Rozdział 19.

3.6K 119 1
                                    

~Antonio~

Poderwałem się z kanapy, budząc przy tym żonę i odebrałem telefon. Słysząc co ojciec ma mi do powiedzenia, aż krew się we mnie zagotowała. Nie wierzyłem własnym uszom i żeby wyładować trochę energii, której nie wiem kiedy mi przybyło aż nadto, zacząłem nerwowo chodzić po pokoju.

- Dobra, zobaczę co da się zrobić. Podzwonię do starych kumpli i poproszę o przysługę. Miejmy nadzieję, że nie jest za późno i uda nam się ich złapać.- powiedziałem i w tym samym czasie poczułem uspokajające głaskanie po plecach.

Odwróciłem lekko głowę w bok, po to by zobaczyć zmartwiony wzrok żony. Nadia czasami tak mnie zadziwia. Nie wiadomo sąd, zawsze wie czego mi trzeba. Zawsze kiedy jej potrzebuję, potrzebuję jej wsparcia, ona służy mi pomocą i dość często hamuje mój porywczy charakter. Nadia nie pytając o nic złapała mnie za rękę i posadziła na kanapie, po to by po chwili odejść w stronę kuchni i wrócić z parującą w kubku kawą.

- Nawet nie pytam o co chodzi, bo jak się domyślam o Carlę.- powiedziała spokojnie i usiadła obok mnie.

- Porywacze zadzwonili do ojca i zażądali okupu w wysokości stu tysięcy euro.

- Poszaleli chyba. Trzeba to zgłosić na policję, niech coś z nimi zrobią. Trzeba ich zamknąć i pod żadnym pozorem nie wypuszczać, aby nikomu innemu tego nie zrobili. A co jeśli oni skrzywdzili w jakiś sposób Carlę. Nie wybaczę sobie tego, że przeze mnie oni ją porwali. Powinni zabrać mnie, a nie tą małą Bogu winną dziewczynkę. Przecież to jeszcze dziecko, ma tylko cztery i pół roku.- Nadia rozkręciła się na dobre i nie miała zamiaru przestać prowadzić swojego wykładu względem porywaczy.

- Przestań tak mówić, to nie twoja wina, ani nikogo innego. Coś głupiego strzeliło im do głowy, żeby porywać naszą małą Carlę i postrzelić Sebastiano. To przez tego całego Michaela, czy jak mu tam było, to on napuścił ich na naszą rodzinę.

- Coś głupiego to mało powiedziane. Cała ich ta trojka jest niezrównoważona psychicznie!- krzyknęła Nadia, wymachując przy tym rękoma gdzie popadnie.

- Uspokój się i idź spać. Ja muszę zadzwonić do paru osób i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to pojadę z ojcem oddać ten okup.

-- Ty chyba szalony jesteś. Człowieku, a jak oni ciebie postrzelą. Antonio, przecież ja lada dzień mogę urodzić, co ci odwala!- zaczęła ponownie panikować i rzuciła mi się w ramiona z płaczem, ciągle powtarzając, że nigdzie mnie nie puści.

Wziąłem żonę na ręce i zaniosłem do naszej sypialni. Położyłem na łóżku i całując w czoło wyszedłem z pomieszczenia. Udałem się do gabinetu, który był tuż obok sypialni. Usiadłem w fotelu i zacząłem odnawiać stare kontakty. Z początku nie wiedziałem do kogo najpierw zadzwonić, lecz po krótkim namyśle postanowiłem odnowić kontakt ze starym znajomym z wojska. Nikt oprócz mojego ojca i brata nie wie, że przez cztery lata służyłem w marynarce wojennej. Byłem na tyle dobry, że zdobyłem kilku wysoko postawionych przyjaciół. Niestety przez pewien incydent zostałem dyscyplinarnie zwolniony ze służby, lecz po krótkim czasie wyszło na jaw, że jestem całkowicie niewinny, a mój kompan od broni ratując swój tyłek postanowił swoją winą obarczyć moją osobę.

RejectedWhere stories live. Discover now