więc odruchowo zaczęłam cofać się w tył. Przecież ten jest gorszy od mojego Króla

-Inna była umowa - odburknęłam z nerwami

-Zasady się zmieniły - posłał mi złowrogi uśmiech

-Myślałaś, że mnie oszukasz! - krzyknął w moim kierunku, a przy okazji przygwoździł do ściany. W jego oczach można było dostrzec gniew, złość oraz chęć zemsty i mordu. I wiecie co to ostatnie było najgorsze bo to nie jest mój Król, w którym ostały się jeszcze resztki człowieczeństwa tylko trzeba było mu o nich przypomnieć. Shane to gorszy typ jest całkowicie pozbawiony uczuć i zdolny do wszystkiego. Aaron od początku nie wydawał mi się straszny, lecz on mnie przeraża bo wiem, że jest zdolny do wszystkiego, a jego humory zmieniają się co sekundę.

-O czym Ty mówisz? - mój głos lekko się podniósł

-Myślałaś, że jestem, aż tak naiwny! Jesteś jednak głupsza niż myślałem! - jego głos stawał się coraz głośniejszy. W pewnym momencie uderzył ręką w ścianę wprawiając mnie tym w przerażenie.

No ładnie właśnie wkurzyłam najgorszego wampira w Królestwie.

-Ja nic nie kombinuje, przecież się umawialiśmy i dotrzymałam słowa, wyjechałam z Tobą - jego ręka na mojej szyi coraz bardziej się zaciskała, a ja czułam jak powoli odcina mi się dopływ tlenu

-Przysięgam nie powiedziałam nic nikomu oraz nie planuje nic, więc zostaw mnie w końcu

-Pewnie - posłał mi szyderczy uśmiecha, a następnie jednym ruchem ręki rzucił mnie na koniec pokoju. Muszę przyznać, że jest silniejszy niż myślałam, nie będzie łatwo go pokonać.

-Pożałujesz! - ukucnął nade mną kiedy ja leżałam na podłodze bo nie miałam siły się podmieść. Za silny jest, a mój organizm za słaby. Wyjął z kieszeni marynarki nóż i przejechał nim po moim brzuchu

-To będzie przyjemność móc Cię zabić - dodał po chwili na co wyprostował się, spojrzał na mnie z pogardą i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą 

Podniosłam się ostatkiem sił z podłogi i za pomocą ściany dotarłam do łóżka. Usiadłam, a z moich oczu poleciały łzy. Czułam się upokorzona oraz bezsilna. Wiem, że wszyscy na mnie polegają, ale to chyba nie będzie takie proste do wykonanie. Położyłam dłonie na swoim brzuchu patrząc na ranę jaką wykonał nóż Shane'a. Lecz powoli się już goiła. Mam tylko nadzieję, że naszemu dziecku nic się nie stało przez ten upadek, ale raczej nie.

Najchętniej chciałabym już, aby Aaron przyszedł mi z odsieczą i pokonał tego drania, ale żeby mógł to zrobić najpierw ja muszę zrobić swoją część planu, która swoją drogą coraz bardziej się komplikuje. 

Shane wykrzyczał mi, że wie o tym, iż go oszukałam. Ale nie jestem do końca pewna czy powiedział to celowo, abym ja się do wszystkiego przyznała bo on tylko podejrzewa. Czy może on naprawdę zna prawdę. Boję się teraz tego, że plan może zawalić. Co prawda Król przed moim odejściem zapewnił mnie, że jeśli nie uda mi się wykonać planu on przyjdzie mi z pomocą. Tylko, że wtedy będzie mu ciężej pokonać go, a ja nie chcę ryzykować tym, że Shane jakimś cudem pokona mojego męża i zostanę sama w tym okrutnym świecie bo tego bym nie przeżyła.

Siedziałam na łóżku, podciągnęłam kolana pod  brodę, a następnie schowałam twarz w swoje dłonie i po prostu się rozpłakałam.

Tak bardzo tęskniłam za Aaronem i tak bardzo bałam się, że zawalę.

A dodatkowy strach o nasze maleństwo by go przypadkiem nie skrzywdził jeszcze bardziej mnie przytłaczał. Chciałabym, aby w końcu w naszym świecie zapanowało dobro i nasze dziecko wychowywało się bez świadomości, że nie może samo wyjść na dwór bo ktoś je skrzywdzi. Przepowiednia co prawda się dokonała, ale póki dziecko się nie urodzi nie dopełni się do końca, ponieważ to ostatni element układanki. Nie podoba mi się fakt, że moje dziecko to jakiś zaginiony puzzel, który jest niezbędny, aby dokończyć układankę od, której zależy życie wszystkich. Nie tak powinno to wszystko wyglądać. 

Ale razem z Królem naprawimy ten świat.

Arcymistrz nocy i jego KrólowaWhere stories live. Discover now