Rozdział 3.

7.6K 232 2
                                    

~Sebastiano~

Po zjedzeniu śniadania przygotowanego przez naszą gosposię razem z Carlą poszedłem na spacer. Ubrałem dziewczynkę w ciepłe ciuchy, gdyż na dworze panował chłód. Wsadziłem córkę do samochodu, a sam zająłem miejsce kierowcy. Odpaliłem auto i ruszyłem w dobrze mi znanym kierunku.

Zatrzymaliśmy się przed wejściem do parku. Z racji, że w ostatnich dniach napadało trochę śniegu postanowiłem zabrać Carlę na sanki. Mam zamiar ufundować jej niezapomniane dzieciństwo i nadrobić stracone cztery lata. Wyjąłem z bagażnika sanki i złapałem córkę za rękę. Mała poprowadziła mnie na jakąś górkę nieopodal ławki i wdrapała się na sam szczyt. Wsiadła na drewniany ,,pojazd i odepchnęła się nóżkami. Mając na oku bawiącą się dziewczynkę usiadłem na metalowej ławce i zacząłem przeglądać swoją skrzynkę pocztową na telefonie. Nagle usłyszałem krzyk córki. Poderwałem się do góry i ruszyłem w kierunku Carly. Stała ona przed mężczyzną, którego twarzy nie widziałem, gdyż obrócił się do mnie tyłem. Przyśpieszyłem kroku i po chwili stanąłem przed córką i Ramonem, który trzymał małego Amaro.

- Witaj. Mogłeś powiedzieć, że będziesz we Włoszech.- wyskoczyłem na samym początku.

- Jakoś nie było okazji. powiedz co tam u was. Widzę, że świetnie się bawicie.- zagadał i podszedł ze mną do ławki, a Carla wróciła do zabawy śniegu.

- Tak, zrobiłem sobie dzień wolnego.

- Właśnie widzę. W twoim wykonaniu to jest na prawdę coś niezwykłego.- zakpił ze mnie.

- Co wy się tak na mnie uwzięliście. Rano Nadia i Antonio, teraz ty, aż boję się wieczoru.

- Po prostu ty i wolne to rzadkość, szczególnie teraz.- powiedział wskazując głową na bawiącą się w śniegu Carlę.

- Wiem, staram się jej zapewnić odpowiednią opiekę, a przede wszystkim szczęśliwe dzieciństwo. Powiedz, co cię sprowadza z powrotem do kraju.- zmieniłem temat.

- A tak sobie przyjechałem, jeśli nie macie nic przeciwko chcielibyśmy spędzić z wami święta.- powiedział poprawiając syna na kolanach.

- Jasne. Im nas więcej, tym weselej.- ucieszyłem się i zawołałem Carlę.

Całą czwórką wracaliśmy do domu, gdy nagle po drodze zobaczyłem Bena stojącego z jakąś kobietą. Dopiero po chwili skojarzyłem, że jest ona sekretarką Petera Lewisa. Ten mężczyzna jest niebezpieczną konkurencją dla mojej firmy. Niedawno założył swoją główną siedzibę w mieście. Od tamtej pory stara się nas wygryźć z interesu, ale my tak łatwo się nie poddamy. Krążą o nim różne plotki. Jedni mówią, że jest niepokonany i jest nazywany ,,rekinem biznesu, natomiast inni mówią, ż eto zwykły oszust i kłamca, a swoją fortunę zawdzięcza i nielegalnym interesom. Nie wiadomo w co ma się wierzyć, szczególnie, gdy chodzi o dość poważną konkurencję. Peter z pozoru wydaje się Dość porządnym gościem, ale gdyby tak zajrzeć dokładniej w jego życiorys, niebyło by już tak kolorowo. Niewyjaśniona śmierć pierwszej żony i śmiertelny wypadek drugiej, dają człowiekowi do myślenia. Ponad to ma on dwójkę dzieci- córkę i syna.

Podszedłem bliżej rozmawiającej pary i chociaż wiem, że to nie ładnie, podsłuchałem kawałek ich rozmowy.

- Ja ci mówię, to będzie interes życia.- powiedziała podekscytowana dziewczyna.

- No ja myślę. Wzbogacimy się o niezłą sumkę i spadamy z kraju.- odpowiedział jej równie zadowolony Ben.

RejectedWhere stories live. Discover now