Rozdział 22.

3.6K 126 3
                                    

~Antonio~

Nadszedł kolejny ranek. Już jutro wigilia, a ja nie mam prezentów dla rodziny. Musze to zmienić. Dzisiaj jak będziemy wracać od Sebastiano ze szpitala, odwiozę Nadie i Carle do domu, a sam pojadę do centrum. Mam nadzieję, że jeszcze coś zostało w tych sklepach.

- Pośpiesz się!- krzyknęła Nadia z dołu.

- Zaraz zejdę, idź poczekaj w samochodzie kochanie.- odpowiedziałem jej równie głośno i zacząłem wiązać krawat.

Po chwili byłem już gotowy do wyjścia. Zgarnąłem jeszcze płaszcz i zamykając wcześniej dom, wsiadłem do auta.

- Jedziemy teraz do tatusia?- zapytała z nadzieja Carla.

- Tak zaraz go zobaczysz.- uspokoiłem dziewczynkę.

Dość szybko dojechaliśmy pod szpital. Całą trójką weszliśmy do budynku i od razu pokierowałem nas do odpowiedniej Sali. Mój brat niedawno został przeniesiony z Sali pooperacyjnej do oddzielnego pomieszczenia. Przemierzaliśmy korytarze w ciszy. Carla ściskała mnie za rękę z jednej strony, a z drugiej robiła to moja żona. Wiem, że dla niej też jest to trudne, zwarzywszy na to, że wcześniej nie przychodziła do mojego brata. Wiem również, żę ostatnio bardzo się ze sobą zżyli i zaczęli się lepiej dogadywać nie chodzi mi o to, że wcześniej się nie mogli porozumieć, co to to nie. Mam na myśli to, że przez ostatnie wydarzenia, czyli między innymi pojawienie się Carly cała nasza rodzina zaczęła lepiej funkcjonować. Częściej się spotykamy, rozmawiamy na nawet z pozoru błahe tematy, ale zawsze to coś, po prostu jest lepiej.

W międzyczasie dochodzimy do odpowiednich drzwi i gdy już mam zamiar je otworzyć Carla wyprzedza mnie i wbiega do środka, jakby ją sam diabeł gonił. Po chwili z pomieszczenia można usłyszeć cichy płacz dziewczynki. Bez zastanowienia razem z Nadią wchodzimy do Sali. Na środku białego pokoju stoi łóżko, a na nim znajduje się nieprzytomny Sebastiano i leżąca na nim Carla.

~Nadia~

Powoli poschodzę do szpitalnego łóżka i delikatnie dotykam ramienia dziewczynki. Czterolatka podnosi głowę i patrzy na mnie tymi swoimi mokrymi od łez oczkami.

- Kiedy tatuś się obudzi?- zadaje pytanie, na które raczej nikt nie zna odpowiedzi.

- Nie wiem kochanie.- odpowiadam zrezygnowana i spuszczam głowę, nie chcąc patrzeć w jej pełne smutku oraz bólu oczęta.

- Ale jutro Wigilia. Tata powinien być z nami. Przegapi Mikołaja.- powiedziała smutno patrząc na swojego ojca.

Sama nie mając już siły na dalszą rozmowę z dziewczynką siadam obok niej na krzesełku. Po chwili czuję jak Antonio uspokajająco głaszcze mnie po ramionach. Sama dobrze wiem, że jest to dla niego trudne, patrzeć na cierpienie bratanicy, a skoro mi jest ciężko z nią na ten temat rozmawiać, to logiczne, że jemu tym bardziej. Jestem ciekawa kiedy to ja kupię prezenty dla rodziny. Szturcham łokciem męża i pokazuję mu, że byśmy odeszli kawałek od łóżka.

- Kiedy jedziesz po prezenty?- szepczę cicho w kierunku mężczyzny.

- Myślałem, żeby podrzucić Carlę i ciebie do mojego ojca, a potem pojechać do centrum.

- Ok, ale ja jadę z tobą.- pogroziłam mu palcem przed nosem i wróciłam na swoje miejsce.

- Kobieto, co ja się z tobą mam. Na szczęście niedługo urodzisz i te twoje humorki się skończą.- wzniósł oczy do góry i zabawnie pomachał rękoma w powietrzu.

RejectedWhere stories live. Discover now